Hahaha, zdążyłam :D Trollek28 wszystkiego najlepszego! Życzę ci przede wszystkim powrotu do zdrowia i w tym względzie trzymam za Ciebie oba kciuki, siostro :D Życzę również, żeby Twoja wena była mniej kapryśna niż moja, a Twoja pasja do pisania nigdy się nie skończyła^^ Dużo prezentów, dużo pieniędzy i po prostu szczęścia ^^ No, a to mój skromny prezent, który pisałam od dwóch dni, modląc się, aby zdążyć :DDD No i do tego miałam problemy z zasięgiem, więc trochę zajęła mi publikacja xD
Nie wiem, czy się Tobie spodoba ten tekst, ale jestem pozytywnej myśli. To chyba jest humor, czarny humor, a przynajmniej liczę, że mi jakoś wyszedł ;)
— Uchiha.
Spojrzenie mojej szefowej zatrzymuje się na mnie, kiedy tylko wchodzę do skromnego, oszklonego pomieszczenia. Na stole już widzę przykrytą jakimś papierem wódkę i stertę nieruszonych, od zapewne dwóch... nie, nie dwóch, przypominam sobie, że przecież cztery miesiące temu, gdy wysyłała mnie na śmiertelną misję prosto do kolumbijskiej dżungli, również widziałem tę samą stertę papierów. Tak, to musiała być czteromiesięczna sterta.
Niemniej znudzony czekam na dalsze instrukcje. Mam nadzieję, że przynajmniej teraz usłyszę coś milszego niż Uchiha, znowu szykuj się do trumny. Cóż, z pewnością nie każdy agent jest tak doceniany przez własnych kolegów z branży, że ci — na czele z szefową — obstawiają, kiedy w końcu nie wrócę. Powinni się też nauczyć, że Uchiha zawsze wracają, nawet z pieprzonej dżungli.
Kurenai splata dłonie na klatce piersiowej i zakłada nogę na nogę, w ten nieprzyzwoity sposób. Jej oczy w tym czasie dalej uparcie wpatrują się we mnie z dziwną surowością i powagą, jakiej dawno nie widziałem. Szczerze mówiąc, to kurewskie babsko uśmiechało się nawet, gdy wysyłało mnie do Kolumbii. Możliwe, że tym razem chodzi o coś naprawdę ważnego.
Unoszę brew ku górze, ponaglając, by mówiła.
— Wysyłam cię do Maroko — wyjawia beznamiętnie, prawie tak, jakbym miał na jej życzenie zrobić sobie wakacje. Oczywiście takie spokojne, prawdziwe wakacje, a nie strzelankę z seryjnym mordercą. Kurde, muszę pamiętać, by wymazać te nieprzyjemne wspomnienia z głowy. Nic dziwnego, że się odruchowo krzywię.
— Maroko? — powtarzam, starając się brzmieć na wyjątkowo opanowanego.
Potakuje, po czym pochyla się i przesuwa w moją stronę kopertę. Brązową, trochę przetartą, ale zamkniętą. Bez ociągania biorę ją i otwieram. Nie jestem zdziwiony, widząc zdjęcie marokańskiego miasta, potem jakieś slamskiej restauracji oraz na końcu — czyjegoś barku, na którym wytatuowana została niewielka, czarna jaskółka w locie.
— Wyłamał się nam agent, ostatnia jego misja miała miejsce w Maroko, potem zdecydował się porzucić życie zabójcy i działa na własną rękę. Posiada liczne informacje na nasz temat, dobrze się ukrywa i jedyne co na te chwilę możemy powiedzieć to to, że ma umieszczoną na skórze jaskółkę. Musisz go zlikwidować, Uchiha — rzekła ostro, niemalże obnażając zęby. Oczywiście, moja szefowa była nie tylko irytująca, niezwykle perfidna, ale również niebezpieczna. I z nią się nie dyskutowało.
— Znajdź jaskółkę — nakazała raz jeszcze.
— Przyjąłem — odparłem potulnie. W myślach uśmiechnąłem się zadowolony. Maroko, ciepły klimat i do tego jakiś zaginiony agent. To będzie przecież misja marzeń. Co może pójść nie tak, Uchiha?
***
— Och, kurwa, jak ja nienawidzę upałów — mruknąłem, naciągając chustę mocniej na twarz. Przyznam, że nie tylko ubranie powodowało, iż cholernie się pociłem, ale także ta jebana spluwa i noże poupychane do butów. W takich chwilach zastanawiałem się, co mnie pchnęło, by stać się agentem. Ach, no tak... krew, legalne/nielegalne zabijanie i kupa forsy. No i adrenalina, czy jakoś tak to szło. W ustach Itachiego, fakt faktem, całe zdanie brzmiało lepiej.
CZYTASZ
Sasuke Uchiha, zgłoś się! || SasuNaru ✔
FanfictionSasuke Uchiha rusza na misję do Maroko. Wytyczne są proste - znajdź jaskółkę. Ale Sasuke szybko dowiaduje się, że w praktyce nic nie jest proste. Przede wszystkim wtedy, kiedy w twoje plany wplątuje się cywil i ściąga na ciebie całą marokańską mafię...