Ciemnowłosy mężczyzna wpatrywał się beznamiętnym wzrokiem w przeciwległą ścianę. Gdyby nie powtarzający się co chwilę ruch powiekami i delikatne unoszenie się klatki piersiowej, postronny obserwator mógłby wziąć go za wyjątkowo realistyczną rzeźbę. Jednak Levi Ackerman rzeźbą nie był - nawet, jeśli pozory sprawiały, że z zewnątrz wydawał się niewzruszony i idealny niczym marmurowa statua, w środku był obecnie niczym więcej, niż kupką chaosu i rozgoryczenia. Ze swego rodzaju transu wyrwał go cichutki szelest. Spojrzał w kierunku, z którego dotarł dźwięk, a jego spierzchnięte usta wykrzywiły się w bolesnym grymasie. Na podłodze, tuż obok drewnianego stołka leżała czarna marynarka. Już chciał się podnieść i opuścić wannę - co prawda sprzątał dzisiaj rano, ale przecież nie mógł pozwolić, by ubranie leżało od tak na podłodze - gdy nagle bezsilnie opadł z powrotem, zanurzając się ponownie w gorącej wodzie. To była Jego marynarka. Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą.
~~~
Wyprawa za mury dobiegła końca. Po raz pierwszy Zwiadowcy przetestowali formację szerokiego rozpoznania, jednak mimo to w korpusie panowała przygnębiająca atmosfera spowodowana nieodwracalną utratą wielu towarzyszy broni.
Ponury nastrój udzielił się także młodemu Ackermanowi, który stał noszalancko opary o ścianę, spojrzeniem wypalając dziurę w znajdujących się naprzeciwko drzwiach. Sam nie wiedział, na co tak właściwie czeka. Całą tę sytuację tłumaczył sobie tym, że po śmierci Farlana i Isabel najzwyczajniej w świecie potrzebował kontaktu z innym człowiekiem. Dlaczego w takim razie nie wybrał Okularnicy? Poza tym, że chyba porządnie uderzyła się w głowę wydawała się być całkiem w porządku. Z kolei Smith zaimponował mu swoją postawą - od początku wiedział, jaki jest prawdziwy cel Levia i jego towarzyszy, a gdy ten rzucił się na niego z pięściami, ze spokojem - jakby mówił do małego dziecka, wytłumaczył mu, że wszystkiemu winni są tytani i że ludzkość nie może dłużej żyć za wyimaginowaną zasłoną. Mówił z taką pasją, że Levi poza stwierdzeniem, że podobnie jak z Okularnicą jest z nim coś nie tak, postanowił mu zaufać i podążyć za nim i resztą Zwiadowców. Wstyd było mu się do tego przyznać, ale gdzieś w środku czuł niewyobrażalny podziw dla tego irytującego blondasa z jeszcze bardziej irytującymi brwiami i źle czuł się z tym, jak go potraktował.
- Szlag by to - mruknął pod nosem i omiótł lekceważącym spojrzeniem Bogu ducha winne drzwi. Zdecydowanym ruchem zapukał i skrzyżował ręce w oczekiwaniu na jakiś gest ze strony mężczyzny.
- Proszę. - na dźwięk tego głosu chwilowo się zawahał, ale nie dając niczego po sobie poznać pewnie chwycił za klamkę i przekroczył próg gabinetu młodego pułkownika korpusu zwiadowczego.
CZYTASZ
Goodbye, My Lover {EruRi}
FanfictionGoodbye my lover Goodbye my friend You have been the one You have been the one for me Piosenka przewodnia - J. Blunt "Goodbye my lover"