Rozdział II

8 0 0
                                    


Budzi mnie głośne pukanie do drzwi. Jest ciemno i przez to praktycznie nic nie widzę.

- Proszę. – mówię półgłosem. Opuszczam nogi z łóżka na ziemię i przecieram szybko oczy.

- Hej. – odzywa się po cichu Jeremi. – Obudziłem cię?

- Nie, i tak miałam się tylko zdrzemnąć. – stwierdzam.

- A ile u ciebie trwa drzemka? – zapala światło, którego jasność na szczęście można regulować, więc nie dostaje szoku.

- Z pół godziny... w porywach do godziny. – przyznaję się.

- Spójrz na zegar. – sugeruje i zaczyna dławić śmiech.

Przenoszę wzrok z Jeremiego na zegar, który wskazuje dwudziestą pierwszą. Faktycznie trochę za bardzo przysnęłam. 

- No co? Tobie nigdy się to nie przydarzyło?

- Dobra... znalazłem zdjęcia, więc możemy je pooglądać. – ciągnie. – Idziesz?

- Tak. – odpowiadam wstając z łóżka.

Jeremi prowadzi mnie do swojego pokoju, który sąsiaduje z moim. Otwiera drzwi i przepuszcza mnie pierwszą. Pierwsze co może wpaść tutaj w oko to, bliźniacze podobieństwo naszych pomieszczeń. Wszystko jest jak odbicie lustrzane mojego pokoju tyle, że w innym kolorze. Wnętrze jest utrzymane w stonowanym morskim odcieniu, a na jednej ze ścian wisi kilka plakatów samochodów i zespołów.

- Słuchasz Black Heaven? – pytam, ponieważ zauważam ich na jednym z plakatów.

- Tak, znasz ich? – rozpromienia się.

- Owszem, bardzo ich lubię.

- To się dobrze składa. – zaciera ręce. – Tak wyszło, że mam wolny bilet na ich koncert dwudziestego szóstego listopada w klubie AMERica. Chciałabyś ze mną iść?

- Jeszcze pytasz?! – krzyczę. - Pewnie, że chcę! - piszczę i wieszam się na jego szyi. Odwzajemnia uścisk, ale po chwili stawia na ziemi. Przez moment robi się trochę niezręcznie, ale Jeremi zaczyna się śmiać.

- Tyle lat minęło, a ty w ogóle się nie zmieniłaś. – przerywa ciszę.

- Zmieniłam się.- zaprzeczam.

- Nie. – pozostaje przy swoim. Tylko co on o mnie może wiedzieć? Nic.

- Zmieniłam się nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Jeżeli tego nie widzisz to już nie mój problem. – mówię ironicznie. – Uważam, że sama znam się najlepiej.

- Skoro tak sądzisz. – patrzy na mnie z politowaniem. Zaraz zetrę mu to z twarzy. – Może teraz ciebie przekonam, że mam rację. Pooglądajmy zdjęcia.

Podchodzi do kremowej kanapy i usadawia się na niej wygodnie. Klepie ręką miejsce obok siebie, więc bez zastanowienia siadam. Jeremi schyla się i podnosi z podłogi białe ozdobne kartonowe pudełko. Kładzie je na kolanach i unosi pokrywkę. Moim oczom ukazuje się sterta luźno leżących fotografii na jakimś albumie.

- Pamiętam to. – mówię z satysfakcją.

- Ja myślę... - patrzy na mnie podejrzliwie. - Patrz! Tu jestem ja: strasznie smutny. Zabrałaś mi mojego naleśnika. – żali się. - Uwielbiasz je od dziecka.

- No co?! Nie moja wina, że chciałeś wziąć ostatniego. – prycham. - Dziewczyny mają pierwszeństwo, ktoś w końcu musiał ciebie tego nauczyć.

Dyplomatycznie prosto i na temat.

- Ta. Wmawiaj sobie tak dalej. – oburza się i marszczy brwi.

- Dobra. - krzywię się. - Pokaż następne.

Wyrywam mu jedno z tych, które trzyma.

- Tym razem to ja płaczę i to na stówę przez ciebie. – odgryzam się. - Bawiliśmy się w dentystę, a ty chciałeś wyrwać mi zęba, ale tak naprawdę.

- Sama mówiłaś wcześniej, że cię bolał. Chciałem tylko pomóc! – mówi próbując się wytłumaczyć. Szturcha mnie łokciem na znak pokoju.

Siedzimy tak do północy, ale Sam każe nam iść spać, bo o ósmej zaczynają się lekcje. Nowa szkoła... jeżeli miałabym jakieś prawa, to zostałabym w domu jeszcze przez parę dni, a dopiero  później poszłabym zapoznać  się z ludźmi. Będąc całkowicie szczerą, to nawet mam taką małą chęć jutro tam pójść, ale tylko taką małą.

No cóż, chyba nie ma  na co czekać. Wstaję i puszczam oczko Jeremiemu.

- Słodziasznych snów! – spogląda na mnie groźnie przez dłuższą chwilę, po upływie kilku sekund zaczyna śmiać się głośno, a ja do niego dołączam. 

Odwracam się do wyjścia, ale nagle Jeremi krzyczy i rzuca we mnie poduszką.  Zdążyłam zrobić unik i zamknąć drzwi od pokoju. Oparłam się o nie plecami i zaczęłam głęboko oddychać. Jestem z siebie dumna, że mój refleks się nie pogorszył. Nagle J uchylił drzwi, a ja prawie straciłam równowagę. On sam nie wyglądał na przejętego tym faktem.

- Szybko wyszłaś – powiedział. – Ja chciałem ci życzyć niegrzecznych snów – dokończył i posłał mi uwodzicielski uśmiech. Szybko zatrzasnął drzwi i nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć.

Na korytarzu było już ciemno, bo wszystkie światła zostały pogaszone. Po omacku zaczęłam iść w kierunku swojego pokoju i przez przypadek wpadłam na stoliczek stojący przy ścianie obok wejścia. Strąciłam małego słonika z porcelany, ale na szczęście zdarzyłam go złapać. Powoli wypuściłam powietrze z ust i wparowałam do swojego pokoju padając wyczerpana na łóżko. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam i zapadłam w głęboki sen. Pamiętam, że śniło mi się jak wywaliłam się pierwszego dniana środku holu w szkole. Co za koszmar... mam nadzieję, że tak na prawdę się nie stanie, ale niestety znając mnie to jest bardzo prawdopodobne.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 30, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

PoszukiwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz