Jego historia.

957 84 16
                                    

Moim domem były kwiaty i ich historie, płynące z matczynych ust. Kiedy jej ogród obrósł w chaszcze, mój zwiądł do cna. Do najmniejszego korzonka róży usłanej z bajek o szczęściu. Brakowało mi mojej dobrej mamusi.

*

Był samotny. Nadal nie potrafił uwierzyć, że skrzywdził najbliższą mu osobę. I to w tak okrutny sposób. Historia lubi się powtarzać, ale on starał się być dobrym. Nie wychodziło? Może to była iluzja dobroci? Nie wiedział. W życiu zaznał jej tylko trochę. Za czasów maleńkości i właśnie teraz. Od Tooru.
Siedział na łóżku i rozpaczał, choć nie płakał. W rękach ściskał jego płaszczyk, który zostawił w dniu ich rozstania ostatecznego. Minął tydzień? Dwa? Nie. To był już miesiąc. On nadal czuł jego zapach. A serce biło mu szybko, kiedy pomyślał o tej cudownej istocie. Zrozumiał swój błąd. Zrozumiał wszystko. Chciał błagać go o wybaczenie, mimo że nigdy przed nikim się nie korzył. Ale dla niego był gotowy to zrobić. I zmienić się na osobę z jego marzeń. Musiał go tylko uwieść. I rozkochać w nowym Ushijimie Wakatoshim.

Wziął telefon do ręki, nadal ściskając w dłoni płaszczyk Oikawy. Zaciągnął się jego słodką wonią, którą ów płaszczyk przesiąkł i wyobraził go sobie. Chciał go dotknąć. Jego ciało rozpaczało. Nie. To było serce. Tęsknił za nim. Za tym jak słodko chichotał z najgłupszych powodów. Za jego uśmiechem. Za tym marszczył nosek przez sen, kiedy Ushijima wychodził z łóżka. Za jego fochami. Za jego humorkami. Za jego szczęściem. Za jego ciepłym głosem. Za biciem jego serca. Za jego oddechem. Każdym słowem. Nie za ciałem. Tęsknił za całym nim. Bo Oikawa Tooru był całym jego światem. Dopiero teraz to zrozumiał. Cieszył się, że późno, niż wcale.

Wybrał odpowiedni numer. Nacisnął zieloną słuchawkę. Dzwonił.

Pierwszy sygnał.
Drugi.
Trzeci.

Czwarty.

- Halo?

- Dzień dobry, Iwaizumi. Mówi Ushijima. Czy moglibyśmy spotkać się wieczorem? - powiedział dość szybko, bardzo pewnym głosem. - Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.

Nie. On po prostu chciał odzyskać Oikawę Tooru. A Iwaizumi Hajime był jego największą przeszkodą.

*

Ushijima Wakatoshi. Nie do cna zły. Zagubiony. Samotny. Był jak dziecko zagubione w lesie wysokich drzew, których korony słane były z problemów i trosk, przysłaniając najmniejszy promyk słońca nadziei i dobra.
Ushijima Wakatoshi. Teraz Iwa patrzył na niego inaczej. Nie miał na sobie garnituru, a zwykły lazurowy sweterek, do tego białe jeansy i zwykłe adidasy, wygodne, nie drogie, czy z wysokiej półki, na które zwykłe rodziny nie dosięgały. Teraz wyglądał niewinnie. Nie jak człowiek, który drugiego potrafił zniszczyć. A zwykły, szary. Teraz wyglądał równo z innymi. Nie wyżej, nie niżej. Z dyrektora finansów, do zwykłego dostawcy pizzy, kelnera... sekretarza.

Ale manierami się uniósł. Zapłacił za ich posiłek. Za sałatkę Iwaizumiego i stek Ushijimy. Za wino i szampana. Za stolik w tej luksusowej restauracji. Otaczająca ich i przepełniona przepychem czerwień otulała ich ciepło, zupełnie jak ta chłodna noc, co małymi kroczkami zaciemniała niebo i gubiła na nim gwiazdy.

Hajime wytarł usta białą serwetką, z gracją. Z naprawdę dużą gracją. I spojrzał na ex swojego przyjaciela, marszcząc przy tym brwi.

- Dziękuję za posiłek, ale nadal nie powiedziałeś mi po co się spotkaliśmy. - chciał już przejść do sedna.

Czy to była ciekawość, czy niecierpliwość. Sam nie wiedział. Za to wiedział, że chciał wiedzieć.

Ushijima odłożył sztućce, mimo że nie skończył posiłku. Wziął powolnego łyka wina i uśmiechnął się, nadal błądząc wargami po kieliszku.

Słodka Krzywda || UshiOiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz