- Witaj.
Otworzyłem oczy. Światło, które ujrzałem po raz pierwszy, z miejsca mnie oślepiło. Chciałem odruchowo osłonić się przed nim ręką, jednak poczułem jak mój komponent wzroku kalibruje się, adaptując źrenice do warunków otaczającego mnie świata. Stałem więc, wyprostowany. Tak, jak czułem, że trzeba.
- Czy wiesz, jak masz na imię?
- Mam na imię Connor - odpowiedziałem bez wahania ciemnoskórej kobiecie stojącej przede mną. Mój umysł zaczął działać z najwyższą wydajnością. Poddałem analizie jej postać, jednak nie zdołałem odnaleźć żadnych konkretnych informacji na jej temat. Spojrzenie ciemnych oczu prześwietlało mnie na wylot. Usta miała wąsko zaciśnięte, do czasu, aż zdecydowała się zadać mi kolejne pytanie.
- Czy wiesz, kim jesteś?
- Jestem androidem stworzonym przez CyberLife - wyrecytowałem zgodnie z protokołem. - Moim zadaniem jest wyeliminowanie problemu defektów. Androidów wykazujących dewiacyjne zachowania, prawdopodobnie spowodowane usterkami w kodzie.
- Doskonale. - Była zadowolona. Wiedziałem, że to ważne. - Mam na imię Amanda. Jestem przedstawicielką firmy CyberLife, która ma kontrolować twoje postępy w misji oraz monitować podjęte przez ciebie działania. Wyrażam nadzieję, że nasza współpraca będzie efektowna.
- Oczywiście.
Kobieta przedstawiająca się jako Amanda obeszła mnie dookoła. Wnikliwie przyglądała się każdej części mojego ciała. Sprawiała wrażenie jakby próbowała doszukać się jakiegoś niepasującego elementu. Szczegółu, który nie powinien istnieć.
- Wyglądasz na zaniepokojoną, Amando. Czy mam przeprowadzić diagnozę komponentów?
Podniosła wzrok na moją twarz i uśmiechnęła się nieznacznie. Skinęła przyzwalająco głową.
Uruchomiłem program sprawdzający. Ciepły prąd przeszył każdy element mojego ciała, a do wewnętrznej bazy danych spłynęły informacje odnośnie prawidłowości działających we mnie algorytmów.
- Wszystkie biokomponenty prosperują prawidłowo. Nie wykryto żadnych usterek - oznajmiłem po pozytywnie zakończonej analizie. Odniosłem wrażenie, że kobieta zrobiła się spokojniejsza.
- Dobrze - założyła ręce za plecami. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a zastąpiła go powaga i surowość. - Musimy jednak przeprowadzić także kilka innych testów. Jak wiesz, jesteś prototypem modelu RK800. Biorąc pod uwagę cel, w jakim cię stworzono, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że, wystawiony na warunki ekstremalne, ulegniesz zniszczeniu. Czy to budzi w tobie lęk, Connorze?
Program nakazał mi okazać zdziwienie.
- To niedorzeczne pytanie - usłyszałem w swoim głosie zmieszanie. - Jako maszyna nie jestem w stanie odczuwać lęku, strachu, ani innych ludzkich emocji. Zniszczenie mnie doprowadziłoby jednak do utraty pojedynczych segmentów pamięci, co byłoby wielką szkodą i spowolniłoby postępy w śledztwie.
Amandę chyba zadowoliła moja odpowiedź, gdyż rysy jej twarzy nieznacznie złagodniały.
- To prawda. Postaraj się uniknąć podobnej sytuacji. Czy wiesz, gdzie się znajdujemy?
Rozejrzałem się dookoła, lecz mój wzrok nie napotkał absolutnie niczego poza bielą posadzki, błękitem nieba i blaskiem słońca.
- Znajdujemy się... W miejscu, do którego mamy dostęp tylko ty i ja.
- To prawda. Jak chciałbyś, aby wyglądało?
Nad tym pytaniem musiałem się już głębiej zastanowić. W bazie informacji, którą dysponowałem, nie zdołałem znaleźć odpowiedzi na hasło "czego bym chciał".
CZYTASZ
Przebudzenie
FanfictionW którym momencie u androida objawia się defektyzm? One-shot sprzed rozpoczęcia wydarzeń z gry Detroit Become Human, opowiedziany z perspektywy Connora.