Drugi dzień szkoły. To już dzisiaj, zbyt szybko to wszystko minęło, nie miałam zamiaru zmierzyć się z rzeczywistością, która w końcu musiała nadejść.
Kiedy siedziałam w przedpokoju i zakładałam białe trampki, mój ojczym stanął przede mną. Czułam od niego zapach papierosów i piwa, a połączenie tych dwóch zapachów nie jest przyjemne. Chwilę tak stał naprzeciwko mnie. Przeszedł mnie dreszcz, czego on chciał ode mnie? Czy chciałam go nauczyć migowego? Z jednej strony tak, a z drugiej wręcz przeciwnie. To on tak naprawdę spowodował moją niepełnosprawność, zabił, niby przez przypadek, kogoś, kto był dla mnie kimś ważnym.
Nie wybaczę ci tego, nie przykro mi.
Wstałam, żeby ominąć go i podeszłam do drzwi, przed którymi na chwilę stanęłam. Zastanawiałam się, czy wszystko już wzięłam. Popatrzyłam na kawałek drewna i przypominałam sobie rzeczy, które pakowałam wczoraj wieczorem. Piórnik, zeszyty, podręczniki, książka do czytania na przerwach. Dzisiaj nie miałam zajęć fizycznych, więc odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi. Kiedy zatrzasnęłam nimi, skierowałam się w stronę szkoły.
W drodze do budynku, zastanawiałam się, kim chcę zostać w przyszłości. Jako dziecko marzyłam zostać pielęgniarką. Jednak kiedy przebywałam w szpitalu, te pragnienia odeszły. Dlaczego? Stosunek pracownic do mnie był chamski, czasem nawet niekulturalny. Jak zgłaszałam to lekarzowi, on po prostu odpowiadał „Tak, zajmiemy się tym, tak, tak". Czy coś zrobił? Oczywiście, że nie. Do końca życia pewnie będę miała traumę przed tymi białymi fartuchami, za którymi kryją się ludzie.
Zorientowałam się, że jestem pod szkołą. Wyjęłam z bluzy telefon, żeby sprawdzić godzinę. Z tego co pamiętam, zobaczyłam na ekranie trzy nieprzeczytane wiadomości. Otworzyłam szeroko oczy, ponieważ mało osób ma mój numer. Przyglądałam się tym powiadomieniom, jednak nie odważyłam się ich otworzyć. Za to spojrzałam na godzinę, za pięć minut byłby dzwonek, więc schowałam telefon i poszłam w stronę szkoły. Powinnam zmienić obuwie, jednak sprzątaczki nie zwracają na to uwagi.
I dobrze.
Z plecaka wyjęłam plan lekcji, żeby zobaczyć jaką lekcje mam pierwszą i w jakiej sali. Język rosyjski, sala trzysta pięć. Wczoraj wychowawca powiedział, że pierwsza liczba pokoju, pokazuje nam na jakim piętrze się znajduję. Prosto z szatni, podbiegłam do schodów i zaczęłam po nich wchodzić. Zatrzymałam się na drugim piętrze, żeby chwilę odetchnąć.
W jednym mieli racje, zero jakiegokolwiek wysiłku fizycznego.
Kiedy trafiłam pod salę, idealnie zabrzmiał dzwonek na lekcje. Rozglądałam się, żeby przypomnieć sobie twarze osób z wczoraj.
Tapeciary, bliźniaki, kujony i typowi bad boy, czyli sportowcy.
Gdy przyszła nauczycielka, pod salą zrobił się tłum. Po jednej stronie dziewczyny, po drugiej chłopcy. Stanęłam na samym końcu, a przede mną była ona. Na początku zdziwiłam się, ponieważ jej nie zauważyłam. Czarno niebieskie włosy, ciemne ubranie, a plecak różowy, do którego zostały przypięte przypinki z anime.
Chińskie bajeczki.
Jak nieznajoma zaczęła iść, a ja za nią, czułam na sobie wzrok chłopaków. Wtedy usłyszałam coś, czego nie powinnam.
