- Następny - krzyknął Namjoon, kończąc obsługiwać kolejnego klienta. Leniwie podniósł opakowanie gumy, które podał mu jakiś niemowlak i uśmiechnął się zmieszany do matki dzieciaka, która chyba nie była w pełni świadoma tego, co tak właściwie robił jej podopieczny.
- Ej, Mądrzalski! - słysząc przezwisko wypowiadane przez jego szefa, ledwo udało mu się powstrzymać chęć ciśnięcia w mężczyznę opakowaniem puszek z piwem. Uśmiechnął się tylko spolegliwie.
- Tak, proszę pana?
- Hoseok nie czuje się najlepiej. Idź, zmień go na stacji - właściciel zmarszczył brwi.
Kim westchnął i ukłonił się szefowi, jednak kiedy tylko go wyminął, przewrócił oczami i wyklął go pod nosem. Zostawił swoje stałe stanowisko za kasą i skierował się na zewnątrz, gdzie jego przyjaciel na ogół pomagał klientom w tankowaniu albo najzwyczajniej robił to za nich. Nie mógł odgonić od siebie myśli o tym, co tak nagle musiało stać się Hoseokowi, jeśli szefa kazał mu wziąć przerwę.
Zdążył dopiero usiąść, kiedy jeep podjechał pod stanowisko. Namjoon obszedł samochód dookoła, pukając w przyciemnione okno. Kierowca opuścił szybę.
- Dzień dobry, si-
Słowa uwięzły chłopakowi w gardle. Mężczyzna siedzący za kierownicą zdawał się nawet tego nie zauważyć. Najzwyczajniej wyciągnął w jego stronę wystarczająco dużo pieniędzy, żeby wypełnić cały zbiornik paliwa, nie przerywając rozmowy przez telefon. Może i miał na nosie ciemne okulary, może i jego fryzura była zupełnie inna. Ale to wciąż był ten sam Kim Seokjin.
Namjoon mógłby przysiąc, że rozpoznałby go wszędzie.
Nawet jeśli nie rozstali się w najlepszych stosunkach, serce chłopaka dawniej nazywanego Monem zabiło ze zdwojoną prędkością na jego widok. Okrążył samochód Jina i wepchnął pieniądze do kieszeni. Niby zajmował się tankowaniem, ale jego myśli gdzieś popłynęły. Prawie poślizgnął się w kałuży przy odwieszaniu przewodu paliwowego. Spojrzał w kierunku kierowcy, odnajdując oczy Seokjina w bocznym lusterku. Ale starszy wcale nie patrzył w jego stronę.
Z trudem udało mu się powstrzymać przed naskoczeniem na chłopaka i wykrzyczeniem mu w twarz, że to przecież on. Ale zamiast tego tylko uniósł kciuk w górę i powoli skinął głową. Kierowca w końcu to dostrzegł i włączył silnik, chwilę później znikając z parkingu stacji benzynowej. A Namjoon został tam sam, całkowicie załamany. Niezdolny do funkcjonowania. Jedyną myślą, która w nieskończoność powtarzała się w jego głowie było to, że Seokjin właśnie był tak blisko. Tak blisko i jednocześnie zbyt daleko.
Rozejrzał się, szukając wzrokiem ewentualnych klientów. Nie dostrzegając żadnego samochodu zdecydował się wrócić do budynku i sprawdzić, czy Hoseok może już wrócić na swoje stanowisko. Sam nie był w stanie w żaden sposób się pozbierać. Czekał przy toalecie, spodziewając się, że Hoseok wyjdzie z niej prędzej czy później.
- Dzięki za pomoc, stary - chłopak wyszedł z męskiej ubikacji, ocierając usta rękawem. Namjoon skrzywił się z niesmakiem.
- Luz, nie ma sprawy - odmruknął, odwracając się.
- Serio, nie wiem co bym bez ciebie zrobił - oznajmił wesoło, oplatając Namjoona ramionami.
- Zdechł, najprawdopodobniej.
Kim odparł poważnym tonem i wzruszył ramionami. Starszy cofnął się o parę kroków i zmarszczył brwi. Zmierzył przyjaciela uważnym spojrzeniem od stóp do głów, przekrzywiając głowę.
- Szczerze, jakkolwiek nie doceniałbym twojej obecności tutaj, co ty tu robisz? Ta robota zauważalnie wpędza cię w depresję. Twoi rodzice mają przecież więcej pieniędzy, niż ty kiedykolwiek będziesz potrzebował.
Westchnienie opuściło usta Namjoona, kiedy ten pokręcił głową. W tym momencie wyjątkowo żałował podjęcia się pracy na stacji benzynowej tylko dlatego, że szanse spotkanie Seokjina gdziekolwiek indziej nagle wydały mu się znacznie mniejsze. Nie wiedział o tym, kiedy podpisywał umowę.
- Dokładnie - zamilkł na chwilę. - Moi starzy mają. Chcę zarobić własne pieniądze - powiedział i odwrócił się, wracając do swojego starego stanowiska za kasą.
Jego spojrzenie uciekało w kierunku ulicy, jednak srebrny jeep nigdy nie wrócił na stację.
* * *
ja płaczę, nie żartuję.
od kilku dni nie przestajecie mnie zaskakiwać; liczba folołersów dobiła dzisiaj setki, wyświetlenia i gwiazdeczki przy satellite i meteorze idą w górę przez cały czas. Czytam wszystkie wasze komentarze i po prostu śmieję się jak kretyn. Przez łzy.
chcę wam tylko powiedzieć, że tak cholernie mocno was kocham, i że czuję ogromną dumę, i że moje serduszko rośnie, i-
i że może pora na mały off topic za jakiś czas?
YOU ARE READING
Meteor | Satellite sequel || tłumaczenie
FanfictionWiem przecież, że niszczysz wszystko, czego tylko się dotkniesz. Jak mogłem kiedykolwiek być tak ślepy, żeby dopuścić cię blisko swojego serca?