╔═════════════════════════╗
❝ Strait of Gibraltar
╚═════════════════════════╝
⠀⠀Stała, z wolna wpatrując się w drewnianą posadzkę. Ręce swe skrzyżowała na klatce piersiowej i poczęła wprawiać ciało w ruch. Wykonała pierwszy krok, później drugi, a potem następne, z wielkim znużeniem okrążając niewielki drewniany stolik położony tuż na środku pokoiku. Słyszała również nadzwyczaj głośne bicie serca własnego, każde uderzenie zliczyć wszak mogła, czasem czyniła to podczas nocy, żałując, iż z posiadłości wicehrabiego de Beauharnais nie zabrała ze sobą sztyletu, gdyż za każdym razem, ilekroć kroki jakiekolwiek słyszała, obawiała się niebezpieczeństwa. Pojąć nie mogła również, dlaczego serce uderza w jej piersi, jakoby pragnęło ciało jej opuścić, niczym ptak piękny wolności smaku cudownego zaznać pragnący; być może ze względu na silny sztorm, który spędził jej sen z powiek minionej nocy? Być może to odzwierciedlenie obaw wszelakich? Czasem zastanawiała się, jak to możliwe, iż młodziutka gołębica, nad którą powierzono jej opiekę, nazbyt spoufala się z marynarzami, a ponadto z niemałym zaciekawieniem wsłuchuje się w ich opowieści o krainie bogatej niezwykle, imperium wywodzącym się z Plemienia Kayı, którego nazwy nie zdradzają, jakoby sekret cenny im powierzono, toteż kruczowłosa każdego dnia dyskusję nową rozpoczyna, nadzieję żywiąc, iż zdoła dowiedzieć się z ust mężczyzn kilku nowych informacji. Obrzuciła wzrokiem znużonym kajutę, w której przebywała. Była ona bardzo mała, pomieściła dwa skromne łoża, stolik, szafkę niewielką oraz dwa krzesła. Ujęła skromny kielich, po czym upiła dwa łyki owocowego napoju, suche gardło niewiasty od kilku minut dopominało się o choćby kroplę wody. Gdy tylko naczynie odstawiła, krzyk usłyszała. Domyśliła się, że wrzask ten przerażający do persony płci żeńskiej należał. Wkrótce potem do uszu Tatiany dotarł też i świst bata oraz kolejny krzyk, tym razem silniejszy znacznie od poprzedniego. Z pomieszczenia wybyła, drzwiami trzaskając gniewnie, po czym skierowała się ku tajemniczym schodom. Głos ten dobiegał właśnie z nieznanej przestrzeni, znajdującej się na niższym piętrze. Kapitan zabronił stanowczo podążania ścieżką tą, lecz kobieta starała się nie zważać na rozkazy jego, nie darzyła mężczyzny wszak sympatią, podejrzewała również, że nie ma wobec niej oraz jej podopiecznej dobrych i życzliwych zamiarów. Stopę na schodku postawiła, a następnie zaś poręcz ujęła, wnet przekonując się, iż jest ona zanieczyszczona od kurzu. Poczuła również ścisk w ramieniu, bolesny niezwykle, jakoby wilk zatopił swe pazury w jej skórze. Gdy odwróciła lico swe, ujrzała kapitana okrętu. Wykrzywił on swe wargi, tworząc uśmiech, w którym nie było jednak ni krzty sympatii, czy też radości; obydwoje jednak wiedzieli, że była to jedynie oznaka złośliwości najczystszej. Wyrwała się z uścisku, po czym oddaliła się o kroków kilka, próbując uniknąć kolejnego uszczypnięcia.
- Posiadasz zmysł słuchu, kadın*? - Syknął, ukazując swe zdenerwowanie.
- Tak, posiadam. Gdybym była głucha, nie usłyszałabym krzyków dochodzących z pomieszczeń znajdujących się poniżej. - Rzekła, po czym krtań jej opuścił śmiech dźwięczny, lecz jakże niepodobny do gestu uprzednio wykonanego przez rozmówcę, gdyż perlisty on był, to właśnie nim Tatiana zadrwić z członka konwersacji postanowiła. Skrycie zastanawiać się również jęła nad znaczeniem ostatniego słowa, wypowiedzianego przez stojącego naprzeciw niej wymuszonego dialogu uczestnika.
- Ile razy jeszcze mam powtórzyć, że nie macie prawa otwierać tych pomieszczeń? - Zapytał z irytacją.
- Jeśli zaspokoisz moją ciekawość i powiesz, co się w nich znajduje, moja stopa więcej nie stanie na tych schodach.
CZYTASZ
❝ Wʏʀʏᴛᴀ ᴡ sᴇʀᴄᴜ ❞
Historical Fiction── ❝ Rok 1780. Osmańskie niebo pokryte chmurami, Pola Elizejskie spowite mrokiem i deszczem. Dwa różne światy, monarchia oraz sułtanat. Ludwik XVI otoczony przepychem oraz buntem ludu. Małżonka jego pośród dworskich intryg dumnie stąpająca. Abdülha...