Prolog

68 4 1
                                    

Bello,

Nawet nie wiesz jakiej doświadczyliśmy straty, gdy odeszłaś. Bałam się, strasznie się tego bałam. Pamiętasz moje słowa? Wtedy w motelu, gdy uważałaś, że nie jesteś warta tego wszystkiego.

"Już niemal sto lat Edward nie może znaleźć dla siebie towarzyszki życia. Teraz pojawiłaś się ty. Tylko my, którzy znamy go od tylu lat, możemy dostrzec, jak wielka zaszła w nim zmiana. Czy sądzisz, że któreś z nas byłoby zdolne spojrzeć mu w oczy, gdyby przez następnych sto lat miał być pogrążony w żałobie?"

Tym razem nikt nie był w stanie Cię uratować! Nikomu na to nie pozwoliłaś, wolałaś cierpieć i doczekać się śmierci, niż zostać z Edwardem. On nam tego nie wybaczy, nawet jeśli nie byliśmy winni. Ty byłaś winna. On odszedł. Zostawił Renesmee i uciekł gdzieś daleko. Może nie potrafimy płakać, ale łzy widoczne były w jego miodowych oczach, które wpatrywały się we mnie z bólem. Powtarzał z bólem, że nie dałaś mu wyboru, żadnego wyboru! Ja jej nie pomogę, przepraszam. To Rosalie wychowa Ness, piszę to z bólem serca, zastąpi ciebie, zastąpi jej matkę. Chociaż tak naprawdę i ja , i ona wiemy, że jesteś niezastąpiona, Bello.

Alice

Alice trzęsącymi się dłońmi zgięła kartkę na pół i włożyła ją do białej koperty, którą szybko ukryła w czarnej torbie. Poprawiła garsonkę w mrocznym kolorze i ze spuszczoną głową skierowała się do srebrnego volvo. Wszyscy byli już w środku, oprócz Edwarda i Rosalie, która opiekowała się Renesmee. Edward zniknął, nie chciał tu wracać. Alice zmrużyła oczy i wyjrzała przez zaciemnioną szybę i myślała o brązowych oczach Belli.

Gdyby tylko Edward pozwolił mi ją zmienić. – myślała kobieta. – Był taki uparty, bo nie chciał jej zabrać duszy, bla, bla, bla... Przecież wiedział, że prędzej czy później to się wydarzy! Teraz Bella nie żyje, a jej ciało gnije gdzieś w ziemi. Jej blada skóra już nigdy nie poczuje blasku słońca, jej oczy nigdy nie zobaczą już Edwarda, a uszy nie usłyszą jego melodyjnego głosu.

– Jesteśmy. – Esme pierwsza przerwała niezręczną ciszę, gdy samochód się zatrzymał. Alice wzięła głęboki wdech - nawet jeśli nie musiała, czuła taką potrzebę. Rodzeństwo z rodzicami wysiedli z auta i spojrzeli na starą zardzewiałą bramę, nad którą wisiał napis Cmentarz Forks. Przed bramą stała czwórka znajomych ludzi - Jessica, Erick, Mike i Angela. Szeptali coś do siebie, każde z wampirzej rodziny miało doskonały słuch, ale w tym dniu woleli zagłuszyć niemiłe uwagi przyjaciół Belli.

– Blade twarze. – usłyszała Alice, mimo że starała się nie skupiać na nich. To chyba był głos Mike'a Newtona. – Wiedziałem, że wpędzą ją do grobu. Biedna Bella, była jeszcze taka młoda.

– Ucisz się, Mike. Przyszliśmy tu na pogrzeb, nie będziemy nikogo obwiniać o jej śmierć. Wypadki się zdarzają. To mogło również stać się z tobą albo ze mną. – odezwała się Jessica i skarciła Mike'a groźnym spojrzeniem.

– Przepraszam. – wyszeptał i spuścił głowę. Czwórka przyjaciół weszła na teren cmentarza zaraz po Cullenach. Wszyscy w myślach stwierdzili, że to najsmutniejszy dzień ich życia.



[...]

Taki króciutki prolog ;) Wreszcie zdecydowałam się coś napisać. Mam nadzieję, że moja powieść przypadnie wam do gustu. Okładka jest tymczasowa, bo dotąd nie miałam czasu, żeby coś z nią wykombinować.

xoxo, reneesmey


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Renesmee || twilightWhere stories live. Discover now