3 rozdział

1.5K 134 190
                                    

Evan

Przez dłuższą chwilę nie zdawałem sobie sprawy, gdzie jestem, bo do moich nozdrzy trafiały zapachy pysznego jedzenia, zupełnie jak za dawnych lat u mamy. Tylko ona potrafiła tak pichcić, by już na sam zapach ślinka ciekła po brodzie. Olivia nigdy nie gotowała domowych obiadków. Jeśli postanowiła coś przygotować, to były to fit sałatki lub kurczak z patelni grillowej. Jadaliśmy więc na mieście, ja najczęściej wysmażonego steka z ziemniakami, a ona tę swoją zieleninę. Pilnowała się na każdym kroku. Wiecznie słyszałem, że jak przytyje, to od razu będzie widać w telewizji.

Bezwiednie przetarłem twarz i faktycznie poczułem wilgoć. Zamrugałem oczami, przyzwyczajając się do światła. W głowie mi pulsowało, a całe ciało miałem zesztywniałe. Bolało jak cholera. Na szczęście byłem u siebie, ale coś mi nie pasowało, a świadomość dopiero powoli do mnie docierała.

– Amandine! – krzyknąłem, ale z mojego gardła wydobył się jakiś charkot. Odchrząknąłem i spróbowałem jeszcze raz. Odpowiedziało mi poruszenie w kuchni.

– Evan, jak się czujesz?

Jej pokiereszowana twarz pojawiła się w drzwiach. Posłała sarnie spojrzenie, a mi zrobiło się lżej na sercu, że nadal tu jest, że nie odeszła, jak zapowiadała. Nie rozumiałem tego uczucia, przecież nie mogłem się zakochać w dziewczynie, którą znałem raptem od kilku godzin i tak naprawdę z nią niewiele rozmawiałem. To tylko mógł być żal. Nic innego. No może jeszcze pociąg fizyczny odgrywał tu dużą rolę. Była seksowna, mimo siniaków, ale zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Roztaczała wokół siebie taką aurę tajemniczości, aż miałem ochotę poznać każdą myśl, która przebiegnie przez jej śliczną główkę.

– Jesteś, nie odeszłaś.

– Nie.

Między nami zapadło milczenie. Wyglądała na zakłopotaną, wręcz namacalne było to, że coś zbroiła.

– Amandine...

– Evan...

– Chcesz mi o czymś powiedzieć?

– Ja, hmm. Bo ja sprzątałam i gotowałam... i... używałam wodę.

– Woda się skończyła?

– Tak. Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak się stanie. Nie bądź zły, proszę.

– Dlaczego mam być zły? Dziewczyno, to normalne. Trzeba napompować wodę ręcznie.

Łzy stanęły jej w oczach, które patrzyły teraz z ulgą. Na usta cisnęły mi się same najgorsze przekleństwa. Ten bydlak zrobił z niej zaszczute zwierzę.

– Bałam się, że coś zepsułam. Ugotowałam obiad. Podać ci tutaj?

– Nie, już wstaję.

Zacząłem się podnosić, stękając jak rodząca kobieta, ale mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Amandine weszła, by mi pomóc. Gdyby nie pilna potrzeba odcedzenia kartofelków, pozwoliłbym, żeby się mną zajęła.

– Wybacz mi strój, ale nie jestem w stanie się ubrać, chyba że mi pomożesz.

Jej rozbiegany wzrok zatrzymał się na moim przyrodzeniu, które, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, drgnęło. Cholera, nie teraz! – beształem mojego fiuta. Bokserki powoli zaczynały mnie uwierać.

– W porządku, jest gorąco, nie przeszkadza mi to.

Jednak wychwyciłem w jej głosie drżenie, które usilnie maskowała. Podprowadziła mnie do łazienki, a ja jej nie poznałem. Płytki, które kiedyś były białe, odzyskały swój kolor. Zszarzałe fugi biły po oczach czystością. Mała wanna lśniła, tak samo muszla klozetowa. Na wyszorowanej, drewnianej podłodze leżał wyprany dywanik, który nagle okazał się zielony. A w lustrze dostrzegłem swoją podobiznę, której od dawna nie widziałem. Nigdy nie byłem czyściochem, ale ona uświadomiła mi, jak wielkim byłem brudasem.

Amandine. Pragnienie miłości JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz