Mam na imię Rachel. Należę do rodu Collins'ów- najbogatsze hrabstwo w całej prowincji. Moi rodzice są kreatorami mojej wcześniejszej, nieznanej mi egzystencji, która jest zagadką nie do rozwiązania, drogą bez wyjścia. Mieszkam w posiadłości moich przodków, jest ogromne i pełne tajemnych przejść, które swoją drogą wszystkie znam. Nigdy nie wychodziłam za mur odgradzający mój dom, a nieznaną mi do tej pory historię życia normalnych ludzi.
- co to jest przyjaciel?- zapytała chłopaka, patrząc w jego zielone oczy.
- wiesz... przyjaciela nie da się opisać słowami. W pewnym, odpowiednim czasie swojego życia, sama zdefiniujesz te słowo.- tuż po tym, oczy zaszły mu mgłą, a dusza opuściła jego chude ciało.~~•~~
Obudziła się z dziwnym uczuciem, że już kiedyś słyszała te słowa. Odganiając od siebie te myśli, wyszła z komnaty z zamiarem przechadzki po dziedzińcu. Nie było to takie proste, gdyż rezydencja panny Labiston była niczym labirynt. Choć znała wszystkie kąty na pamięć, potrzebowała pół godziny na dotarcie do celu. Gdy miała 12 lat jej rodzice umarli, a młoda Rachel musiała radzić sobie sama. Dokładnie nie pamiętała swoich rodziców. Ta część jej życia, została jakby wymazana z jej pamięci.
Gdy stała już przy dużych drewnianych drzwiach do ogrodu, usłyszała cichy płacz. Nie wiedziała czy to dziecko czy też nie. Ten płacz był pewnego rodzaju lamentem. Poszła sprawdzić skąd, dobiega tajemniczy dźwięk. Jak się chwilę później okazało, pochodził on z jednej z wielu komnat. Uchyliwszy lekko drzwi, ujrzała smukłą, czarną postać. Nie widziała twarzy. Wszystko było jakby z dymu, ulotne niczym piórko. Po chwili płacz ustał i zastąpił go szatański śmiech, okropny, pełen jadu.
- myślisz, że ktoś się tobą przejmie? Nigdy się nie zmienisz. SAMOTNOŚĆ CIĘ ZABIJE!! -jego głos był zachrypnięty, szyderczy. Ten okropny dźwięk przyprawiał gęsią skórkę. Dziewczyna pierwszy raz w swoim życiu czuła strach, bała się że może to być prawda. Kobieta o wielu twarzach, niemająca skrupułów.
Rachel POV
Może takie życie akurat mi jest pisane? Być do końca życia sama? Nigdy nie lubiłam czyjejś obecności w moim otoczeniu. Czasem dziękuję losowi że moi rodzice nie żyją. Ale z drugiej strony...
~~•~
Szła krętymi korytarzami, prowadzącymi do ogrodu.
Listopadowy chłód dawał się we znaki. Sam ogród nie zachęcał do spędzenia tam choćby sekundy.
Niczym nie przypominał tych w baśniach. Różnokolorowe, obumarłe liście smętnie przenoszone przez chłodny wiatr, eksponują całą swą naturę na żółtej trawie. Niegdyś czysto-szkarłatne róże, lśniące w złotej barwie promieni słońca, teraz zasypiające na wieczność.
Kobieta z nieodgadnionym wyrazem twarzy i burzą myśli, poszła w stronę wiszącej na jednej z gałęzi, drewnianej huśtawki. Spędzała tam długie godziny, będąc jeszcze dzieckiem.Po dwóch godzinach, było już ciemno, więc udała się z powrotem do domu. Idąc korytarzem, oglądała każdy napotkany obraz. Gdy była już w swojej komnacie, zrzuciła z siebie ubrania i ruszyła w kierunku łazienki. Jej wystrój był utrzymany w kolorach czerni i srebra. W wannie pełnej pachnącej wody, miała chwilę tylko dla siebie.
Wróciła z powrotem i włożyła na siebie długą, zwiewną koszulę nocną, która sięgała jej do kostek. Usiadła na brzegu dwuosobowego łóżka i wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Jedyne co tam widziała to swoją postać. Jej ciało było tak chude, że z łatwością można by policzyć wszystkie żebra, smukłą białą jak ściana twarz i kasztanowe długie włosy. Po dokładnych oględzinach swojej sylwetki, położyła się skulona na łożu i próbowała zasnąć, choć sen nie był jej dany. Bała się że znowu będzie miała ten sam koszmar jak co noc. Zamknąwszy oczy, poczuła dziwny chłód, którego wcześniej nie znała. Uświadomiła sobie, jak bardzo brakuje jej ciepła drugiej osoby.
CZYTASZ
Rachel
AdventureMam na imię Rachel. Należę do rodu Collins'ów- najbogatsze hrabstwo w całej prowincji. Moi rodzice są kreatorami mojej wcześniejszej, nieznanej mi egzystencji, która jest zagadką nie do rozwiązania, drogą bez wyjścia. Mieszkam w posiadłości moich pr...