– Nigdzie nie znaleźliśmy o niej informacji. Jedyne, co nam znane, to imię. Zofia.
Po moim ciele przeszedł dreszcz, a w gardle poczułam serce. Jednak postanowiłam nie zwracać uwagi na nich i szybkim krokiem weszłam do sali. Jakimś cudem dwie ostatnie ławki nie były zajęte, więc postanowiłam usiąść w przedostatniej od strony ściany. Tuż za mną usiadło dwóch chłopców, którzy śmiali się z czegoś.
Mi nie było do śmiechu.
Pani Wiera jest typem nauczyciela, który dużo piszę, mało mówi. Kiedy ktoś zaczął szeptać, od razu zwróciła uwagę. Już na pierwszej lekcji wstawiła komuś uwagę, za używanie telefonu na lekcji. Oczywiście tym kimś był chłopak, który wcześniej wypowiedział moje imię. Zaczął dyskutować z nauczycielką, jednak nawet to nie pomogło.
Po przepisaniu wszystkiego z tablicy i zrobienie zadania, postanowiłam popatrzeć na resztę klasy. W rzędzie przy oknach siedziała nieznajoma, najwidoczniej skończyła zadanie, ponieważ odłożyła zeszyt na bok i patrzyła w szybę. Wtedy zaczęłam ją bardziej analizować. Mimo dzielącej nas odległości, zobaczyłam jej niebieskie oczy, podobne do morza. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, do teraz nie wiem dlaczego.
Zabrzmiał dzwonek na przerwę i wszyscy rozpoczęli wyścig, kto wyjdzie pierwszy. Do plecaka spakowałam wszystko, przy okazji wyjmując książkę. Kiedy wychodziłam, kiwnęłam głową na dowidzenia, a ona odpowiedziała migowo.
Do zobaczenia na następnej lekcji.
Czy już wszyscy nauczyciele wiedzą, kim naprawdę jestem?
Otrząsnęłam się i wyszłam. Kolejną lekcją był język polski, którą znajdowała się tuż obok. Podeszłam pod salę, po czym usiadłam na kokardkę. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać, żeby nie zwracać uwagi na to, co dzieje się dookoła mnie. Misja zakończona sukcesem.
* * *
Przez resztę dnia w szkole, nikt mnie nie zaskoczył ani zaczepił. Cieszyłam się z tego, naprawdę. Wreszcie mogłam poczytać książkę, na którą już dawno się czaiłam. Kiedy dotarłam do domu, nikogo nie było. Może i lepiej, nie muszę opisywać, jak było w szkole. Mama, od dniu wypadku, prosiła mnie, żebym opisywała jej różne historie. Podobało mi się to. Kiedyś w gimnazjum potrafiłam napisać pięć stron opowiadania, które i tak trafiało do kosza.
Z lodówki wyjęłam sok grejpfrutowy i dwa kawałki kabanosów, a później poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a plecak położyłam na ziemi. Wyjęłam z bluzy mój telefon, w którym znajdowały się trzy nieprzeczytane wiadomości. Odblokowałam go, po czym nacisnęłam na ikonę wiadomości. Nieznany numer, polski numer. Odczytałam wiadomości.
„Nigdy więcej nie pokazuj się w starej szkole. Nikt cie nie lubił.",
„Myślisz, że jak się przeprowadzisz do innego miasta, to uciekniesz?",
„Odpowiedź jest prosta. Nie.".
Patrzyłam się na te wiadomości przez długi czas. Nawet nie pamiętam, kiedy zjadłam wszystkie kabanosy.
Kto chce mnie zniszczyć?
CZYTASZ
Nieme serce [wolno pisane]
Teen FictionZostali zmuszeni do przeprowadzki. W starym miasteczku, każdy mieszkaniec wiedział, co się wydarzyło. Patrzyli na nich smutnym wzrokiem, ale nikt nie chciał ich pocieszać, składać kondolencji. Media sfałszowały wszystko, podawały złe informacje. Tyl...