#1. Tak bardzo was przepraszam.

2.1K 147 66
                                    

Byłam w trakcie krojenia cebuli, kiedy usłyszałam trzask drzwi. Robert wrócił. Oczy miałam załzawione przez to przeklęte warzywo. Zaciągnęłam lekko nosem, wycierając ręce w ręczniczek, który leżał akurat obok mnie na szafce. Słyszałam jak mój ukochany rozbiera buty i rzuca swoją torbą na pobliską szafkę, która mieściła się w korytarzu. Z uśmiechem na ustach ruszyłam ku Robertowi.

Stanęłam w progu drzwi, obserwując cicho, każdy jego ruch. Jak na prawnika przystało, był nienagannie elegancki. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitur i ułożone włosy tak, że ani jeden nie odstawał w inną stronę niż inne.

Robert Spenson był człowiekiem sukcesu.

- Coś się stało? - spytał. Nawet nie zauważyłam, kiedy zakończył wszystkie wykonywane czynności i do mnie podszedł.

- Nie, dlaczego pytasz? - uśmiechnęłam się do niego promiennie.

- Masz łzy w oczach - zauważył. Machnęłam obojętnie ręką, a mężczyzna uniósł brwi.

- Kroiłam cebulę.

Skinął głową na znak, że rozumie. Pocałował mnie przelotnie w usta i zabrał się za poluźnianie krawatu, który miał na sobie. Westchnął ciężko, patrząc na plik kartek, który leżał obok jego torby. Zrzucił krawat i chwycił za rączkę od torby. W drugą dłoń wziął jeszcze plik kartek i wyminął mnie, idąc prosto do swojego gabinetu, gdzie zapewne będzie siedział do osiemnastej. Tak jak zawsze.

Mimo tego, że mojego męża można było uznać za pracoholika, byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Tworzyliśmy ją we trójkę, razem z naszą szesnastoletnią córką – Jasmine, która była prze kochaną nastolatką. Wiem, trzy czwarte matek mówi tak o swoich dzieciach, ale takie już jesteśmy. Nasza córka nie sprawiała wiele kłopotów. Praktycznie w ogóle ich nie miała. W szkole miała dobre oceny, uczyła się, tryskała szczęściem. Ciągle się uśmiechała i była dobra oraz pomocna dla wszystkich. Z Robertem staraliśmy się dawać jej wszystko, co tylko chciała. A nie chciała wiele, naprawdę. Czasem wspominała o nowym telefonie, by "iść z duchem czasu". Nigdy nie potrafiłam zrozumieć tego wyścigu między nastolatkami. Zachowywali się tak, jakby nowy, lepszy telefon sprawiał, że jego właściciel od razu stawał się lepszy. Ale co poradzić, to były jeszcze młodzi ludzie, nie do końca zdający sobie ze wszystkiego sprawę.

Wróciłam do robienia obiadu, gdy z zamyślenia wybudził mnie radiowy mówca, ogłaszając, że dochodzi piętnasta. Nuciłam pod nosem starą piosenkę, którą właśnie puścili. Wyłożyłam ryż na talerze, czekając aż sos, do którego przed chwilą wrzuciłam pokrojoną wcześniej cebulę, będzie gotowy.

- Obiad! - Krzyknęłam z kuchni.

Czekałam minutę, jednak nikt się nie zjawił. Westchnęłam ciężko i po tym, jak wlałam do szklanek kompot z wiśni, opuściłam kuchnię, kierując się najpierw do biura mojego męża. Zapukałam do drzwi. Nie wiem, dlaczego to robiłam. Przecież byłam we własnym domu.

- Kochanie, obiad - powiedziałam do Roberta, gdy otworzyłam drzwi. Mężczyzna siedział za biurkiem, pochylony przed papierami.

- Zaraz przyjdę - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Skinęłam głową i nie chcąc mu dłużej przeszkadzać, zamknęłam cicho drzwi i udałam się schodami na górę do pokoju córki.

Dochodząc pod drewnianą płytę, usłyszałam cicho grającą muzykę. Jak zwykle, był to jakiś rockowy kawałek. Jasmine miała kompletnego bzika na punkcie właśnie takiej muzyki. Zapukałam, jednak nie dostałam odpowiedzi. Westchnęłam cicho i nacisnęłam na klamkę. Drzwi ustąpiły, a moim oczom ukazały się ciuchy porozwalane na podłodze, a także rozwalona na łóżku pościel. Pokręciłam na to bezradnie głową i weszłam w głąb pomieszczenia. Nie zobaczyłam córki, na co zmarszczyłam brwi.

Save a humanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz