21. "Urbex"

5.2K 206 6
                                    

________Dwa tygodnie później______

Od czasu pamiętnego dnia Chris się nie odzywa. Niby mówimy sobie krótkie "cześć" na korytarzu, ale nic więcej. No cóż, sama do tego doprowadziłam. Nie chciałam go w swoim życiu, więc on chyba musiał kiedyś odpuścić. I raczej nadszedł ten czas kiedy już porzucił tą tułaczkę. Oboje chyba mamy już tego dosyć. Może powinniśmy od siebie odpocząć.

Jakby, na zawsze?

Może po prostu każdy powinien się zająć swoim życiem, a przeszłość zostawić za sobą? To chyba jest ten czas w którym powinnam wydorośleć i zacząć podejmować dojrzałe decyzje, a nie być rozkapryszoną nastolatką. Pierwszym krokiem było to, że właśnie dzisiaj chciałam się udać na Urbex, żeby spełnić kolejny punkt z mojej listy.

Tylko, że z tej sytuacji wyszedł kolejny problem. Gdybym poszła sama - mogłoby mi się coś stać, typu zawalić coś na głowę. Dlatego powinnam iść tam z kimś. I tu stoi owy problem: nie bardzo mam z kim.

Chris odpada, a przecież poza nim nie miałam za bardzo kogo ze sobą wziąć. Może poproszę kogoś z mojej dawnej paczki? Może pójdziemy wszyscy razem? Będziemy się świetnie bawić, jak za dawnych czasów i wszystko zacznie się układać, znowu będę z nimi, na dodatek może rodzice się zejdą.

Oh, chciałabym żeby tak było. Po pierwsze oni teraz trzymają z Katlin i wszystkimi popularsami, więc raczej mało ich obchodzę, po drugie rodzice się na sto procent nie zejdą, bo mają siebie, a nawet mnie głęboko w poważaniu. I wzajemnie. Zostawili mnie z dnia na dzień. Niech nie myślą, że wszystko będzie idealnie, jeśli kiedyś będą chcieli się ze mną skontaktować. Hm, pamięta ktoś jeszcze moją listę? W jednym z punktów było napisane, że mam napisać list.

Ale do kogo? Po co? Sama nie wiem. Może po prostu opowiem w nim o tym, co będzie trzeba i tyle?

Zostawmy to.

Dzisiaj sobota, a ja już nawet znalazłam mój cel, do którego pójdę. Sama. Najwyżej coś mi się stanie. Bywa. Raz się żyje.

A miałaś wydorośleć.

Umm, ktoś tak mówił? No dobra, to już ten ostatni raz. Później się ogarnę. Zacznę. Cokolwiek.

Po kąpieli ubrałam się w fioletowe spodenki na wysokim stanie i czarną koszulkę. Do tego założyłam jedne z wygodniejszych butów sportowych

Zjadłam śniadanie i umyłam zęby. Pełna energii, szybko zgarnęłam telefon z łóżka. Podekscytowana ruszyłam na dół i wzięłam klucze. Wyszłam z domu i zamknęłam go. Klucze zostawiłam w garażu, tak na wszelki wypadek, żebym nie zgubiła. Wyjęłam rower i wsiadłam.

Ruszyłam w znajomym mi kierunku, bo drogę do miejsca, gdzie idę na urbex obczaiłam dokładnie ze trzy razy, jak nie więcej.

Skręcałam raz w prawo, później w lewo, aż dotarłam do lasu. Ścieżką dojechałam do rozgałęzienia. Według zaleceń Google map powinnam była skręcić w lewo. Ścieżka ta nie jest wydeptana już tak dokładnie, ale jeśli chce dojechać to muszę zaryzykować.

Nawet nie wiem co tam zastanę. Może to bujda, a nic tam nie będzie?

Zeszłam z roweru i zostawiłam go na końcu ścieżki, bo później nie było po niej śladu. Weszłam z krzaki i szłam jak ta głupia jakieś dziesięć minut. W końcu zobaczyłam dach budowli. Podobno ktoś tu mieszkał, ale było to już jakiś spory czas temu. Niektórzy twierdzą że sto, niektórzy, że sto pięćdziesiąt lat temu.

Ruszyłam szybciej do budynku. Z dworu wydawał się spory. A przecież jestem w lesie. To trochę dziwne. Wokół domu dużo rzeczy było pozarastanych. Dostrzegłam również jedno okno z wybitą szybą. Ruszyłam w kierunku dużych, czarnych drzwi. Położyłam rękę na klamce i lekko się wzdrygnęłam, czując zimną i obrośniętą mchem klamkę.

