1. [Stara Wersja 1.0]

5.1K 255 101
                                    

[Perspektywa Aftona]

Siedziałem w salonie przed telewizorem z towarzyszącą mi butelką piwa. Kolejny łyk, niedbale zerknąłem na ilość trunku. Mniej niż połowa. Oparłem się o podgłówek szarej kanapy, zamykając oczy. Westchnąłem ciężko. O północy mam spotkanie z Catonem. Podobno zamówił parę kostiumów, przy czym przyda się je przetestować. Zwykle sami tworzymy nowe śmiercionośne przebrania, jednakże on chciał spróbować wytworów internetowych spółek. Przekonywałem go, że za tak niską cenę muszą mieć jakiś haczyk. Bezskutecznie. Zamówił animatrony oparte o wygląd morderczych maszyn z Freddy Fazbear's Pizza i poprzednich, legendarnych pizzerii.
Były tak samo słodkie za dnia, jak mroczne nocą. Caton mówił, że owe podróbki różnią się jedynie strojem i oprogramowaniem. Głos, endoszkielet, sprężyny... wszystko takie samo... Z początku bałem się. Dlaczego? Twórca przecież mógł wdrożyć własny, ukryty program obserwacyjny, przypuśćmy, do analizy warunków. Skutkowało by to odkryciem naszego tajnego sekretu - to my porywamy te dzieciaki. Co noc po mieście walają się ulotki informujące o zaginionej córce, porwanym chłopcu... Wtedy nie będzie ciekawie. Jeśli nas znajdą, koniec z Afton Robotics ver. 2... Martwię się, ale mam też nadzieję, że Caton wie co robi. Tak sądzę... Wybiła dwudziesta trzecia. Chwiejnym ruchem wstałem i podeszłem do niewielkiej komody. Upewniając się, że nikt mnie nie obserwuje, wyciągnąłem z szuflady kluczyk. Pobiegłem na piętro, wprost do mojej sypialni. Schyliłem się pod łóżko, by wyciągnąć fioletową skrzynkę z logiem AR.v.2. Otworzyłem ją srebrnym kluczem, po czym wyjąłem z niej trzy dzienniki: fioletowy - należący do mnie, żółty, który był własnością Catona i czarny, symbolizujący nasze połączone siły zła, zawierający wspólne plany kostiumów, rozkład spotkań, zarys wydarzeń i przygód w spółce... Otworzyłem go na pierwszej stronie.
- 'Afton Robotics version 2 - powołana przez mnie i Williama A., Motto: Zwabiaj dzieci i zamknij w piwnicy, a na dobre wyjdzie, podpisano - Caton'... - przeczytałem na głos ze łzami w oczach. Parę lat temu zaczęliśmy wspólnie projektować animatrony... Wtedy naszymi ofiarami były jedynie dzieci bawiące się w pizzerii... Poznaliśmy się niedługo po słynnym The Bite of '87, spotkał mnie użalającego się nad swoim życiem. Moja córka, Elizabeth, została zamknięta w tym pieprzonym robocie, którego stworzyłem... Można powiedzieć, że to moje dłonie ją zabiły. Dziś jej urodziny... Chciałbym znów usłyszeć ten głosik, poczuć te rączki tulące mnie nieraz po pracy... Ale nie mogę... 'Baby' trzyma ją w sobie, moją martwą córkę... Jeszcze wcześniej odszedł mój synek, lecz to inna, nieprzyjemna historia...
Wkrótce wciągnął mnie w swój biznes, przez co ciężkie morderstwa wiszące na mym sumieniu wzrosły. Wiem, że zawiodłem ich wszystkich... Z trudem wstrzymałem płacz i przewróciłem na następną stronę.. Tam znajdował się rozrys pierwszego kostiumu stworzonego przez nas samych. 'Fency' była białą kozicą w żółtawym fartuszku i kapeluszu z kwiatami, a na wierzchu jednej z łap przymocowana była taca. Miała roznosić napoje, jednak szybko wycofaliśmy ją z użytku. Powód? Po wielokrotnym przypadkowym przedostaniu się cieczy do jej mechanizmu, mimo zabezpieczeń, modulator głosowy przestawił się całkowicie i całe mechaniczne ciało zacinało się co krok. Innym niewypałem był 'Cranny' - kostium kraba. Musieliśmy chyba wtedy wypić zbyt dużo remnantu, bo nie w każdej pizzerii na gitarze gra zielony skorupiak z zezem i skrzydłami wróżki. Nie rozebraliśmy go na części - do teraz służy za 'magazyn'... Dla sprostowania, magazyn papierosów, a raczej petów. Traciłem poczucie czasu
przewracając na kolejne strony, aż nie usłyszałem melodii dochodzącej z telefonu. Spojrzałem na ekran, przy czym mało nie dostałem zawału.
- CO TY DO CHOLERY ROBISZ?!! MIAŁEŚ BYĆ PUNKT DWUNASTA!!! JEST WPÓŁ DO DRUGIEJ, CZŁOWIEKU! - krzyki Catona zmotywowały mnie bym się jak najszybciej zbierał.Niechlujnie spakowałem rzeczy do torby, ubrałem się i zamknąwszy dom podbiegłem do auta.

Niechlujnie spakowałem rzeczy do torby, ubrałem się i zamknąwszy dom podbiegłem do auta

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Sory stary, przysnąłem sobie... - skłamałem z naturalną niewinnością, odpalając moje fioletowe lamborghini. On tylko westchnął i się rozłączył.
Przemierzałem kolejne ulice, ciemne jak nigdy. Jedynie świetlisty blask księżyca torował mi drogę pochłoniętą mrokiem. Włączyłem radio, a raczej skonfigurowałem swój telefon na bluetooth i puściłem ulubioną piosenkę mej byłej żony. Zawsze, gdy gdzieś jechaliśmy prosiła, bym ją włączył. Zdążyła jeszcze jej przesłuchać przed tragicznym wypadkiem, który wydarzył się przed przyjściem na świat Chrisa - najmłodszego Aftona. Mieliśmy wizytę, już osiem miesięcy nosiła go pod swym sercem... Gdybyśmy nie uderzyli w to drzewo, nie leżałaby w stanie krytycznym na OIOM'ie, urodziłaby normalnie i nadal by żyła. Jak to się stało?
Pamiętam tylko to, że na jezdnię wybiegło kilkoro dzieciaków, przez co skręciłem gwałtownie wpadając centralnie w drzewo przy drodze. Podobno nie wyniosłem z tego żadnych poważniejszych obrażeń, poza jednym. Psychika. Ona... pękła, się skruszyła na milion kawałków. Od tamtej pory nienawidzę cudzych dzieci...
Wsłuchałem się w melodię, po czym zacząłem sobie nucić pod nosem:
- You can be my guiding light...Keep me...Company in the night...
Renata uwielbiała to śpiewać. Jej anielski głos idealnie komponował się z utworem...
Nim się obejrzałem znalazłem się pod pizzerią. Zaparkowałem samochód i udałem się na tyły, w stronę piwnicy. Ziewnąłem i zbliżyłem kartę do czytnika, otwierając przejście do korytarza. Na samym końcu tkwiły drewniane drzwi z napisem 'AR2 - Company' i namalowaną twarzą Springbonniego...

===

Ilustracja wykonana przez _Marcel_ina_, za którą ślicznie dziękuję ;3. Polecam wpaść na chwilę na jej profil i zostawić jakiś ślad po sobie ^^

| Speak To Me Again | [Caton X Afton] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz