Wanda miała ochotę polecieć do niebios i skopać dupsko temu, kto tak perfidnie odwzorował jej obecny nastrój pogodą.
Za oknami teoretycznie było spokojnie. Drzewa nie uginały się od przeraźliwego wiatru, a ciemne, niebezpieczne chmury nie pokryły całkowicie nieba. Mimo to gwieździstą kopułę raz po raz rozrywały gwałtowne błyskawice, które z rykiem obijały się o ziemię. Echo grzmotu leniwie, ale z przeraźliwym hukiem rozchodziło się po okolicy.
– Wanda? Chcesz, żeby się ciebie bali?
Spotkali się w kuchni. Kobieta nie mogła spać. Stale dręczyły ją koszmary zbliżającego się nieszczęścia. Dwie postacie, różne niczym ogień i woda, każda z inną ideologią. Błękitny żołnierz walczący w imię wolności. Czerwony człowiek z żelaza broniący zawartego prawa.
Przerwała sen w momencie, gdy miało dojść do tragedii. Zalana potem opuściła swoje pomieszczenie i udała się do kuchni. Z kubkiem gorącego kakao w dłoni opierała się o blat stołu, gdy nagle usłyszała za sobą szmer kroków. Gwałtownie się obróciła i wyciągnęła przed siebie wolną rękę, zatrzymując mocą tajemniczego gościa. Powoli zaczęła iść w jego kierunku, równocześnie przysuwając go do siebie.
Puściła Visiona dopiero wtedy, gdy światło księżyca oświetliło jego twarz.
– Przestraszyłeś mnie – powiedziała z wyrzutem. Mimo to kąciki jej ust lekko uniosły się do góry.
– Wybacz. Nie miałem tego w zamiarze – odpowiedział, idąc za Wandą. Usiedli razem przy stole w jadalni. Nie odezwali się jednak do siebie ani słowem. Dopiero Vision postanowił przerwać ponurą ciszę. Rozpętać burzę.
– Przyłącz się do pana Starka – zaczął spokojnym, ale nalegającym tonem. Próbował spojrzeć Wandzie w oczy, lecz bez skutku. Maximoff wbiła wzrok w podłogę. — Szanuję wybór kapitana Rogersa. Jest osobą, która wie, o co i za kogo walczyć. Nie oznacza to, że popieram jego decyzję. Ty też nie powinnaś...
– Przestań! – znajdujący się na stole wazon z kwiatami, owinięty czerwoną magią, poruszył się niespokojnie. Vision rzucił na niego przelotne spojrzenie, po czym przysunął się do Wandy. Kobieta zapatrzyła się w przestrzeń za oknem: kolorowe błyskawice rozrywały nieboskłon, tworząc świetlisty, przerywany hukiem uderzenia taniec.
– Wando? Źle robisz. Rozumiem, że z kapitanem łączą cię szczególne więzi – słowa zostały wypowiedziane z ledwo dostrzegalnym bólem – ale nie możesz kierować się emocjami. W tej kwestii trzeba myśleć racjonalnie – ponad sto państw zaakceptowało dekret, a ty wybierasz złą stronę? Chcesz, żeby ludzie się ciebie bali?
– Vision, proszę cię, zamknij się – wycedziła przez zęby. Ledwo powstrzymywała złość, która od samego początku tej rozmowy się w niej kotłowała. – To moja decyzja, nie twoja. Ty już wybrałeś. I nie przekonasz mnie. Będę walczyć u boku Steve'a.
Vision gwałtownie wstał. Na jego twarzy malował się gniew. Nie tego oczekiwał – myślał, że łatwo przeciągnie Maximoff na swoją stronę. Że ona zrezygnuje z Rogersa... Nie, nie. To niedorzeczne. Przecież to brzmi, jakby był zazdrosny! Próbował sobie tłumaczyć, że wcale tak nie jest.
– Czego ty nie rozumiesz?! Będą się ciebie bać! Będą cię uważać za potwora!
Zanim się opanował, było za późno. Poruszył i tak już wzburzonym morzem, wywołując sztorm. A on był tylko łodzią, która nieszczęściem znalazła się na tym bezkresie wody.
Przedmioty w jadalni, owiane czerwoną poświatą, zaczęły się niespokojnie poruszać. Meble wściekle łomotały o podłogę, a znajdujące się na nich dekoracje drżały w paralitycznym tańcu. Rozłożone ręce Wandy, która również zdążyła już wstać, także emanowały czerwonym światłem. Vision instynktownie przyjął pozycję obronną.
– Słuchaj, ja nie chciałem cię zranić...
– Co tu się, kurwa, dzieje?
Ostry, niski głos.
Ktoś zapalił w jadalni światło.
Pioruny akompaniowały Nickowi Fury'emu, który mocnym krokiem szedł w stronę skłóconej dwójki.
– Oczekuję wyjaśnień. Macie dziesięć sekund. Czas, start. – Vision i Wanda spojrzeli po sobie zdumieni. Wszystkie przedmioty, jak gdyby nigdy nic, uspokoiły się i wróciły na swoje miejsce.
– Próbowałem tylko jej wytłumaczyć, że...
– Cztery, trzy, dwa... w sumie to mam to w dupie. Macie nie robić przemeblowań o trzeciej w nocy i się tak nie drzeć. Trzecia w nocy, słyszycie? Trzecia w nocy! Cała baza słyszy wasze miłosne kłótnie.
– My nie...
– Teraz ja mówię. Jak już wspomniałem: gówno mnie to obchodzi. Po pierwsze, ma być spokój. Żadnego rzucania przedmiotami. – spojrzał na Maximoff – Po drugie, żadnych konfliktów. Jesteśmy, do cholery, drużyną, czy nie? Takie rzeczy nie mają prawa bytu w Avengersach. No chyba, że już nie chcecie do nich należeć? – Fury'emu odpowiedziała cisza. Przeszył Wandę i Visiona chłodnym wzrokiem. Odwrócił się i odszedł. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach i powiedział:
– Miałem taki świetny sen. Leżałem z niezłą tancerką hula na Hawajach. Boże, to było niezłe – nie mieli pojęcia, czy Nick mówi do nich, czy do siebie. Kiedy tylko zniknął, Vision otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale kobieta nie dała dojść mu do słowa:
– Dobranoc – szybko ulotniła się do swojego pokoju.
Na zewnątrz burza zaprzestała swoich występów. Ustąpiła miejsca dla ciężkiej ulewy i porywistego wiatru, który rzucał kroplami deszczu na różne kierunki. Wizja skopania komuś tyłka nadal była dla Wandy kusząca.

CZYTASZ
Scena balkonowa 《stony》
CasualeSteve Rogers to prawie stuletni żołnierz, któremu młodego wyglądu pozazdrościłby sam Krzysztof Ibisz. Tony Stark - geniusz, miliarder, playboy, filantrop. Ustawa regulująca prawa superbohaterów. Dodajmy do tego dwie skłócone strony, zakazaną miłość...