4.

92 23 9
                                    

Przez następne dni starała się nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Starała się zapełnić swój umysł codziennymi sprawami i problemami, skupić się na lekcjach i klasowym życiu. Tak, starała się.

Ale nie do końca jej to wychodziło.

 Nie sądziła, że to będzie takie trudne. Nieważne, co robiła – czy siedziała nad zadaniami z matematyki, czy po prostu czytała książki – wciąż łapała się na tym, że odtwarza w umyśle (wręcz odruchowo, nawet nieświadomie) obrazy i uczucia, które wypełniły ją całą tego dnia, kiedy pobiegła za szaro-burym kotem i trafiła do dziwnego lasu.

 Wspominała dreszcze i niesamowity spokój, podekscytowanie, obawę i fascynację. Gęste jezioro, zaskakująco ludzkie spojrzenia zwierząt i tę niesamowitą, nieziemską energię, wibrującą w samych jej kościach.

 To właśnie ona sprawiła, że wybrała ucieczkę. A choć z początku sądziła, że dokonała właściwego wyboru, teraz nie była już tego taka pewna... a owa pewność malała z każdym kolejnym upływającym dniem.

 Dokładnie tydzień minął od przypadkowej wizyty w lesie i Nora, zamiast skupić się na lekcjach, patrzyła tęsknie przez okno, przygryzając opuszek kciuka i zastanawiając się z przygnębieniem, dlaczego jest takim tchórzem.

 Zawsze nim była.

 Gdyby miała więcej odwagi, posłuchałaby swojego serca i poszłaby tam, gdzie jej wskazuje – na żwirowe ścieżki, na łąkę, w poszukiwaniu lasu. Gdyby miała więcej odwagi, nie zwlekałaby.

Sprawdziłaby, czy to miejsce naprawdę istnieje, czy to tylko upał i jej wyobraźnia zamąciły jej w głowie.

 A może tego właśnie się bała? Że las okaże się zwykłym lasem, co czuła, omamami, a to, co widziała, iluzją?

 Nieważne, tak czy siak po prostu powinna tam...

 – Nora. – Słysząc swoje imię, odwróciła twarz od okna.

 – Tak? – zapytała, patrząc w stronę tablicy i ignorując spojrzenia, które przez ramię rzucali jej uczniowie siedzący wokół niej.

 – Wróć do nas. – Pan Kowalski wysoko uniósł brwi.

 Zamrugała, zarumieniła się lekko i spojrzała na swoje kolana.

 – Przepraszam – wymamrotała pod nosem.

– Mniejsza. – Pan Kowalski machnął ręką i zaczął pisać na tablicy. – Kiedy byłem młodszy, też dużo spoglądałem przez okna na lekcjach. Może to kwestia tego, że po dachach chodziło wtedy sporo ludzi i zastanawiałem się, czy któryś z nich spadnie. Byłem wrednym dzieckiem. – W klasie rozległo się parę chichotów. Nauczyciel angielskiego uśmiechnął się i zerknął na Norę, żeby zobaczyć, jak zareagowała, ale napotkał jedynie jej kamienną twarz i nachmurzone spojrzenie. Odchrząknął więc, odważnie uśmiechnął się szerzej i odwrócił z powrotem do tablicy. – A teraz, kontynuując temat lekcji...

 Nora westchnęła w duchu, kiedy uwaga wszystkich na powrót skupiona została na nauczycielu. Nazwała też siebie spiętą kukłą. Po prostu wolała nie śmiać się na lekcjach – to nie było zarezerwowane dla niej, a dla innych.

 Przez jakiś czas słuchała wypowiedzi Erica na zadane mu pytanie, a później Chrisa, który postanowił nie zgodzić się z jego stwierdzeniem (ta dwójka za sobą nie przepadała), ale potem jej uwagę na powrót przykuł zwyczajny widok za oknem – brukowany dziedziniec, szumiące, stare drzewa, dziurawy płot. Jakieś dziecko przewróciło się na schodach, a jego kompani wybuchli śmiechem. Sprzątaczka wymieniała worki w koszach na śmieci, robotnik reperował ławkę.

 Prawie przestraszyła się lądującej na parapecie sroki. Prawie.

 Nora oparła łokieć o ławkę, wykorzystując sytuację, żeby przez uchylone okno przyjrzeć się ptakowi. Ostatnio z tak bliska widziała ten gatunek w lesie. Sroka zatrzepotała skrzydłami, odwróciła się do niej bokiem, przekrzywiła główkę i odwzajemniła spojrzenie, mrużąc podejrzliwie czarne oko. Następnie otworzyła lśniący dziób i wydała z siebie głośny skrzek.

 Powtórzyła to jeszcze parę razy, z każdym skrzecząc coraz głośniej.

 – Czy może ktoś zamknąć okno? – odezwał się wreszcie Ryan znużonym tonem. – Dostaję nerwicy przez tego chol... przez tego ptaka.

 Sroka natychmiast zamknęła dziób. Rzuciła Norze ostatnie spojrzenie, a potem rozłożyła skrzydła i odleciała.

 Dziewczyna po paru chwilach uśmiechnęła się półgębkiem. Może znowu coś sobie wymyśla, ale nagle zyskała pewność. Nie ma mowy, żeby tam nie wróciła.

 Postukała długopisem w zeszyt. Już niedługo.

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz