Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nic się nie zmieniło, no po za moją walizką. Była otwarta i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była w środku pusta, a ja jej nie wypakowywałam. Wstałam mozolnie z łóżka, założyłam swoje czarne kapcie i ruszyłam w stronę kuchni.
-Tak.. Mhm, dokładnie. Ma być nowocześnie, tak jak z panem uzgodniłem. Tak. Dziękuję, do widzenia. - stanęłam w progu drzwi kuchennych i spojrzałam pytająco na tatę.
-Hej słońce. - uśmiechnął się co odwzajemniłam.
-Hej, z kim rozmawiałeś?
-Dzwoniłem do dekoratora wnętrz. Chcę wyremontować górę domu. - oznajmił na co przytaknęłam. Zabrałam z blatu jedną z wielu kanapek. Widząc udawaną, zirytowaną minę taty zaśmiałam się i poszłam do 'mojego' pokoju. Miałam jednak obawy, że cały ten dom, nie był ani trochę mój. W tedy zobaczyłam swoją walizkę i przypomniało mi się, po co wyszłam z łóżka.
-Potem zapytam.. - mruknęłam do siebie cicho.
-O co? - usłyszałam cichy charkot przy swoim uchu. Wystraszona krzyknęłam i odbiegłam do przodu potykając się o dywan. Liczyłam na bolesne spotkanie z ziemią, jednak zimny ucisk na moich nadgarstkach przeszkodził w tym. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam moją kanapkę leżącą na ziemi. Jęknęłam zawiedziona, że jej nie zjem, wyglądała pysznie.. Wstałam i odwróciłam się do Demona. Puścił moje nadgarstki i podał mi coś. Moją kanapkę, mianowicie.
-Jak ty.. - obróciłam się. Nie było śladu po kromce chleba - Czemu to robisz?- spojrzałam na niego zszokowana. Jeszcze wczoraj, rzucał mną po pokoju... Zauważyłam w jego oczodołach cień gałek ocznych. Małe iskry zieleni, zatopiły się w mojej pamięci. Jednak gdy tylko mrugnął, wszystko zniknęło, jak on sam. Usiadłam na łóżku i wpatrzona w miejsce gdzie przed chwilą wstał zaczęłam jeść kanapkę.A może on ją otruł?
Pomyślałam, jednak pokręciłam szybko głową na boki. To nie możliwe, smakuje za dobrze. Gdy przestałam snuć teorie spiskowe w mojej głowie, postanowiłam się ubrać. Na nogi wsunęłam czarne jeansy, a do tego ubrałam szarą bluzkę. Pomalowałam rzęsy i bezbarwną pomadką przejechałam po ustach. Nagle poczułam nieprzyjemny chłód, a mój nadgarstek został boleśnie wygięty do tyłu, przez co upadłam na ziemię krzycząc. Rozejrzałam sie po pokoju, jednak nie zauważyłam nic, co mogło by spowodować mój ból. Wstałam i zamknęłam na chwilę oczy. Wzięłam głęboki oddech i otwarłam je, widząc przed sobą jego twarz.
-Kim ty jesteś?! - odsunęłam się od niego.
-Kim jestem, pytasz? - zaśmiał się - Jestem twoim koszmarem słonko. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze, tak.. Fałszywie. Po chwili rzucił mną boleśnie na łóżko i przyszpilił do niego siadając okrakiem na moich biodrach. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a oddech stał się nierównomierny. Nachylił się nad moją twarzą, a ja zaczęłam krzyczeć. W tedy on otworzył usta, a z jego gardła z prędkością światła wysunął się ogromny, czarny jęzor, który wbił się w moje gardło. To potwornie bolało i czułam, że coś jest ze mną nie tak jak powinno. Po chwili odczepił się ode mnie i zniknął. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swoje ręce. Były blade i pokaleczone.
-Zobacz w lustro kochanie. - zachrypiał mi do ucha i pocałował mój policzek, po czym zniknął. Podbiegłam do lustra i głośno krzyknęłam. Wyglądałam jak on. Moje brązowe włosy falami układały się na moich ramionach i plecach, w miejscu szarych oczu, powstały ciemne i mroczne oczodoły, a z nich wylewała się jakby czarna krew, która zastygła na moich policzkach. Na twarzy wiele ranek i blizn, tak jak i na reszcie ciała.
-Co ty mi zrobiłeś?! Jak mogłeś?! Myślisz, że ja chciałam tu mieszkać?!- krzyczałam w przestrzeń dopóki mój tata nie wszedł do pokoju.
-Córeczko, dlaczego tak krzyczysz? I dlaczego ty płaczesz?! - podbiegł do mnie i mnie przytulił.
-Czy-czy ty widzisz j-jak ja wy.. Wyglądam?! - zapytałam płacząc z bezsilności. Mieszkam tu dwa dni, a już mam tego miejsca dosyć.
-Kochanie, to że masz nie uczesane włosy, nie robi z ciebie potwora. - zaśmiał się, a ja oderwałam się od niego i spojrzałam w lustro. Byłam normalna.. Czyli byłam "straszna", tylko gdy on był w pobliżu? Nim się obejrzałam, mój tata opuścił pokój, a ja spojrzałam na ręce. Był tutaj. Właściwie, dobrze, że to zrobił, cokolwiek on mi zrobił.. Teraz będę wiedziała, kiedy jest obok.
-Możesz mi powiedzieć, jak do cholery się zmieniłaś?! - krzyknął przewracając mnie.
-Przecież.. Jestem taka tylko gdy jesteś w pobliżu, tak? - zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Nie! Powinnaś być taka zawsze! Rozumiesz?! Z a w s z e! - chciał mnie uderzyć, ale zatrzymałam jego rękę.
-Nie dotykaj jej. - wychrypiałam demonicznym głosem. Po chwili przestraszona puściłam go. To nie byłam ja.. Ja nie mam tyle siły, ja tego nie zrobiłam.
-Coś ty mi zrobił do cholery?! - krzyknęłam i zaczęłam płakać.
-T-to nie miało tak być.. - szepnął i zniknął. Co nie miało tak być?°=°=°=°=°=°=°=°=°=°=°=°
Witam Was kochani w nowym rozdziale. Jesteście ciekawi co dalej? Zostańcie na dłużej i zmotywujcie mnie gwiazdką XD ❣️
Strzałka 💜