Troisième

29 3 2
                                    

Usłyszawszy dźwięk cholernego budzika przebudziłam się. Postanowiłam w końcu go wyłączyć by ujrzeć, że na telefonie właśnie wybiła godzina siódma. Momentalnie uświadomiłam sobie, że dziś odbywają się o godzinie dziewiątej zajęcia na Uniwersytecie.

Niechętnie zaczęłam wstawać z wygodnego łoża by przypadkiem nie zasnąć na nim. Zaścieliłam łóżko i skierowałam się w stronę łazienki zaczynając swoją poranną rutynę. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to było podejście do toalety by się załatwić,a następnie podejść jeszcze ospałym krokiem do umywalki przemywając twarz zimną wodą w nadziei, że mnie rozbudzi i usunie ślady opuchlizny.

Przyglądając swojemu odbicie w lustrze zaczęłam się mimowolnie zastanawiać nad pewną kwestią, która męczyła mnie od dłuższego czasu ale zrezygnowałam z tego czując presje czasu. Wychodząc z łazienki skierowałam się w stronę garderoby ,która znajdowała się w mojej sypialni przystając przy niej otworzyłam drzwiczki by sięgnąć po białą koszulę oraz granatową spódnice. Zaczęłam zakładać elementy mojego dzisiejszego ubioru.

Gdy założyłam ubrania podeszłam do komody by sięgnąć po czarne skarpetki, które były do połowy ud. Zakładając je wzięłam przy okazji czarne lakierki oraz zawiązałam kokardę w moich włosach.

Zadowolona z efektu zabrałam skórzaną torbę przewieszając ją przez ramie. Zawędrowałam do przedpokoju by wyjść z mieszkania oraz zjechać windą na parter witając sztucznym uśmiechem portiera, który życzył mi miłego dnia. Odpowiadając mu tym samym wyklinając go za ostatnią sytuację.

Gdy minęłam tego kłamliwego kretyna wyszłam przez szklane wyjście by usłyszeć hałas samochodów oraz tłumy ludzi towarzyszący miejskiemu zgiełku przez cały czas. Zaśmiałam się przypominając widok tych mrówek z góry, które za darmo odbywają nad godziny nie mając czas na swoje życie. Spędzając większość życia w ciężkiej pracy,w które się przemęczają fizycznie ale najbardziej psychicznie.Nie dziwię im się szczerz ale i tak są oni żałośni,aż mam szczerą ochotę przestać myśleć o tym. 

Właśnie to dobre pytanie. Dlaczego tym myślę? Może przestanę się zachowywać jak student pierwszego roku psychologi, którym o zgrozo jestem. Wiem jesteście pewnie nie mało zaskoczenia tak jak ja. Miałam na początku iść na sztuki piękne, bądź fizjologie ale życie pisze różne scenariusze. Będą zamyślona nie zorientowałam się,że wpadłam na kogoś boleśnie przewracając postać na bruk chodnika. 

Spojrzałam na poszkodowaną przez moją nieumyślną postawę postać i ujrzałam młodego chłopaka na oko w moim wieku. Miał czarne włosy i dziwnie się zachowywał. Przeprosiłam go i podałam moją dłoń z wahaniem ją przyjął. Jeszcze raz go przeprosiłam odpowiedział mi,że nic się nie stało. Pożegnałam jego zastanawiając się dlaczego, jego zapach mi się z kimś kojarzy. Déjà vu powiadają. Postanowiłam to zignorować by zorientować ,że znajduję się już na terenie Tokijskiego Uniwersytetu.

 Skierowałam się do auli w,której odbywały się zajęcia z logiki. Profesor spóźnił piętnaście minut. Był osobą, którą szanowałam za nie standardowy sposób prowadzenia. Opowiadał wszystko z pasją i zachwytem. Jest on moim ulubionym profesorem na kampusie.

Gdy skończyłam zajęcia postanowiłam zajrzeć do kawiarni Anteik.(Przepraszam,że dałam dalszego opisu zajęć pomyślałam sobie teraz,że jest ono zbędnym dodatkiem dop. Autorki) Po drodzę podziwiałam krajobraz zatłoczonego Tokio by znaleźć się w mniej zaludnionej jego części.

Wchodząc do kawiarni uderzył mnie wspaniały zapach parzonej kawy. Usiadłam przy stoliku, który był w rogu Anteiku. Po niedługi czasie podszedł do mnie chłopak, którego dziś staranowałam. Przywitałam go udając zawstydzenie moim porannym wybrykiem. Odpowiedział mi tym samym i spytał się gdzie tak się dziś rano śpieszyłam. Odparłam, że na zajęcia z logiki, które odbywały się na Tokijskim Uniwersytecie. Był tym faktem zaskoczony i powiedział,że też tam studiuje.

Gdy skończyliśmy krótką wymianę zdań podałam mu moje zamówienie, które było takie jak zawsze. Spytał się o nie konkretnie, zdradziłam mu aby się spytał Touki. Na szczęście odszedł.Gdy był w pobliżu już drugi raz wyczułam zapach mi bardzo znany byłam coraz bardziej pewna, że to zapach Rize. Wydawało mi się to nie możliwe ale gdy o tym myślę i o tym,że nie przyszła na nasze spotkanie i wypadku, w którym zginęła pewna kobieta oraz zrobiono przeszczep jej organów do chłopaka z,którym była.

Poczułam jak mnie krew mnie zalewa. Po niespełnie pięciu minutach przyszedł kładąc na stolik kawę życząc miłego pobytu. Byłam już pewna mojej teorii. Zaczęłam rozmyślać czy go nie zabić teraz. Poczekaj z tym na później mówiłam to sobie. Kończąc kawę wstałam i skierowałam się w stronę kasy by zapłacić odpowiednią kwotę za napój. Podałam wyznaczoną kwotę temu kelnerowi posyłając sztuczny uroczy uśmiech żegnając się z nim. 

Wychodząc z kawiarni usłyszałam pytanie.

- Jak się nazywasz? - Zapytał się mnie głośno odwróciłam twarz w stronę jego kierunku i odpowiedziałam aksamitnym głosem moje imię. - Hisan - odwróciłam się z powrotem ostatnie co usłyszałam to. -  Kaneki Ken - wychodząc z tego miejsca.

Niespodziewanie ktoś mnie pociągnął. Zaczęłam się szarpać  by usłyszeć słowa osoby, której się nie spodziewałam kompletnie - Przestać się szarpać miel de rose - momentalnie zamarłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witajcie pingwinki!

Mam nadzieję,że spodoba wam się ta część. 

Przyznam się wam szczerze ten rozdział jest spokojny ale kolejne będą tak myślę bardziej ciekawe.

Piszcie mi o błędach.

Do usłyszenia.



 𝘉𝘭𝘰𝘰𝘥𝘺 𝘳𝘦𝘢𝘭𝘪𝘵𝘺Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz