Podziękowania, uwagi i inne pierdoły

2.3K 83 38
                                    


Hej.

Chciałabym zacząć od czegoś sensownego, ale gdy się wzruszam raczej trudno mi o składanie pięknych, logicznych zdań.

Długo nie pisałam, a i od dłuższego czasu widać było, że co chwilę potrzebuje większych przerw, że zwyczajnie nie daję rady pisać co tydzień kolejnych dwóch/trzech tysięcy słów o przygodach królewskiej pary królestwa Ivecta.

Dziś zdmuchnęłam przedwcześnie świeczki na torcie urodzinowym, który zwiastuje moje nadchodzące 17 urodziny.

Zaczynając pisać tę książkę byłam dokładnie dwa dni po swoich 14 urodzinach. Pamiętam, że śmiałam się, że będę lepsza niż sławetny Christopher Paolini, który napisał Eragona.

Długo nie mówiłam o sobie, starałam się skrywać swój wiek, jakoś tak blokował mnie fakt, że w statystykach widziałam, że duża część czytelników jest ode mnie starsza. Głupi strach, nie? A jednak. Mnie skutecznie blokował. Zresztą, bałam się, że jeśli za bardzo otworzę się Wam jako persona, to przestaniecie się skupiać tak bardzo na historii i bohaterach zawartych w książce.

Wracając dziś autem z tatą, który zawsze mnie wspierał w pisaniu książki, usłyszałam pytanie, które dobijało mnie już od bardzo wielu tygodni: Jak tam książka?

Odpowiedziałam mu, że przyjmuję to co daje mi los i godzę się z faktem, że nie mam sił tego dokończyć.

Mój tata ma jednak to do siebie, że rozumie ukryte znaczenie w moich słowach. Powiedział mi, że jest sposób, by zakończyć pewien rozdział w swoim życiu. Wystarczy napisać "Koniec tomu pierwszego".

Zaczęłam mu tłumaczyć, że nie chcę tego rozbijać na dwa tomy, że nie mogę Wam tego zrobić, że to burzy mój z góry założony plan.

Jednak po kilku minutach myślenia zdałam sobie sprawę, że historia w obecnym momencie zakończyła właśnie jeden, od dawna się ciągnący etap, że zawarłam w niej właściwie to co zawrzeć pragnęłam, i że gdybym próbowała dołożyć kolejne rozdziały, mogłabym pominąć wiele ważnych kwestii. Zwyczajnie nie starczyłoby na nie miejsca.

Powiedziałam to.

Powiedziałam, że zakończę to dziś w nocy, że dam Wam spis rozdziałów, że wytłumaczę Wam co zaszło, że zajmę się w końcu poprawianiem rozdziałów, i że spróbuję jeszcze jako 17 latka poszukać jakiegoś wydawnictwa, które zainteresuje się tą opowieścią.

Wierzę w los, przeznaczenie i to, że pewne rzeczy nie dzieją się z przypadku.

Czuję, że ta książka zasługuje na dwa tomy. Czuję, że to w jakim momencie kończę, jest idealnym zwieńczeniem pewnego etapu.

Po prostu musiałam do tej decyzji dojrzeć, musiałam przeczekać, musiałam zobaczyć, że jest inna możliwość, niż marudzenie, że nie mam siły na kolejny rozdział.

Tak, będę próbować wydać tę książkę. Włożę w to całe swoje serce. I obiecuję, że jeśli żadne wydawnictwo nie użyczy mi swej marki, to sama, jako już wtedy dorosła kobieta, ciężką pracą odłożę na wydanie choć tysięcznego nakładu. Za bardzo pokochałam ten świat i czuję, że bohaterowie zasługują na ubrania z papieru i atramentu.

Wiem, że książka jest pełna błędów. Nie tylko tych związanych z formą, ale także i logicznych, wiele aspektów zwyczajnie pominęłam.

Chcę na pewno:

Zmienić przebieg pierwszego spotkania Calvi i Natana.

Inaczej opisać bal z pierwszych rozdziałów.

Poświęcić fragment na opis dlaczego Melisa ma przydomek "Białe Źrebię".

Wytłumaczyć lepiej zachowanie Calvi przy altance babci Natana.

Lepiej opisać konsekwencje przepowiedni i tatuażów, które otrzymali Natan, Calvia i Silverius.

Częściej wprowadzić Fiona, bo zwyczajnie o nim czasem zapominałam.

Lepiej wytłumaczyć sprawę dziennika ojca Calvi.

Pozamieniać miejscami pewne fakty, by rozdziały nie były jednowątkowe.

Wprowadzić więcej momentów z Uważnym. Jest zbyt świetnym balansem dla atmosfery, by go czasem nie dodać.

i najważniejsze: ZMIENIĆ SCENĘ W KARECIE.

Scena w karecie stała się wręcz memiczna w gronie moich bliskich, którzy podejmowali decyzje o przeczytaniu tego dzieła. Calvia tam zachowuje się całkowicie nie jak Calvia z dalszych rozdziałów, a opis jej przemyśleń też nie jest no... Sensowny.

Muszę przemyśleć, poprawiać powoli i z sercem. Zastanowić się, co chcę dodać jeszcze do tej historii, a co warto zostawić na następny tom.

Po prostu styl mi się zmienił, plan na książkę i postacie również, co uważam za naturalne.

Początkowo ta książka miała być romansidłem na 17 rozdziałów, które dokładnie rozplanowałam. Nie miało być Pradawnych, Tamlena, relacji Melisy z Dymitrem. Nie miało być Krwiołomności, Fiona, snów proroczych, dziennika ojca Calvi i jego powiązania z Dymitrem i Natanem.

Jednak bohaterowie z czasem ożyli i zarazili moje serce. Stali się jednym z najważniejszych elementów mojej głowy, pokochałam ich i z czasem widziałam jak powinna się ciągnąć ta opowieść. Czułam jakby ktoś prowadzi mnie po świecie Ivecty, że jestem obserwatorem, a nie twórcą.

Jestem niesamowicie wzruszona ilością wsparcia i miłości, jaką darzyliście mnie i tę historię. Dziękuję za cierpliwość i to, że czułam iż na tym portalu mam drugą rodzinę. Dzięki Wam uwierzyłam w swoje marzenia, zrozumiałam, że pragnę pisać książki, że kocham to i spełniam się w tym.

Byłam często nie sumienna, leniwa, dużo narzekałam.

Zawsze byliście ze mną, po mojej stronie. Wybaczyliście mi to, że tworzenie tej historii było jednym wielkim chaosem i bałaganem.

Dziękuję Wam.

Ta książka, opowieść, historia, jest wypełniona Waszą miłością i uśmiechem.

Dziś w nocy z 23/24 sierpnia 2018r. oficjalnie ogłaszam, że pierwsza część historii Natana i Calvi jest ukończona i przechodzi do fazy doszlifowania, a nie tworzenia.

Dziękuję Wam za wspaniałe trzy lata, które były dla mnie niesamowitą przygodą.

Dagmara.

Śmiertelna KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz