Dobra i zła droga

33 2 3
                                    


- Tak mamo, dam sobie radę. - powtórzył po raz setny do telefonu, podczas kiedy wnosił kolejne pudło do małej kawalerki na trzecim piętrze. - Już prawie wszystko i tak, nikt mnie w trakcie nie okradł. - postawił ostatni karton i zamknął stopą stare drzwi.

Odetchnął ciężko, bo tak, to było ciężkie, kilkanaście dużych pudeł, z ubraniami, rzeczami osobistymi i wszystkim co jego mama kazała mu zabrać, bo przecież ''może się przydać, nigdy nie wiesz''. Tym sposobem znalazła się też tu połowa apteki, wiele, wiele wiele wiele puszek z konserwami, wojskowy zestaw sztućców i talerz. ''Nigdy nie wiadomo''.

Ale to było to, jego własne mieszkanie.

Dobra przesada, mieszkanko i nie własne, tylko wynajmowane. Wszędzie latały kłęby kurzu, a podłoga zdawała się skrzypieć od nacisku pióra, ale przecież było jego. 

Z wielkim westchnieniem rzucił się na starą kanapę, która była jednym z niewielu mebli tutaj. Przeklął cicho na wbijające się sprężyny i - oczywiście - kurz, ale poza tym był tak zmęczony, że oczy same mu się zamykały.

Uśmiech wpłynął mu na usta, zaraz przed ostatecznym zapadnięciem w sen, razem z myślą, że oto i jest, Harry, który z niewielkiego Holmes Chapel, przybył do gigantycznego i zaskakującego Londynu. Właśnie zaczął spełniać swoje marzenie, za którym tak długo gonił, teraz jest już na dobrej drodze. 

*** 

Jeżeli noc była dobra, albo zbyt dobra, to o poranku będziesz umierać. O tym przekonał się już nie raz, ale teraz zdecydowanie przesadził. 

Kolejny raz przekonali go do pigułki, a on kolejny raz ją wziął. Oczywiście płacąc za to rannym bólem głowy i mdłościami.

- Kurwa. - wyszeptał najciszej jak potrafił, bo czuł, że jego głowa zaraz eksploduje. Cudem doczołgał się do kuchni i otworzył szafkę, w której prawdopodobnie powinny być leki przeciwbólowe.

Powinny.

Ale je już zjadł. Przeklął kolejny raz i poszedł pod prysznic, marnując więcej czasu - i tak był już spóźniony na pierwsze wykłady. 

Po drodze do akademika, która wydawała mu się droga do bram piekła, kupił jeszcze dwa rożki z czekoladą i butelkę wody w piekarni. Czuł jak każdy krok sprawiał, że umiera. Nie umierał. Ale się tak czuł. 

Na korytarzach było pusto, co oznaczało, że drugi wykład także już się zaczął. Wszedł do auli, wyrzucając opakowania po pieczywie i pustą butelkę wody do kosza przy drzwiach i padł na jedno z wolnych krzeseł, próbując przeżyć umieralnie, zwaną też potocznie studiami. 

- Świetnie, że się Pan zjawił Panie Tomlinson, akurat piszemy egzamin. - oznajmiła Pani Modde, podając mu kartkę z pytaniami na ławkę.

Witajcie w świecie Louisa. 

*

Więc startujemy z tym ff, to jest tylko rozdział wprowadzający, więc nie sugerujcie się jego długością! Mam nadzieje, że zostaniecie dłużej enjoy! 

02.07.2018

For Your Eyes OnlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz