Prolog

1K 90 24
                                    

Trzy kroki od morza. Nadal czuję ten delikatny spływ wody, która wyrusza na moje stopy. Szum wiatru, mewy wydające te swoje dziwne dźwięki, które w pewien sposób jednak przynoszą ukojenie. Zerkam niewinnie w stronę zachodu słońca. Moje ciało otula oaza zachwytu tym pięknym krajobrazem. Pozostały już tylko dwa kroki. Jeden. Rzucam się w falę, która stanęła na mojej drodze. Czuję to orzeźwienie, gdy woda delikatnie pluska w moje policzki.
To mój pierwszy raz nad morzem, mała miejscowość niedaleko Vancouver.

Nazywam się Kate, pochodzę z małego kanadyjskiego miasteczka Pickering. Moja przygoda z Vancouver zaczęła się trzy dni temu, gdy otrzymałam nietypową ofertę pracy wakacyjnej. Ucieszyłam się z tego powodu, ponieważ każdy grosz w tym momencie liczył się jak kropla wody w pustynnej suszy. Spytacie dlaczego? Dosyć ciężkie pytanie. Głównie dlatego, że moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym trzy lata temu. Zostałam kompletnie sama. Nietypowa sytuacja doprowadziła do tego, że zostałam zmuszona do życia jak osoba dorosła. Musiałam pogodzić szkołę, pracę i życie towarzyskie. Potrzeba zrozumienia i chęć bliskości doprowadziły do tego, że zakochałam się... aż pięć razy. Niektóre dziewczyny z mojej szkoły mówiły, że zmieniam facetów jak rękawiczki. Licealne miłości nie trwały zbyt długo, ponieważ każdy związek był dla mnie po prostu odskocznią.

W tym roku skończyłam liceum, wybieram się na college w Toronto. Zawsze marzyłam o studiowaniu psychologii klinicznej. Chciałabym w przyszłości pomagać ludziom w zmaganiu się z problemami, których osobiście sama nie byłam w stanie pogodzić przez całe swoje życie.

List przyszedł trzy dni temu. Zawierał formularz danych osobowych, umowę o pracę i ulotkę dotyczącą obozu. Ogłaszałam się w kilku miejscach, nawet zostawiłam ślad w internecie, ale nie przypominam sobie, żebym zgłaszała się na wychowawcę obozowego. No cóż, w aktualnej sytuacji nie mogę wybrzydzać, a stawka jest zadowalająca. Przyjęłam ofertę, zaniosłam wypełnione dokumenty do najbliższego biura zajmującego się rekrutacją, a moja kandydatura została rozpatrzona natychmiastowo. Nie spodziewałam się tego, że bilety na samolot do Vancouver przyjdą już następnego dnia... szaleństwo! Spakowałam swoje rzeczy i tak własnie zaczęła się moja przygoda z obozem.

- Kate! - usłyszałam głośne wołanie zza krzaczków położonych w lekkiej oddali.

Rozglądam się dookoła i zauważam dziewczynę biegnącą w stronę plaży.

- Tu jestem! - odkrzykuję nieśmiało wstając z wody. - Co jest?

- Trzeba się zbierać, za godzinę zebranie. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś? - wspomniała pogardliwie.

- Skądże, już lecę!

Zebrałam się żwawym krokiem, zabrałam swoje ubrania i pobiegłam w stronę lasku. Decyzja nie była zbyt przemyślana, ponieważ ściółka leśna była pełna igieł spadających z drzew w połączeniu z szyszkami. Nogi były lekko zaczerwienione, troszkę bolały, ale nie było czasu na zastanowienia. Ruszyłam w stronę swojego domku. Dzisiaj miałam poznać resztę ekipy. Do tej pory znam tylko Anastasię, znajomi mówią do niej Ana. Tak więc, Ana jest jedną z żeńskiej części ekipy obozowej. Po przyjeździe dowiedziałam się, że cały skład wychowawców i animatorów będzie złożony z pięciu facetów i trzech kobiet, w tym mnie i Any, tej trzeciej jeszcze nie miałam przyjemności poznać, tak samo jak męskiej części załogi.

Godzina minęła dosyć szybko, zdążyłam się lekko przepłukać, uczesać i nałożyć lekki makijaż. Troszkę różu także nie zaszkodzi. Nie jestem typem osoby, która przesadza z makijażem. Stawiam na naturalność, tym bardziej nie wypada się ostro malować w takim miejscu, dając przykład dzieciom z obozu. Zabrałam Anę pod rękę i obie ruszyłyśmy w stronę rozpalonego ogniska. Gdy złożyłam ostatni krok zamarłam i jedyne, co byłam z siebie w tamtej chwili wydusić to ciche: "O kurwa...", które było tak lekkim szeptem, że wydawało mi się jakbym mówiła to w swoim umyśle.

To będzie ciekawy wyjazd.

Obozowicz spod czwórki |S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz