Rozdział 1

2.2K 78 0
                                        

Rozdział po korekcie.

-

Obudziłam się już jakiś czas temu, ale nie pokazywałam tego. Oczy nadal miałam zamknięte i nie poruszyłam się o milimetr.

Dlaczego?

Było zaskakująco cicho. Głosy w mojej głowie ucichły, ciało mnie nie bolało i przede wszystkim nikt jeszcze nie wszedł do pomieszczenia żądając, abym wstała. Leżałam już tak z pół godziny. Prawdopodobnie.

Chcąc nie chcąc kiedyś musiałam wstać. Z resztą, było mi już trochę niewygodnie.

Pierwsze co zrobiłam, to otworzyłam oczy. Zamknęłam je prawie że od razu poprzez rażące, zimne światło, które oświetlało całe pomieszczenie. Zajęło mi chwilę, zanim mój wzrok całkowicie się przyzwyczaił do światła. Kiedy już jednak to nastąpiło, rozejrzałam się dookoła. Nie powiem, byłam zdezorientowana. Starałam się przypomnieć sobie, jak się znalazłam w tym małym, przeszklonym pomieszczeniu, ale jedyne co pamiętałam, to ból głowy.

Mocny ból głowy.

Westchnęłam cicho i wstałam z zamiarem podejścia do szyby, aby się bardziej rozejrzeć, ale kiedy to zrobiłam poczułam, jak moje ręce są skute... kajdankami?

Zmarszczyłam brwi i ponownie usiadłam na pojedynczej ławeczce, na której przed chwilą leżałam. Przybliżyłam ręce bliżej twarzy. Na szczęście tylko moje nadgarstki były skrępowane metalem, więc mogłam poruszać palcami. Sprawnie zdjęłam je z siebie i ponownie wstałam. Całe życie byłam uczona jak mam wyjść z takiej sytuacji. Westchnęłam i ponownie się skupiłam. Jednak w momencie kiedy fioletowa energia znalazła się dookoła moich rąk, chwilowy ból opanował koje ciało. Był na tyle mocny, że upadłam na kolana.

- Auć! Co do cholery...?

- Nie radzę robić tego po raz kolejny. Bardziej zaboli. - szybko spojrzałam przed siebie i dostrzegłam tą samą kobietę, którą widziałam jeszcze w Sokovii. Zmarszczyłam brwi i powoli wstałam. Nie odzywałam się ale bacznie obserwowałam rudą. - Zadam ci parę pytań, jeśli nie odpowiesz, cóż, znowu cię zaboli. Nie próbuj na mnie żadnych sztuczek, nie podziałają. - odparła pewna siebie.

Nie zareagowałam w żaden sposób, tylko stałam. Mimo jej słów nie bardzo wierzyłam w to, że moja manipulacja na nią nie zadziała, ale nie próbowałam zrobić czegokolwiek przeciwko mnie. Można by było nawet powiedzieć, że jestem ciekawa, jakie ma do mnie pytania.

- Tak więc, od jakiego czasu jesteś w Hydrze? - usłyszawszy jej pytanie, rozluźniłam się trochę. Myślałam, że będą dotyczyć... mroczniejszej strony mojej przeszłości.

- Całe życie. - odparłam krótko. Ruda kiwnęła głową i kontynuowała.

- W taki razie, ile masz lat?

- Dwadzieścia pięć...* - odpowiedziałam z lekkim zawahaniem. Nie byłam pewna, tak szczerze. Nie wiedziałam kiedy się urodziłam, w którym roku, jak się znalazłam w Hydrze. Nie pamietam nic poza nią.

Widziałam, jak ruda posłała mi pytające spojrzenie. Na pewno dostrzegła zawahanie w moim głosie. Nie zareagowałam na to jakkolwiek.

- W jaki sposób dołączyłaś do Hydry. Dlaczego?

- Nie pamiętam. - powiedziałam spokojnie. Chciałam stwarzać pozory chętnej do rozmowy, aby w najmniej spodziewanym momencie po prostu stąd uciec. Chyba że Hydra pierwsza po mnie przyjdzie.

Właśnie. Hydra. Wiem sama, że jestem dla nich za cenna, aby mogli mnie puścić na wolność. Będą mnie szukać po całym świecie, o ile już nie wiedzą gdzie jestem.

Wtedy pojawiło się pytanie w mojej głowie. Ile spałam? Jak długo byłam nieprzytomna? Ile czasu straciłam?

Miałam ochotę zadać te wszystkie pytania rudej, ale wiedziałam, że nie odpowie mi na nie. Co do kobiety, stała jeszcze przez chwile przyglądając mi się i bez słowa odwróciła się i poszła w nieznanym mi kierunku.

Fuknęłam cicho i usiadłam na ławeczce. Nawet nie wiem czemu się zezłościłam. Nie mogłam używać mocy, nie wiedziałam ile spałam, nie wiedziałam czy Hydra planuje już mnie odzyskać, czy, co gorsza, nie jest już w drodze po mnie.

