- M-marinette... - wyszeptał Adrien po chwili, nie otwierając oczu.
- Znów to robisz. – Specjalnie użyła jego słów z porannej rozmowy.
- Nie robię tego celowo. – On za to przypomniał jej słowa.
- Jaaasne...
- M-marinette... - znów zaczął i znów nieświadomie się zająknął.
- T-tak? – spytała ze śmiechem, rujnując znów jego wysiłki.
- Przestań! – Roześmiał się i przytulił ją mocno do siebie.
- Moja piżama? – mruknęła po chwili prosto w jego koszulę. – Serio?
- C-co? – zmartwiał.
- No, wszystko przez moją piżamę – wyjaśniła.
- Skąd wiesz? – spytał zdumiony.
- Znam cię na wylot, Kocie. Nie musiałeś mówić.
- Nawet bym nie umiał.
- Nie sądziłam, że tamten dzień okaże się w rezultacie tak owocny. – Westchnęła.
- Ja tam nie narzekam – mruknął.
Podobało mu się to, jak spędzali ten wieczór – Marinette wtulona w jego ramionach, on gładził jej plecy, a oboje pozostawali zatopieni we własnych myślach.
- A ty? – spytał nagle.
- Co: ja? – Poderwała głowę i spojrzała na niego pytająco.
- Ciebie też musiało coś olśnić! – stwierdził.
- Tak się składa, że to nie ma nic wspólnego z tamtym dniem – odpowiedziała z uśmiechem.
- Ale jak to? Przecież... - urwał nagle.
- No co?
- Przecież, gdybyś już wtedy coś do mnie czuła... nie poszłabyś się najpierw przebrać? – spytał, czerwieniąc się okropnie.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale wydarzenia toczyły się z zawrotną szybkością. Nie miałam czasu. Musiałam cię ratować przed tłumem.
- Nie, czekaj. Nie skleja mi się to w całość – mruknął. – Czyli kogo miałaś na myśli wtedy, kiedy mówiłaś, że jest inny chłopiec?
- Adrien, robisz straszny bałagan. – Zaśmiała się i odsunęła nieco od niego, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Bałagan?
- No przecież to wszystko jest bardzo spójne. Od samego początku chodziło o ciebie, głuptasie. Tylko ty niepotrzebnie to komplikujesz, bo zakładasz, że ważniejsze od udzielenia tobie pomocy byłoby dla mnie to, w co jestem ubrana. Zupełnie, jakbyś mnie nie znał... - Pokręciła głową z udawanym rozczarowaniem.
- Czyli... - zawiesił głos. – Czyli już wtedy, kiedy cię zaprosiłem na moją niespodziankę, to już wtedy...
- Adrien... Zaczynasz bredzić... - zażartowała. – W dodatku niegramatycznie. Nie zabieraj mi roboty.
- A ty nie zmieniaj tematu – upomniał ją. – Czyli wtedy mówiłaś o mnie? Ja byłem tym chłopcem, który nie pozwalał ci się we mnie zakochać? – Postanowił się upewnić czy kilka dni temu doszedł do właściwych wniosków.
- Bredzisz cudownie uroczo. – Roześmiała się. – Tak, ty byłeś tym chłopcem, który nie pozwalał mi się zakochać w tobie.
- No to kiedy? – drążył.
- Och, pewnie już nie pamiętasz... Ale był taki dzień...
- Dawno, dawno temu... Za siedmioma górami... - wszedł jej w słowo.
- Bo ci nie powiem!
- Już jestem cicho, Moja Pani.
- Pamiętasz taki deszczowy dzień... kiedy wychodziliśmy ze szkoły, a ty dałeś mi swój parasol?
- Ależ przecież to było wieki temu! – zdumiał się.
- Było. – Kiwnęła głową.
- Czekaj... Jesteś we mnie zakochana od wtedy? – zapytał osłupiały. – Ale... Dlaczego?
Marinette roześmiała się.
- Oddałeś mi swój parasol.
- Poleciałaś na mój parasol?
- Ty poleciałeś na moją piżamę – odcięła się.
- Nieprawda. Twoja piżama tylko mi uświadomiła to, co czułem od dawna. A co by było, gdyby ktoś inny poratował cię wtedy parasolem?
- Pewnie z nim bym tu teraz siedziała – zażartowała. – Być może nawet w mojej piżamie... - dodała, drażniąc się z nim.
- Marinette... - szepnął ostrzegawczym tonem.
- Powinieneś się cieszyć. Mogłabym siedzieć na przykład bez piżamy... - mrugnęła rozbawiona.
- Marinette, przestań. – Zamknął oczy na chwilę.
- Tylko się z tobą drażnię... - szepnęła, całując go w policzek. – Przecież nie chodzi o parasolkę.
- Nie?
- Chodzi o milion drobiazgów, które wtedy miały miejsce. Nie umiem ci tego wszystkiego wyjaśnić, ale tak się to wszystko poskładało w taki magiczny moment, że po prostu stało się i się zakochałam.
- Ale... Jakim cudem ja nic o tym nie wiedziałem? Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Myślisz, że nie próbowałam? – Uśmiechnęła się. – Przecież ci powiedziałam przed chwilą, jak Tikki pocieszała mnie praktycznie co wieczór po kolejnych porażkach życiowych.
- I brakuje ci tego, prawda?
- Pewnie minie trochę czasu, zanim się przyzwyczaję do tego, że już jej nie ma. – Westchnęła. – Ale jak sam widzisz, już nie płaczę. Działasz równie dobrze jak ona. Może nawet masz pewną przewagę... - mruknęła i pocałowała go.
CZYTASZ
Tamten Dzień
FanfictionOpowieść zaczyna się w pamiętnym dniu, w którym Adrien uciekał przed tłumem fanów, a towarzyszyła mu Marinette w... piżamie. Ostrzeżenie przed spoilerami z sezonu 2. W trakcie czytania zalecana jest bieżąca opieka kardiologiczna...