Max obudził się jak zawsze wcześniej od wszystkich. Neil dalej wtulał się w swoją poduszke, czasem szepcząc coś pod nosem, a na dworze było słychać jedynie ćwietkotanie ptaków, które zastrzeliłby Max, gdyby tylko dostałby spluwę do swoich małych rąk.
Przeciągnął się, po czym zeskoczył z łóżka, i po drodze chwytając swoją niebieską bluzę i jego ulubiony kubek, wyszedł na zewnątrz. Z powodu wczesnej godziny, na dworze było dość zimno, tworząc na skórze mulata gęsią skórke. Jednak taka pogoda mu odpowiadała, tylko tak mógł w spokoju otrzeźwić swój umysł, który cały dzień musiał wysłuchiwać głupot gadanych przez obozowiczów, czy też Davida i Gwen.
Po chwili postoju przed namiotem, ruszył do stołówki, gdzie zaparzył sobie kawę z dodatkiem mleka. Gdy kubek był napełniony płynną kofeiną do pełna, usiadł pod flagą obozu Camp Campbell, powoli sącząc napój. Często takie samotne siedzenie porwadzi go do refleksji.
Musiał przyznać, że wiele ważnych chwil w jego życiu, przydarzyło się właśnie tutaj. Decyzje, które miały mieć znaczenie dopiero w przyszłości, zostały dokonane w te wakacje. Max nawet nie przypuszczał, że tyle może się zmienić w niecały miesiąc. Ludzie którzy pokazali mu co to jest prawdziwa przyjaźń, radość, smutek i żal. Tego nie mógł nauczyć się w domu, gdzie jego rodzice wogóle się nim nie interesowali. Pomyśleć można, że rodzice to najważniejsze osoby w naszym życiu, z którymi nie chcemy się nigdy rozdzielać, jednak dla naszego dziesięciolatka, najważniejsze osoby w jego życiu to te, poznane właśnie na tym obozie. Z czystym sumieniem mógł stwierdzić, że o wiele bardziej kocha swoich przyjaciół a niżeli rodzinę. Jednak, nigdy nie przyznalby się na głos. Wiedział, że nie może często pokazywać swoich emocji. Bo kiedy otwieramy się przy kimś, strata tego kogoś boli sto razy bardziej niż powinno.
- Hej Max - Neil ziewnął, podchodząc do zielonookiego. Widać było, że się nie wyspał ale cóż sie dziwić, gdy do drugiej nad ranem pracował w swojej mini-pracowni chemicznej?
- Jak leci Neil?- Dopił swoją kawę, przez chwilę dziwiąc się, jak szybko kubek został opróżniony. Wzruszył jednak ramionami, podchodząc do przyjaciela.
- Dobrze, dobrze. Idziemy na stołówkę czy czekamy na Nikki?
- Dogodni nas- Mulat ruszył do środka, stając w kolejce po śniadanie do kwatermistrza.
~***~
- Siema dzieciaki- Gwen wyszła z chatki opiekunów, trzymając plik kartek w lewej dłoni. Zawsze po śniadaniu mieli małą zbiórkę, na której David lub wspomniana wcześniej kobieta tłumaczyli, co obozowicze będą dziś robić.
- Może wkońcu pójdziemy upolować niedźwiedźa!- Zielonowłosa zadrżała, z każdą sekundą ekscytując się coraz bardziej. Nikki zawsze miała swoje dzikie pomysły, na które Max oraz Neil tylko przytakiwali. W sumie, każdy miał swoją ulubioną rzecz do robienia, i nie chcieli zbytnio wchodzić drugiemu na ambicje z takimi słowami jak "to jest głupie" czy też " mógłbyś już z tym skończyć". Nikki uwielbiała niebezpieczne sytuacje, Neil naukę a Max dokuczanie i utrudnianie innym życia. Tak poprostu było.
- Co wy na to, byśmy wszyscy popływali w jeziorze? Jest świetna pogoda!- Fioletowooka uśmiechnęła się szeroko, jednak Mulat zauważył, że zbyt szeroko. Zmarszczył brwi, przypatrując się swojej opiekunce. Coś tu nie grało, a Max był zbyt bystrym dzieckiem by tego nie nie zauważyć.
- Wkońcu ubiore swoje nowe kąpielówki!- Nurf wyrzucił ręce do góry, biegnąc szybko do swojego namotu.
- Ale, nie moge zdjąć skafandra!- Space kid -lub poprostu Neil numer2- złapał ciemnowłosą za ręke z paniką w oczach- udusze się, przecież na tej planecie nie ma tlenu!- zaczął swoją zabawę w astronautę, "komunikując się" z dowództwem. Opiekunka jedynie westchnęła zapewniając Space kid'a że nic mu sie nie stanie, jeśli zostawi swój hełm na głowie.
CZYTASZ
Goodbye | Maxvid/Dadvid
Fanfiction×One shot× David wyjeżdża, zostawiając obóz, wspomnienia oraz... Maxa.