Westchnęłam i położyłam się. Nie wiem co mogłam robić. Zamknęłam oczy i przez moment rozkoszowałam się ciszą, która panowała w pomieszczeniu. Nie na długo, bo już po chwili usłyszałam, jak drzwi się otwierają i nie jedna osoba, a kilka, wchodzi do pokoju. Od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Do sali weszło sześciu uzbrojonych ludzi. Zakładam, że byli to żołnierze, na podstawie ich mundurów. Była z nimi jeszcze jedna osoba. Ciemnoskóra, ubrana na czarno. W oczy rzucała się przepaska na lewym oku. Mężczyzna wyglądał śmiertelnie poważnie.

Ruchem palców nakazał działać żołnierzom. Nie wiedziałam w jakim celu, ale najwyraźniej za chwile miałam się dowiedzieć. Bez słowa sześciu strażników weszło do mojej celi i ruszyli w moją stronę.

Wstałam i cofnęłam się. Wyciągnęłam ręce przed siebie i krzyknęłam.

- Nie zbliżać się! - dookoła moich rąk pojawiła się fioletowa energia, ale tak jak wcześniej, poczułam przeszywający ból. Tym razem jednak nie upadłam, ale byłam lekko ogłuszona. Niestety na tyle, że żołnierze z łatwością mnie zakuli w kajdanki i wyprowadzili z celi. Oprzytomniałam dopiero po chwili. Zauważyłam, że kajdanki, które mam na rękach, skutecznie blokowały moje moce. Zmarszczyłam brwi i zmęczona już tym wszystkim, dałam się prowadzić.

Nie szliśmy długo. Chwile później dotarliśmy do kolejnego pomieszczenia. Posadzili mnie na krześle przy dość małym stoliku, jednocześnie przykuwając do niego także kajdanki. Na przeciwko mnie usiadł ciemnoskóry mężczyzna. Przyglądał mi się chwile, dopóki kolejny mężczyzna nie wszedł do pokoju i podał jakąś kartotekę dla mężczyzny naprzeciwko mnie. Między czasie dostrzegłam lustro na drugiej ścianie, na przeciwko nas. Oczywiście znając życie, było weneckie.

- Lorelai Charlotte Brown. Urodzona 27.02.1989 roku w Doncaster, Wielka Brytania. Lat dwadzieścia sześć*. Matka... - zatrzymał się na chwile. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Także mu nie przerywałam. W końcu fajnie było się dowiedzieć czegokolwiek o sobie. - Podwójny agent, nie żyje od ponad 17 lat. Ojciec nieznany.

Spojrzał na mnie dokładnie. Odłożył kartotekę na bok i rozsiadł się wygodniej na krześle.

- Czemu dołączyłaś do Hydry? - nie odpowiedziałam mu. Nie miałam zamiaru. Tutaj nikt mi nie groził bólem, nie musiałam się martwić, że ktoś mnie skrzywdzi. Dosłownie.

Wiedziałam, że byłam lepsza od wszystkich tutaj w tym pokoju. Pokonałabym ich bez problemu. Dlatego nie fatygowałam się zbytnio, aby odpowiedzieć.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. Ja zadaję pytania, ty - na nie odpowiadasz. - podniósł się z krzesła i położył ręce na stole, jednocześnie się nachylając nade mną. - Jakie masz zdolności?

Nadal nic. Nie odezwałam się ani słowem. Czemu niby miałabym mu cokolwiek powiedzieć? Czemu w ogóle komukolwiek, cokolwiek mówiłam?

Skarciłam się w myślach za to, że w ogóle pomyślałam o tym, żeby powiedzieć coś rudej.

Głupia, głupia ja.

- Zabrać ją. - zanim się zorientowałam, jeden z żołnierzy podszedł do mnie szybko, wstrzyknął mi coś, a moja głowa momentalnie zrobiła się dziwnie ciężka. Poczułam jeszcze, jak jestem podnoszona, a później nastała ciemność.

-

*chodzi o to, że nie wiem dokładnie jaki jest wiek bliźniaków w AoU, więc niech będzie te 19. Także jest zauważalne to, że Lorelai powiedziała ze ma 25 lat a Fury, że ma 26. Jest to celowe, Rory nie wiedziała do końca ile ma lat, także pamiętajmy o tym, że ogólnie mało wie o sobie.

!!!***kochani zmieniłam po raz kolejny wiek bliźniaków. Może to być niezgodne z filmami, ale uznajmy, ze urodzili się w tym 1989 roku. Jeśli jednak jesteście skądś pewni na 100% ile oni mieli lat BŁAGAM napiszcie w komentarzu. Ten ich wiek ciagle mi w czymś przeszkadza 😵‍💫 (16.02.2022)

Watercolor eyes | korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz