Prolog

9 0 0
                                    

 W pewnej krainie zwanej Alken, urodził się mały chłopiec imieniem Vulgus. Był on z pochodzenia półbogiem, jednak jego rodzice, Altros i Mekene postanowili porzucić swojego pierworodnego w mrocznym, pełnym niebezpieczeństw i mitycznych stworzeń, lesie zwanym Targos. Małżeństwa mieszane, pomiędzy różnymi rasami, były surowo zabronione, karane wydaleniem a nawet śmiercią. Mały Vulgus nie był świadom swego pochodzenia ani umiejętności jakimi został obdarzony przez swoich rodziców. Maluch miał jednak szczęście – został znaleziony przez strzegących bezpieczeństwa strażników królewskich, którzy zabrali malca do swojego królestwa. Strażnicy ci byli paladynami. Mieli w swym herbie czerwonego, dwugłowego smoka. Był to herb rodu Elis. Wędrowali tak dwa dni, krętymi ścieżkami, aż ujrzeli przed sobą ogromną Twierdzę Tysiąclecia, zarządzaną przez króla Altemira I Wielkiego. Gdy dotarli do Twierdzy, owi strażnicy zaprowadzili Vulgusa do pałacu przed oblicze króla oraz jego pięknej małżonki, Cathy.

- Miłościwy Panie, znaleźliśmy tego oto malucha w lesie Targos podczas codziennego patrolu. - powiedział jeden ze strażników imieniem Paul. - Nie chcieliśmy zostawiać go na pastwę losu, więc przynieśliśmy go tutaj, do Twego zamku.

- Sprowadźcie mojego starszego syna, Tyriusa, niech się zajmie chłopcem. - odparł Altemir po krótkiej chwili.

- Stanie się jak rozkażesz, Panie. - rzekł Andree, drugi z paladynów.

Jak powiedzieli, tak zrobili. Znaleźli Tyriusa wraz z kilkoma innymi paladynami na placu treningowym. Tyrius, wyrośnięty siedemnastoletni chłopiec, ćwiczył właśnie posługiwanie się sztyletem oraz długim, dwuręcznym mieczem wykutym z najwyższej jakości stali przywiezionej z okolic miasta zwanego Valmuria. Chłopak był wysokim blondynem o jasnoniebieskich oczach. Posiadał wcale niemałą muskulaturę ciała, którą zawdzięczał wyczerpującym treningom. Ubrany był w lekką skórzaną kolczugę, skórzany pas, karwasze, metalowe naramienniki, lekkie spodnie oraz buty wzmacniane valmuriańską stalą. Na głowie nosił ochronny hełm z herbem Elis. Kiedy zauważył nadchodzących Paula i Andree, rozkazał towarzyszom zaprzestania ćwiczeń.

- Co to za malec? - zapytał Tyrius przybyłych.

- To Twój nowy podopieczny. - powiedział Andree. - Twój ojciec kazał go do Ciebie przyprowadzić abyś się nim zaopiekował.

- Skoro ojciec tak rozkazał, to niech tak będzie. - Tyrius nie krył zniechęcenia do malca. - Kolejny dzieciak do wyżywienia? A gdzie będzie mieszkać? Ojciec coś o tym wspomniał?

- Nic nie powiedział, kazał nam go tylko do Ciebie przyprowadzić. Nic więcej nie wiemy na ten temat. - Paul był widocznie zmęczony po patrolu i chciał odpocząć.

- Weźcie malca i zaprowadźcie go do Albin, naszej służki, niech wykąpie i porządnie ubierze chłopca. Jak on ma na imię? - spytał królewicz.

- Vulgus. - odparł na to Paul. - Gdy go znaleźliśmy, miał przy sobie kartkę ze swoim imieniem.

- Skądś znam to imię.. Wiadomo skąd pochodzi? - Tyrius był widocznie zafascynowany maluchem po dłużej chwili.

- Niestety nic nie wiemy, była tylko ta kartka i nic poza tym. - Andree podał kartkę chłopakowi.

- Nawet śliczny chłopczyk. Zanieście go Albin. - rzekł Tyrius do paladynów.

Zabrali malucha do służki. Albin była młodziutka, około dwudziestoletnia dziewczyna o pięknych, jaskrawozielonych oczach i płomiennorudych włosach. Właśnie zajmowała się innymi niemowlakami, kiedy do jej domu przyszli strażnicy z kolejnym dzieckiem.

- Witaj Albin. - powiedzieli paladyni.

- Witajcie. Co was do mnie sprowadza? - spytała dziewczyna.

- Przynieśliśmy malca, którego znaleźliśmy w Targos. Król rozkazał się nim zająć Tyriusowi, ale on odesłał nas do Ciebie, żebyś go najpierw wykąpała i ubrała w czyste szaty. - odpowiedział Andree.

- Dobrze, niezwłocznie tak uczynię. - odparła z uśmiechem Albin.

Odebrała malca z rąk strażników. Gdy ci odeszli w swoją stronę, dziewczyna szykowała dla małego kąpiel i czyste ubrania. Wykąpała go i ubrała, po czym położyła go do kołyski aby spokojnie zasnął.

VulgusWhere stories live. Discover now