Mimo to pchnęłam drzwi, a te zaskrzypiały. Weszłam do środka i ręką próbowałam wymagać włącznik światła. Gdy to zrobiłam, nacisnęłam go, ale nic się stało. No tak, czego ja oczekiwałam.

Wyjęłam telefon i włączyłam latarkę. Zawsze to coś. Zobaczyłam całkiem duży korytarz, który prowadził do dwóch pomieszczeń, a pomiędzy nimi były schody na górę. Postanowiłam zajrzeć do pokoju po lewej stronie.

Kuchnia. Przyrządzona skromnie, ale mi się podobało. Ktoś miał gust. Mała lodówka, która już na pewno nie działa, parę szafek, kuchenka gazowa i duże okno nad szafkami. W niektórych miejscach na podłodze były półki. Zapewne te górne. Dookoła były również porozbijane naczynia. Okazało się, że to ten pokój, w którym było wybite okno.

Porozglądałam się jeszcze chwilkę, a później wyszłam do drugiego pokoju. Tutaj było inaczej. Bardzo czysto. Pomijając fakt, że było mnóstwo pajęczyn i kurzu. Raczej chodziło mi o to, że meble nie walały się po pokoju. Biała kanapa stała w rogu, obok niej mały, również biały fotel, a w drugim kącie telewizor. Stary, ale zawsze coś. Z resztą, zapewne również i tak nie działa. Naprzeciw kanapy był stolik. Był na nim pilot, parę zakurzonych gazet.

Z westchnięciem wróciłam na korytarz i zaczęłam iść schodami na górę. Gdzieniegdzie ich nie było, więc musiałam uważać i mocno się trzymać, żeby nie spaść.

Gdy w końcu doszłam na górę, zobaczyłam trzy pary drzwi, w sporych odstępach od siebie.  Weszłam do tych najbardziej oddalonych.

Łazienka. A raczej pozostałości. Kawałka dachu w ogóle nie było, wanna była pęknięta, lustro stłuczone. Jednak zlew stał na swoim miejscu. Tak mi się wydaje. Jako jedyny w tym pokoju był jakby, czystszy. Może ktoś tu był i mył sobie ręce?

Nie no, na pewno każdy przychodzi do takich budynków, żeby umyć ręce.

Postanowiłam to tak zostawić, no bo ja tu jestem jako zwiedzająca, a "prawa" czy jak to tam nazwać UE [1] mówią, że nie wolno niczego ruszać i trzeba pozostawić w stanie nie naruszonym.

Odwiedziłam też pokój, który był obok łazienki. Sypialnia. Duże, dwuosobowe łóżko, szafa, małe szafeczki.

Później poszłam do ostatniego pokoju. Jak się okazało były tam schody. Weszłam na strych i uśmiechnęłam się widząc różne pierdoły, od zdjęć zaczynając, kończąc na pamiętnikach, których również nie ruszałam. Podeszłam jedynie bliżej fotografi. Jakaś Pani w podeszłym wieku, grubszy Pan i małe dziecko. Momentalnie pomyślałam, że przecież to jest kogoś własność. Może on o tym po prostu nie wiedzieć. Trochę szkoda domu, no ale nic nie poradzę. I tak było by tutaj dużo roboty.

Zeszłam na dół schodami, ale o coś zachaczyłam i z nogi zaczęła mi lecieć krew. Syknęłam cicho.

Świetnie.

Wyszłam z domu. Rozejrzałam się, ale nie znalazłam nic czym mogłabym sobie zawinąć nogę, która krwawiła coraz bardziej.

-Szlag. -warknęłam.

Pokuśtykałam do roweru, ale stwierdziłam, że nie dam rady nim pojechać. Noga za bardzo krwawiła i jeszcze bardziej bolała.

I co mam teraz zrobić?

_______________________________________

[1] Oznacza to samo co Urbex, a nie skrótowo Urban exploration. Jest to zwiedzanie niedostępnych dla ludzkości budowli. Więcej na ten temat znajdziecie w internecie. :)

Cześć. Jak obiecywałam, jest rozdział. Miałam wstawić go jutro, bo był nie skończony, ale po chwili zabrałam się do pisania i tak oto jest. Mam nadzieję, że się podoba, starałam się  w miarę opisywać pomieszczenia, ale też nie jestem specem w tej dziedzinie.

Do następnego, papa.

To znowu Ty [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz