W tym świecie, każdy posiada mroczną opowieść. Skrytą głęboko, czasami ukrytą przed samym sobą. Coś, co nie ma prawa ujrzeć światła dziennego. Coś, o czym lepiej zapomnieć i dać przepaść w nicość. I właśnie przez tę skrytość staje się ona tak ponętna do poznania.
***
Chmura deszczowa zawisła nad parszywym, bezimiennym miastem. Na pewno posiadało jakąś nazwę, ale czy to robiło różnicę? Było takie same jak wszystkie inne. Brudne, ciemne i pozbawione skrupułów. Mieszkańcy żyli z dnia na dzień, nie zwracając większej uwagi na to, co się dzieje za murami.
Edward Kruk też nie dbał jaka jest jego nazwa. Kolejna dziura, którą odwiedził podczas wędrówki. Ci sami durnowaci ludzie, te same idiotyczne zabobony. Nienawidził tego, ale nie miał wyboru. Gdzieś musiał jeść i spać. Poza tym, może natrafić na coś ciekawego. Coś, dzięki czemu ten wysiłek będzie czegoś wart. Edwarda przeszedł mały dreszcz. Coś małego, chwilowego, żeby tylko zabić czas. W końcu w takich miastach jak to musi być ich mnóstwo...
Po krótkim spacerze skręcił w większą bramę prowadzącą w stronę centrum. Słońce zaszło już nisko, tak nisko, że z powodu chmur praktycznie nastała już noc. Ostatnie zagubione promienie minimalnie oświetlały aleje miasta. Jego ciemny ubiór i tak chował go między cieniami. Czarny surdut, spodnie, buty oraz rękawiczki. Jakby dyrygent prosto z seansu. Jasne było tylko zakończenie jego laski wykonane z wypolerowanego metalu. Przechadzał się powoli, ostrożnie... dokładnie, jeśli można tak powiedzieć. Obserwował okolicę, szukając czegoś, ale jakby od niechcenia. I tu fortuna mile go zaskoczyła.
Idąc dalej, koło jednego z zakrętów, usłyszał nagle trzask pękającego szkła. Dźwięk rozniósł się echem po całej okolicy, więc Edward zaciekawiony postanowił sprawdzić. W końcu, czy by mu to zaszkodziło. Nigdzie się nie śpieszył.
To mogło być prawie wszystko: zataczający się pijak, babcia wynosząca śmieci, dlatego nie chciał się zbytnio ekscytować. Kiedy jednak ujrzał scenę przed nim, sylwetki dwóch mężczyzn stojących w cieniu jednej z kamienic, nie miał już wątpliwości. Jego serce podskoczyło, szczególnie kiedy usłyszał, co mówią.
- Ty chyba naprawdę straciłaś rozum. Chodzić samej po tym, co zrobiłaś? To jak prosić się o śmierć. – to był jeden z tej dwójki, niższy i mniej masywny, ale dorabiający za to chyba ruchliwością. Ten drugi stał cicho i jedynie trzymał w zaciśniętej dłoni za szyjkę rozbitą butelkę.
- On był naszym przyjacielem. Dobry człowiek, zawsze pomagał, kiedy trzeba było. A teraz... - ten wyższy splunął. U ich stóp, pod ścianą kamienicy, leżała jeszcze jedna postać. Kobieta. Młoda. W zabrudzonej od ziemi sukience. Miała nienaturalnie bladą cerę, a Edward zza dwóch mężczyzn mógł z trudem zobaczyć jej oczy, rozwarte szeroko z przerażenia. Obserwował wszystko z daleka, wtapiając się w cień, czekając na rozwinięcie sytuacji.
Niższy zamachnął się dosadnie i kopnął panienkę w brzuch, wypierając całe powietrze z jej płuc. Cokolwiek to było, była to zemsta. Owa kobieta zrobiła coś mężczyźnie, o którym wspominają, ale co? Okaleczyła? Zabiła? Edward bezdźwięcznie zaczął przesuwać się w ich stronę.
- To był twój narzeczony, do cholery jasnej! Czy nie ma dla ciebie świętości? – wybuchnął wyższy, nagle próbując zamachnąć się rozbitą butelką. Próbując, ponieważ kiedy to robił, dłoń w czarnej rękawiczce chwyciła go za przegub i zatrzymała. Zanim nawet zdążył odwrócić głowę, druga dłoń, tak samo czarna, uderzyła pięścią w jego twarz, posyłając go na raz, na ziemię.
Niższy też nie miał czasu na reakcję. Kiedy tylko odwrócił się zdziwiony, natychmiast niemalże dostał szybkie i potężne uderzenie w skroń, dość mocne, by na miejscu paść nieprzytomnym. Wszystko stało się w mgnieniu oka, tak szybko, że obserwator musiałby dojść do wniosku, że nie tylko siła fizyczna pozwoliła na to.
YOU ARE READING
Buszujący w Mroku
FantasyKażdy skrywa jakąś mroczną tajemnicę; coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego, coś o czym każdy wolałby zapomnieć. I dlatego stają się one takie ponętne do poznania. Tym właśnie zajmuje się Edward Kruk: mizantrop, introwertyk; amator sekretów s...