Stali na dachu szkoły. Słońce znajdowało się już w najwyższym punkcie nieba, swoimi jasnymi promieniami oświetlało makabryczny widok - martwe ciała nastolatków przeszyte nożem, otoczone ogromnymi kałużami krwi, łączącymi się w wielkie, czerwone jezioro. Dookoła wszystko wydawało się obce, nowe, niebezpieczne. Ciszę przerywało jedynie łkanie i głośny, nierówny oddech mordercy - Amano Yukiteru. Nie uciekał, nie odzywał się słowem od chwili popełnienia przestępstwa. Jak zahipnotyzowany stał nad ciałami z pistoletem w ręku. Patrzył się gdzieś w dal, choć tak naprawdę pogrążony był pewnie w swoich myślach. Lekko drżał, jakby dopiero po chwili dotarło do niego czego się dopuścił.
Każdy dźwięk wzbudzał w Akise Aru strach, którego jeszcze nigdy nie zasmakował. Czy się tym przejmował? Oczywiście, że nie. Zawsze odkładał emocje na dalszy plan, zamiatał pod dywan, jedynie desperacko dążąc do upragnionego celu. Był to jedyny tryb życia, który go satysfakcjonował. Nie znał wspanialszego uczucia od znalezienia poprawnej odpowiedzi w sieci zagadek, od otworzenia drzwi, które pozornie są zamknięte. Ze wszystkich emocji, tylko chwila zwycięstwa była ważna.
Jednak ta misja była inna. Kiedy stał na przeciwko Yukiego, widział jego twarz, która nieuchronnie miała pokryć się łzami, kiedy kątem oka przyglądał się martwym ciałom przyjaciół leżącym dookoła, kiedy wsłuchiwał się w tę trwającą jedynie parę chwil ciszę, miał ochotę porzucić swoje ideały, paść na kolana i płakać bez końca.
Nie, nie mógł tego zrobić. Był silny, przeżył więcej niż ktokolwiek, kogo znał. Potrafił sobie poradzić. Musiał sobie poradzić.
Przerażenie nie wydawało się jednak największym problemem.
Najgorsze było jego bijące w zdecydowanie za szybkim tempie serce, które mimo wszelkich prób nie chciało się uspokoić. To nie strach, co to to nie.
To obecność tego pieprzonego drania, Amano Yukiteru.
Rozpraszał go. Przez niego mógł zawalić misję, a to byłoby niedopuszczalne. Porażka nie wchodziła w grę. Nie wybaczyłby sobie tego.
Schował ręce do kieszeni i potarł je o materiał spodni, aby zetrzeć pot. Cicho policzył do trzech, uspakajając oddech. Wymusił swój zwyczajny uśmiech i starając się na swobodny ton powiedział, patrząc Yukiteru głęboko w oczy:
— To co zrobiłeś jest złe. Zabiłeś swoich przyjaciół. Polegali na tobie, a ty odebrałeś im życie.
Nie usłyszał odpowiedzi. Jedyną reakcją na jego słowa ze strony chłopaka było tylko mocniejsze zaciśnięcie ust, stawały się już przez to sine.
— W ten sposób nie stajesz się lepszy od Gasai Yuno — kontynuował powoli spacerując to w jedną, to w drugą stronę, nieustannie trzymając jednak dłonie w kieszeniach. Przecież miał Yukiego pod kontrolą, dlaczego się pocił?
— Yuno nie jest zła! — krzyknął desperacko Amano. Podniósł w stronę Akise pistolet i drżącymi ze strachu dłońmi wycelował. Na jego twarzy pojawiły się już łzy. Wyglądał jednocześnie jak dziecko, któremu rodzice zapomnieli kupić lizaka i psychopata kilka minut przed zabójstwem. Aru musiał się pilnować. W tym stanie Amano był zdolny do wszystkiego.
CZYTASZ
chwila zwątpienia // akiteru
Fanfictionwystarczyła chwila, aby cały świat stanął do góry nogami. // ZKawunia, lipiec 2018. inna wersja wydarzeń odcinka 20 mirai nikki.