Rozdział 4:Porwanje

44 4 0
                                    

Ten stwór porwał Elize,muszę ją odnaleźć jak go spotkam to go zabije.

Na szczęście i na nieszczęście Eliza krwawi ślady wyznaczyły drogę.

-Co się stało-Zapytał Mike.
Mike-(kolega po fachu kiedyś myśliwy jak ja teraz policyjny naukowiec(

(a i jeszcze jedno podkreślona gruba przechylona czcionka to myśli głównego bohatera w tym belamiego,przechylona gruba czcionka to opowiadanie bądź np list mam nadzieje że wszystko jasne)

-To coś porwało Elize

-Nie to coś tylko Shelter(szelter)

-Shelter?

-Tak się nazywają.

-Nazywają? To jest ich więcej?

-Tak.

-Dobra nie ważne,priorytetem jest teraz Eliza.

-Dobrze zatem ruszajmy.

                    30 min później
-W ogule dlaczego ci tak na niej zależy?

-Po pierwsze pracuje z nią,po drugie przeżywa ciężki okres po śmierci ojca,po trzecie umie czytać w myślach więc się przyda w śledztwie,po czwarte coś między nami zaiskrzyło.

-No dobra.

                   Godzina później

-To chyba tu.

-Po czym wnioskujesz?

-Po wielkiej górze ze stworami.

-Słuszna uwaga Belamy.

-Dzięki, ale nie czas na żarty.

-Dobra wchodzimy.

-NIE!

-O co chodzi?

-Ustalmy sekfencje ruchu Shelterów.

-Dobra ale jak?

-Zostaw to mnie
Pierwszy idzie w lewo przez 12 sekund i skręca w prawo co zajmuje mu 2,5 sekundy i idzie w prawo,drugi robi to samo tyle że w innym kierunku.

-Mamy 2,5 sekundy żeby się między nimi przedżeć

-A co z innymi?

-Odkryłem że są prawie ślepe widzą tylko z około 7 metrów a są oddalone o 20 więc nie zauważą nas.

-Jakim cudem ty to wiesz?!

-Powiedzmy że jak mialem 12 lat byłem na pierwszym polowaniu więc 13 lat zawodu robi swoje.

-Dobra choćmy

-Za 3...2...1...teraz!

-O mój boże...

-To wygląda jak piekło!

-Ej patrz tam jest na górze!

-Widze ją!

-Jest ranna ale żyje!

-dobra do roboty!

Wspinaliśmy się po skałach tak ze 23 minuty i dotarliśmy.

-Co to za rytułały?

-Skłdają ofiare w postaci Elizy.

-Musimy się pośpieszyć!

-Dobra widzisz tę ljanę

-Tak

-Trochę zaschnięta,ale powinna wystarczyć,czekaj przed wyjściem ja tam ide,lina utrzyma jedną osobe.

-No dobra miło był znów się spotkać Belamy.

-I wzajemnie.

-No to lece.

-ODDAJCJE MI ELIZE!!!!!!!!

-Belamy?

-Siemka wynośimy się z tąd

Uciekaliśmy,lecz podczas uciekczki złapał mnie jeden z shelterów,ale miałem strzelbe ze srebrnymi pociskami i zastrzeliłem go i w końcu wyszliśmy z tąd.

Po drodze eliza zemdlała.

-Eliza co jest

-Nie czuje się za dobrze

-o boże jak ty mocno krwawisz nie odpływaj wszystko będzie dobrze

-Belamy pojedź do mojej mamy do kanady i powiedz że ją kocham obiecaj mi!

-Nie!Pojedziemy tam razem to moge ci obiecać jedziemy do szpitala

Krwawy Las (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz