~2~

16 0 0
                                    

Obudził mnie budzik, nastawiony na 6. Niestety, moja mama ma na 8 do pracy, a żeby zdążyć mnie zawieźć do dziadków musiałam tak szybko wstać. Jakimś cudem wywlokłam się z łóżka, ubrałam w krótkie czarne spodenki z wysokim stanem, na górną część siebie założyłam szarą bluzkę z narysowanym ananasem. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Stwierdziłam, że nigdy ich już nie zwiąże. Po ogarnięciu zeszłam na dół. Jak zwykle jedzenie jest naszykowane na blacie. Wzięłam kawę w termosie i kanapkę. Razem z moją mamą wsiadłyśmy do auta i wyjechaliśmy do dziadków.

Po godzinie pożegnałam się z mamą i doszłam do domu mojej babci i dziadka.

Razem spędziliśmy świetnie czas. Około 17, mama po mnie podjechała i wróciłyśmy do domu. Oczywiście nie odbyło się bez...

-Korki, jak zwykle!- krzyknęłam, moja mama się wzdrygła.

-Nie nadajesz się na kierowcę.- zaśmiała się.

-A właśnie, że tak! Jak dostanę prawko, to pokaże im jak się jeździ!- mówiłam dalej podniesionym głosem.

Chwilę później zaczęłam się śmiać z moją mamą aż do przyjazdu pod dom.
Gdy spojrzałam na zegarek, widoczna była godzina 19, musiałam się jakoś wyspać, przed podróżą do Malibu. Dlatego od razu po przejściu progu mojego domu, poszłam wziąć kąpiel w wannie. Po godzinie, byłam gotowa do spania. I nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły.

Obudził mnie głos mojej mamy.

-Skarbie, już 9, musisz wstać.- powitała mnie swoim ślicznym uśmiechem. Od razu dzień stał się lepszy.

Bez słowa wstałam, uścisnęłam ją i weszłam do łazienki. Po umyciu moich zębów i ubrania się w czarny kombinezon na ramiączkach, przykrywający mnie trochę mniej niż do połowy uda. Na górze miał motyw w różę. Następnie zeszłam na dół, nie jedząc śniadania, to tylko dlatego, że musiałam jeszcze jechać przed obozem do ortodonty. Taak, noszę aparat.

Po 2 godzinach wyszłam z nowymi gumeczkami, tym razem wybrałam odcień podobny do moich paznokci. Zajechałyśmy jeszcze przed zbiórką z moją mamą do piekarni, byśmy mogły coś zjeść. Po dotarciu na lotnisko, pożegnałam się z mamą i gdy byłam już przy bramkach, krzyknęła.

-Uważaj na siebie Keira! Kocham Cię!

Posłałam jej uśmiech na pożegnanie i zniknęłam już z moją walizką. Wszystko szło dobrze. Miałam wszystkie dokumenty, walizkę, torbę podręczną. Szlam w stronę zbiórki, gdzie osoby z Nowego Yorku, wsiadały. Gdy odnalazłam jakąś grupę, zobaczyłam trzymający w górze baner z napisem „TripGoodTrip" to był ten obóz. Podeszłam do Pani, która trzymała listę osób.

-Dzień dobry!- przywitałam się.- Jestem Keira Lorens!- podałam jej mój dowód.

-Cześć! Czekaliśmy na Ciebie.- przywitała mnie. Miała krótkie włosy, koloru jasnego blondu.

Następnie, zaprowadziła Nas do naszego samolotu. Nie zdążyłam jeszcze przyjrzeć się twarzą. Gdy zajęłam swoje miejsce, obok mnie usiadła dziewczyna z blond włosami, sięgającymi jej pod żebra. Miała niebieskie oczy i jasną cerę.

-Hejka- zaczęłam z uśmiechem.

-Cześć!- przywitała mnie.

-Jestem Keira.

-A ja Chloe!

Po wystartowaniu samolotu, rozmawiałyśmy całą drogę. Dziewczyna ma 17 lat, z resztą tak jak ja. Młodszego brata. Lubi tańczyć i rysować. Zazdroszczę jej tych 2 rzeczy. Ja umiem tylko śpiewać i grać na pianinie... Żadnych zręcznościowych rzeczy...
Po wylądowaniu samolotu, przegadałyśmy jeszcze resztę drogi. Świetnie się dogadujemy. Nie zwracałam uwagi na inne osoby. Aż do teraz...

Czy to Max?!? Niee, No tu chyba jest jakaś ukryta kamera?!

Z moich myśli wyrwała mnie, Chloe.

-Hejj? Keira, wszystko okej?

-Tak, Nie, sama już nie wiem...- plątały mi się najbardziej normalne wypowiedzi. Bałam się, że zacznie się ze mnie wyśmiewać, a miało być tak pięknie.

A może mnie nie pozna..?

Przecież totalnie się zmieniłam. Jedynie po czym może mnie poznać, to po zielonych oczach, chociaż z pewnością nawet nie wie jak wyglądają.

Uff...

Trzymałam się tej myśli. Przestałam ciagle rozmyślać. To co ma być, tak będzie.

Wybrałam pokój z Chloe. Gdy weszłyśmy do pokoju od razu rzuciła się w oczy duża szafa, podzielona na 2 części. Podłoga była drewniana, a pod ścianą znajdowały się 2 łóżka, jedno bliżej okna wyjściowego, a drugie ściany. Wybrałam bliżej balkonu, uwielbiałam blask księżyca i gwiazd w nocy... Po rozpakowaniu się miałyśmy jeszcze chwilę na rozmowę, przed obiadem.

-Powiedz mi, co Ci się dzieje? Jesteś cała zestresowana.- po tych słowach, zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć Chloe o tym wszystkim. Nie zrezygnowałam.

Opowiedziałam jej wszystko.

-No to nieźle- powiedziała.- Myślę, że Cię nie pozna. Jeżeli jest taki w stosunku do Ciebie, nie zwracał uwagi na oczy.

Uff...

-Poprawiłaś mi humor! Dzięki!- po tych słowach, zeszłyśmy do stołówki.

Na obiad były naleśniki. Zazwyczaj jem je bez niczego, ale tym razem musiałam z dżemem. Cały czas gadałam z Chloe. Nie zwracałam uwagi, Na Maxa. Ale chciałam zobaczyć gdzie teraz jest. Po tym gdy wyłapałam jego oczy, żałowałam. Chłopak dziwnie mi się przyglądał.

Czy on się domyślił, że to ja..?

Udałam, że tego nie było.

Po zjedzeniu poszłyśmy do pokoju razem z Chloe. Opowiedziałam jej o tym zdarzeniu na stołówce.

-Rzeczywiście dziwne...- odpowiedziała, po dłuższym zastanowieniu dodała- teraz jak będzie zbiórka, może do Ciebie podejść, albo i nie. Wtedy wszystko się okaże.

Może nie wszystko stracone...

-A jeśli mowa o zbiórce.- powiedziała
-Już jest 18.

Cała się trzęsąca wyszłam na dwór z Chloe, gdzie była zbiórka. Także on tam stał...

~Idealne wakacje z Tobą~Where stories live. Discover now