Odnaleść drogę (aghh za bardzo poetyckie)

19 1 0
                                    

Koniec wakacji, zapowiada się bardzo ciekawie...
Patrzę na sufit. Zaczynam liczyc wgniecenia i niedociągnięcia po ostatnim malowaniu ( naliczyłam dwadzieścia cztery).
Ostatnie dni wakacji starter pack: spanie do upadłego, nażeranie się, a potem przeżywanie męk przed lustrem. Ehhh... Cała ja.
Zczołguje się z łożka i przyglądam w lustrze. Widzę piękną, pewną siebię dziewczynę. Z długimi bląd włosami, niebieskimi oczami i figurą top-modelki. Odwracam wzrok z fotografii podpisanej #motywacja i patrzę na siebię.
Tak, mam blond włosy, ale nie wyglądam jak dziewczyna z gazety...
-Kiedyś trzeba schudnąć... Ale... (biorę garść MM&ns) Samowystarczalność przede wszystkim...
Idę do szafy i wywracam po koleji wszystkie ubrania-co będę dzisiaj robić?- Stwierdzam, że wiecznie żyć nie będę i wybieram biały t-shirt z różami i szorty- no helooo! Nie chce wciskać się w gorące jeansy których w roku szkolnym, zapewne będę mieć dość.
Wracam do lustra, powoli obkręcam się 360 - push-up robi swoją robotę.
Siadam przy biórku, gdzie za kilka dni będzie kapała krew i czuć będzie wolę mordu. Nie chce wracać do szkoły...
Ughhh... może za bardzo drastyczne...
Odpalam wattpada. Dwa wyświetlenia... Ciągle nic więcej... Poetką nie będę, trudno... Ale chciałabym się wybić na tym co lubie robić. A zdecydowanie pisanie wierszy, wierszyków, opowiadań czy nawet chociaż niestworzonych historii w których jednorożce skaczą po stołach a bazyliszki rodzą się z jaj ropuchy (harry potter to życie) sprawia mi więcej przyjemności niż zjedzenie wielkiej pizzy wraz z moim crushem (ajj wsumie to nie wiem, bo nigdy tak nie było...). Skończę w samotności...
Dopisałam równo 236 słów i okazało się, że skończyłam rozdział.
Schodzę po schodach do kuchni, gdzie czeka mnie szarlotka z kakao -serio mamo? Jest lato!.

Moja mama dawno już wyszła do pracy, więc nie mam komu zaprezentować spojrzenia poirytowania na to wszysto.
Co ja wogule robie na tym świecie? Czy jestem komuś do czegoś potrzebna?

-Chętnie wyszłabym gdzieś- mruczę siadając przy stole i chwytając za kubek kakao. Wyjmuję z tylniej kieszeni spodni telefon i piszę do mojej "psiapsi", jak sprawa wgląda.
Po pięciu minutach odpisuje mi, że na dzisiaj jest umówiona ze swoim chłopakiem Alexem. No tak... Oczywiście... Po co komu ta głupia Rose...
Co inni mają, czego ja nie mam? Czemu ja po prostu odpycham ludzi? Czy ktoś wkońcu może przełamać stereotyp, że każda dziewczyna która ma najbardziej zrobioną twarz, nogi i resztę kształtów, musi mieć najwięcej w głowie?
Wsumie Linda taka nie jest... A może po prostu, znam ją już za długo, że nic mnie w niej nie zdziwi?

Stwierdzam, że i tak nikomu się nie uśmiecha by spotkać się ze mną, więc przejmuje sprawy we własne ręce.
Po śniadaniu idę jeszcze na górę, aby przed lustrem "dopiąć się na ostatni guzik" .

Chwilę później idę już ulicą, pełną ludzi spieszących się w różne miejsca.
Zmierzam w nieznanym mi kierunku. Daje się nieść moim nogą i czekam gdzie mnie doprowadzą. Mijam witryny sklepowe. Nagle zatrzymuję się. W moim kierunku zmierza Linda z Alexem. Przytulam się na przywitanie z Lindą a potem Alex przyciąga mnie do siebie i przytula.
Moja przyjaciółka nie jest tym zachwycona i oddziela nas od siebie a mi posyła znaczące spojrzenie. Udaję, że nic nie widziałam i uśmiecham się promiennie do niej.
-Może, macie ochotę może iść coś zjeść? Bo ja osobiście umieram z głodu, choć dopiero co jadłam śniadanie...
-Chyba możemy, co o tym myślisz Li?-zagadnął Alex.
-Jak chcecie... O! Widzicie? Tam jest starbucks. Idę tam.
Linda zmierza w kierunku starbucks'a, a my stoimy na samym środku chodnika. Uśmiecham się nieśmiało do Alexa, ten odwzajemnia uśmiech.
-No to co, chcesz się gdzieś przejść?
-Yyyy ...Wiesz...Chyba powinnam już iść do domu. Jak mówiłam, umieram z głodu.
Alex nalega, bym poszła z nim do restauracji -powiedział, że on stawia- więc stwierdzam, że i tak nie mam nic do stracenia i idę.
Gdy idziemy panuje "niezręczna cisza". A może niezręczna cisza w cale nie jest taka zła. Słyszę szybki oddech Alexa, tupot jego nóg... Szelest drzew na pobocznych drzewach...
ŻARTUJĘ. NIEZRĘCZNA CISZA JEST NAPRAWDĘ NIEZRĘCZNA.
-Ejjj... Linda nie obrazi się, że zostawiliśmy ją?-zagaduje, by przerwać tą krępującą sytuację.
-Gdy Linda ma starbucksa, nic ją nie zdenerwuje.
Wymieniamy nieśmiałe uśmiechy i znowu zapada cisza.
-Wiesz, naprawdę miło się z tobą rozmawiało, ale muszę już wracać do domu... Naprawdę... Przepraszam -mówię to i zaczynam biec powrotną drogą do domu. Gdy docieram zdaję sobie sprawę z tego co się właściwie stało i  charakterystycznym klapnięciem uderzam się w czoło. No tak, to cała ja...
Wchodzę do domu i zmęczona opadam na kanapę w salonie.
Na blacie leży długopis i kartka. Do głowy przychodzi mi ciekawy pomysł.
Rysuję na kartce schemat pt "V.2".
Postanawiam:
-Nie chce być tą którą wszyscy omijają na korytarzu w szkole. Chcę być nową Rose, która zawładnie swoim światem.
Piszę:
1. Odnaleźć drogę
Muszę skupić się na tym co ważne i nie zaśmiecać sobie głowy byle czym.
Muszę odnaleźć swoją drogę...

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
Wow!!! Bardzo dziękuję wam za #3 w kategorji fashion!
Naprawdę nie dziwcie się mi ale się mega cieszę!
Nie ważne, że mam tylko 4 wyświetlenia...

Free HugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz