Jestem dumna, że w końcu to skończyłam! Naprawdę długo pisałam tę część i tak naprawdę miała ukazać się na urodziny Trollek28 jako prezent, aczkolwiek nie zdążyłam, a potem to się rozrosło i ostatecznie dopiero dzisiaj skończyłam. Więc wybacz, sis ;/
Mam nadzieję, że opowiadanie spodoba się Wam równie mocno, co poprzedni rozdział, ponieważ starałam się zachować poziom, ale czy mi wyszło... nie wiem. W każdym razie — miłego czytania wszystkim, którzy tu zawędrują.
— Będziesz infiltrował mafię. Marokańską mafię.
Te dwa zdania zrujnowały moje pieprzone plany w jednej sekundzie. A czułem, że trzeba było zignorować ten przeklęty telefon. Szczególnie, kiedy wyświetlił się wielki, czerwony napis MAMUSIA. To od początku musiało przynieść pecha. Ale ja, oczywiście, naiwnie stwierdziłem, że może chociaż raz stało się coś wymagającego interwencji. Może jakiś wróg przenikał do agencji, rozwalając cały ten szajs po drodze. Może jakiś tajniak próbował ukatrupić Kurenai...
— Jakbyś zapomniała mam urlop — zaznaczyłem sucho. — Dzisiaj go zacząłem.
— Nie lubisz urlopów — stwierdziła z zaskoczeniem.
Warknąłem do smartfona i rozejrzałem się po okolicy. Plaża nad oceanem, grupa przyjaźnie nastawionych, obcych ludzi. Chodzą, rozmawiają, krzyczą. Mój wzrok zatrzymał się mimowolnie na dwóch osiłkach przy barze. Faceci są łysi, nie mają koszulek — tłuszcz więc jest jeszcze bardziej uwydatniony. Gdy jeden mówi coś do drugiego konspiracyjnym tonem, odruchowo sięgam do swoich białych spodenek.
Dotykam głowicy spluwy.
A wtedy ten grubszy wskazuje na jakąś laskę i zaczynają się śmiać.
Puszczam głowicę.
Jestem dzisiaj przewrażliwiony.
— Nie możesz wiedzieć, że nie lubię urlopów, skoro na żadnym nie byłem — mówię w stronę słuchawki.
— Nie miałeś żadnego urlopu? — dziwi się, a mi żyłka na czole zaczyna ostro pulsować.
— Nie, ponieważ za każdym razem, gdy się na niego wybieram, dostaję misję — informuję, starając się być opanowanym. — Za każdym, pieprzonym razem.
— Więc wypoczniesz jak wrócisz z Maroko — zdecydowała.
— I za każdym razem mówisz to samo.
— Nie moja wina, Uchiha — sapnęła zirytowana. — Takie wytyczne. Aha, jeszcze jedno — Uzumaki już do ciebie leci. Przydzieliłam go pod ciebie. Zna Maroko jak własną kieszeń, a z marokańską mafią miał już styczność.
— Ja też znam Maroko i marokańską mafię — mruknąłem jadowicie. — A raczej znałem, dopóki żyła.
W tle usłyszałem trzask szklanki, uderzającej o blat stołu.
— Uchiha, nie denerwuj mnie — warknęła donośnie. — Po tamtych żałosnych wydarzeniach powinnam cię wydziedziczyć. Albo przynajmniej zamordować.
— Przypominam, że do mnie strzelałaś. — Niemal natychmiast nawiedziło mnie wspomnienie miny sekretarki, gdy wyszedłem z gabinetu Kurenai po naszej konwersacji. Faktycznie, wyglądała jakby zobaczyła ducha. Ale cóż się dziwić, spodziewała się pewnie ujrzeć mnie co najmniej bez oka. Ja zresztą też nie byłem pełen optymizmu, gdy dostrzegłem małego kalibru pistolet w ręce szefowej.
— Nie trafiłam, więc się nie liczy.
— Kula przeleciała dwa milimetry tuż nad moją głową — zaznaczyłem.
CZYTASZ
Sasuke Uchiha, zgłoś się! || SasuNaru ✔
Fiksi PenggemarSasuke Uchiha rusza na misję do Maroko. Wytyczne są proste - znajdź jaskółkę. Ale Sasuke szybko dowiaduje się, że w praktyce nic nie jest proste. Przede wszystkim wtedy, kiedy w twoje plany wplątuje się cywil i ściąga na ciebie całą marokańską mafię...