POV Rachel
Nie, to przywidzenia, omamy... to nie może być prawda. Ktoś zmierza w tą stronę. Moim zdaniem jest to mężczyzna. Tylko co, dziwnie ubrany nieznajomy zamierza poczynać na moim mieniu? Gdy tu przyszedł, czułam coś innego, innego niż obojętność i niechęć. Coś nowego, nieznanego. Jegomość usiadł na małej, spróchniałej ławeczce nieopodal okazałego dębu. Czuję, że muszę iść tam do niego. To był dla mnie absurd, ale moje serce uważało inaczej. Schowałam się za małym świerkiem. Chyba mnie zauważył, gdyż zerwał się nagle. Nie miałam pojęcia co robić dalej, więc próbowałam jak najszybciej wycofać się z jego pola widzenia. "te moje irrealne serce!".
- Nie uciekaj! Nic ci nie zrobię, tylko chcę wiedzieć, czy to ty mieszkasz w tym zamku. - mężczyzna nie wiedział, czy dziewczyna go posłucha, czy też nie, więc nadal kontynuował swą wypowiedź. - Podobno jest tu dziewczyna o imieniu Rachel. - Alex zauważył niepokaźną zmianę na twarzy dziewczyny. Może to z niezrozumienia słów nowo poznanego, lub z czegoś innego.
- Nie znam cię, dziwny przybyszu, więc powiem ci tylko, że lepiej dla twej osoby nieznajomość nikogo z rodu Collinsów. - sama nie wiedziała, czemu odezwała się do niego. Na swoje imię coś w niej pęka. Jakby przypominała sobie czasy, gdy miała rodziców. Może długo ich nie znała, ale więź między nimi pozostała, ta sama, nie zmieniona, mocna jak złota lina.
Alex szedł w zaparte i nie zamierzał się wycofać. Nie teraz, gdy dziewczyna jest bliska powiedzenia prawdy o sobie. Doskonale wiedział, że kłamała. Jego nie da się oszukać. Chciał dla samej satysfakcji, usłyszeć na własne uszy jak ma na imię, aczkolwiek pragnął także jej melodyjnego głosu. Przybliżył się nieznacznie do jej skromnej osóbki. Pierwsze co rzucało się w oczy dla Alexa, to jej wygląd zewnętrzny. Ciało wychudzone do samiuśkiej kości. Włosy ciemnokasztanowe, oczy jak z czekolady, jednakże skrywające wiele tajemnic. Jedną z nich pragnął poznać.
- Mogę cię zapewnić, że jeśli stąd pójdę, to już tutaj nie wrócę, ale ja doskonale wiem, że tego nie chcesz. - powiedział to z niebywałą pewnością siebie.
- Skąd ta pewność? - zapytała z kamienną twarzą. Choć w środku, nie dowierzała jego słowom.
- Wystarczy, że się do mnie odezwałaś, ja o to nie prosiłem.-odpowiedział.
- Dobrze, powiem ci. Tak, to prawda mam na imię Rachel. Mieszkam tu już dosyć długo, sama, ponieważ nie mam... nikogo. Może teraz ty opowiesz trochę o sobie?
- Jestem Alex, pochodzę z małego miasteczka, położonego na obrzeżach Londynu. Przeprowadziłem się do stolicy niedawno. W szczególności po pracę, którą swoją drogą nawet lubię. Nie jest taka ciężka, tylko zwykłe zdjęcia do katalogu, przecież mamy XXI wiek i wszystko jest łatwiejsze i prostsze niż kiedyś.
- Zaczekaj...Powiedziałeś że jest teraz XXI wiek?! To nie możliwe!
- Nie do końca rozumiem...
- J-ja urodziłam się w XVIII!
- To znaczy że to prawda co mówił John? O mój Boże! - myślałem że John robił sobie ze mnie żarty. A tu proszę... zaraz, JOHN! Zapomniałem do niego zadzwonić że nic mi nie jest...Na pewno się martwi.
- Kto taki? Teraz ja nie zrozumiałam.
- Emm nikt ważny. Chodzi tylko o to, że to wszystko co mi powiedziałaś to była prawda?
- Tak, to takie dziwne? To ja bardziej jestem w szoku, ponieważ całe życie myślałam, że żyję w swoich, dawnych czasach. A tu nagle dowiaduję się, tak przerażających rzeczy. Jeśli byłeś prawdomówny, to znaczy, że mam teraz ponad 300 lat?!
- W teorii tak, ale w praktyce to nie wyglądasz na tyle. - mężczyzna chciał rozluźnić atmosferę panującą między nimi, ale zrozumiał po fakcie, że to nie mało sensu. - nieważne, zapomnij.
- To co teraz? Całe życie myślałam że jestem dość normalnym dzieckiem żyjącym w VIII wieku.
- Ja nic nie mogę poradzić. A poza tym, czy ty nigdy nie opuszczałaś tego zamku, jeśli można spytać?
- To trochę trudne do pojęcia. Zawsze myślałam, że jestem trochę inna niż pozostali ludzie. Oczywiście nie myliłam się, więc nie chciałam być odmieńcem. Wolałam pozostać nieznana. Te życie mi odpowiada.
- Teraz są inne czasy. Ludzie lubią się odróżniać, być rozpoznawalni, sławni. - z każdym razem, gdy dziewczyna opowiadała o sobie, Alex'owi robiło się żal dziewczyny. Taka niewinna, krucha, a jednak taka inna. I to dlatego zaciekawił się jej legendą. Zaciekawił się nią - Rachel.
Od momentu spotkania Alexa i Rachel minęło sporo czasu, dlatego chłopak postanowił wrócić do domu. Obiecał dla niej, że odwiedzi ją następnego dnia tak jak prosiła. Szczególnie ze względu na to, że pragnęła dowiedzieć się jak najwięcej o współczesnych czasach, ale mężczyzna liczył w duchu, że dziewczyna pragnęła poznać jego samego. Wrócił na piechotę przez zatłoczone ulice Londynu. Gdy dotarł do celu i otworzył drzwi swojego mieszkania, usłyszał znajomy mu głos.
- Już, myślałem, że o mnie zapomniałeś, lub nie żyjesz.
- Johny, co ty tu robisz? - nie spodziewał się przyjaciela u siebie.
- nic takiego, martwię się. Poza tym nudziłem się, więc gdy cię nie było, postanowiłem dokończyć katalog. Myślę, że jest w porządku.
- Mówiłem ci kiedyś, że jesteś moim najlepszym przyjacielem? Już jutro, będę mógł zanieś go dla mojego jakże wspaniałego szefa.
- Jutro mi podziękujesz, teraz opowiadaj coś ty tam robił pół dnia. Umieram z ciekawości.
Gdy Alex wygłosił swą długą historię, minęło dobrych parę godzin. O 23 john wrócił do swojego domu, a mężczyzna powlókł się wyczerpany do swojej sypialni. Położył się na łóżku i próbował zasnąć, lecz sen nie był mu dany tej nocy.
CZYTASZ
Rachel
PertualanganMam na imię Rachel. Należę do rodu Collins'ów- najbogatsze hrabstwo w całej prowincji. Moi rodzice są kreatorami mojej wcześniejszej, nieznanej mi egzystencji, która jest zagadką nie do rozwiązania, drogą bez wyjścia. Mieszkam w posiadłości moich pr...