Twoje pierdolone szczęście.

258 39 22
                                    


"Kolejny dzień Roderich nieświadomie traci pieniądze..."

Myśl ta przeleciała mu przez głowę, gdy tylko zobaczył go idącego za rękę z Vashem przez miasto. Westchnął głęboko szukając jakby desperacko papierosów po kieszeniach. No tak, palił...
Zaczął palić, od kiedy tylko Austriak zaczął spotykać się z Vashem, a do tego zaczął pić coraz więcej i więcej, aż pewnego dnia, schlał się w trzy dupy i musiał spać na ławce w parku bo nie umiał dojść do domu. Czuł do siebie wtedy pogardę. Brzydził się nawet siebie.
W oczach zebrały mu się łzy, gdy tylko usłyszał te cztery krótkie, ale dużo znaczące słowa.

"— Ich liebie dich, Roderich"

"Nie kochasz go śmieciu. To nie prawda. Gdybyś go kochał, nie kradłbyś mu tych pieniędzy."

Mówiąc to w myślach uderzył pięścią o murek obok, przez co spłynęło mu parę kropel krwii z ręki i zaczął ciężko oddychać. Potrzebował się jakoś uspokoić. Nikt nie mógł go widzieć w takim stanie, a już szczególnie Roderich. Westchnął ponownie ciężko i zapalając papierosa zaczął iść w stronę swojego domu. To było za wiele jak dla niego. I tak powoli umierał z tęsknoty do Austriaka.

Nic już nie było takie samo, od kiedy tak dwójka zaczęła się spotykać.

~~~

— A więc, znów byliście na randce Rod? — Spytał z wymuszonym, acz wiarygodnym szerokim uśmiechem Austriaka, który był cały w skowronkach i prawie wylewał kawę przez swoje "szczęście". Ten przytaknął i zaśmiał się ciepło upijając łyk kawy. Albinosowi, aż serce pękało gdy go takiego widział. Edelstein zaczął uśmiechać się jak głupi do sera, ale uroczo, przy czym opowiadał jak przebiegła randka, jak dostał piękne kwiaty od Vasha, jak chodzili za rękę w parku...
Jak bardzo dobrze mu z nim było.

"Taki niewinny..."

—Spokojnie, bo mi zaraz eksplodujesz~! — Zaśmiał się także upijając łyk herbaty. Słuchał wszystkiego z wciąż wymuszonym uśmiechem oraz jakże mocno bolącym sercem. Gdy Austriak skończył, od razu zachichotał i powiedział, że niestety będzie musiał się już zbierać do domu, gdzie zapewne czeka na niego już "ukochany".
Ta, jasne... Ktoś, właśnie kradnie twoje pieniądze, tylko by zaspokoić swoje potrzeby materialne, jest bardzo kochany. Albinos cicho przeklął pod nosem, ale na szczęście tak, żeby Roderich nie słyszał.
— Dobrze, mam nadzieję, że spędzicie miły dzień! Kesese~ — Zaśmiał się cicho i odprowadził do drzwi Austriaka. Gdy ten już poszedł, chłopak poszedł znów do salonu, schował twarz w dłonie i zaczął kląć w ojczystym języku. Dlaczego Roderichowi musiało być z nim tak dobrze, skoro go okradał? Chłopak rozumiał, że Edelstein tego nie wiedział, ale nie mógł zrozumieć jednego.

Dlaczego on.
Dlaczego akurat właściciel tych pięknych ametystowych oczu i cudownego uśmiechu będzie musiał tak cierpieć.

Tego właśnie nie mógł pojąć.

• • • • •

// Aż nie wierzę, że to zaczynam pisać... Mam nadzieję, że sie spodobało, bo wena z czasu do czasu mnie opuszczała i trudno mi było pisać, ale no cóż. Postaram się napisać jeszcze jakieś, dwa, albo chociaż jeden rozdział przez wakacje, jeśli tylko moja wena będzie współpracować. Enjoy~//

Pokochałem nie tego co trzeba...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz