Szczęść Boże Panie Dzienniku!
Obowiązki w naszej parafii, nie są łatwe. W sumie nie są takie złe, ale jak to mówi Maciej:
"Ty sukinsynu... Zawsze musisz wszystko spieprzyć!"
Więc staram się jak mogę, żeby tego nie robić, ale prawdę mówiąc nie zawsze mi to wychodzi. Na przykład:
Niedawno Maciej kazał mi odprawić mszę. Zwykle nie mogę tego robić, ja tu tylko sprzątam, ale teraz musiałem. Dlaczego? Otóż Maciej miał spotkanie ze swoją dotychczasową kochanką - Anią. Ania to 15 letnia ( tak, jak już mówiłem w pierwszym rozdziale, on lubi młodsze ), szatynka z czarnymi oczami i ma karnację jak trup. Kto wie, może to go pociąga. Ogólnie to całą tą Anię poznał w szkole, w której uczy. Ja się nie mogę nawet w szkole pokazywać, no bo wiecie, jestem "przegrywem". Jak ostatnio pokazałem się w szkole, miałem zastępstwo za Macieja, dzieci obrzuciły mnie gumami do żucia, no i musiałem zgolić wąsa. Teraz mam sztucznego. Ale ok. Nie wiedziałem w ogóle jak odprawić tę mszę, ja wiem tylko tyle, że mam jakiś chleb podnieść. No to poszedłem do lidla, i kupiłem. Chleb. No co miałem zrobić. Pewnie spytacie się jak ja w ogóle zdałem w seminarium. Ha! Żart! Nikogo to nie obchodzi. To kupiłem ten chleb i poszedłem z powrotem do parafii. Przypomniałem sobie jeszcze o winie. Jak już wiecie jestem abstynentem. No cóż. Brrrr! No ale co miałem zrobić. Poszedłem po wino do naszej piwniczki. Wziąłem pierwsze lepsze. Zdziwiło mnie tylko to że było czerwone. Wino mszalne ma być chyba białe, co nie? Ja nie wiem, nie znam się. Wziąłem czerwone, bo pomyślałem sobie, że może będzie bardziej smakować jak sok. No to dobra wszystko naszykowane. No to poszedłem się przebrać. I ogólnie chodzi o to, że sutanna jest na mnie za mała. No i jak ją ubiorę to nie mogę praktycznie chodzić. Ale przeżyję. 12:00. Wbiegłem na ołtarz. Mo tak wlazłem na ten stół, chodziło o to, żeby ludzie mnie lepiej widzieli. Wszyscy się gapią, I jest! Jest ona!!!! Jest Leokadia! A obok niej? Nie, nie to nie może być prawda. To nie może być on! Nie!!!!!! To Stefan! Mój odwieczny wróg! Podniosłem chleb, wybełkotałem jakieś słowa i rzuciłem nim w Stefana! Ha! Dobrze mu tak. Jak to potem powiedział Maciej:
"I jebłeś tym chlebem prosto w jego zasrany ryj! Ha, dobrze mu tak! Sukinsyn!"
Przynajmniej w tym jednym się zgadzamy. Ludzie się na mnie gapili, no to łyknąłem wino, skrzywiłem się i se poszedłem. No tak po prostu. No w sumie nie po prostu, miałem tą moją sutannę, a uwierzcie mi chodzenie w tym to KOSZMAR.
Potem dostałem ochrzan od Macieja. Ale też pochwalił mnie za ten rzut chlebem:
"Przynajmniej raz celnie trafiłeś "
No więc jak już widzicie, ja nie mam szczęścia do obowiązków. A teraz połączcie sobie obowiązki z najstraszniejszą, najbardziej stresującą, frustrującą pracą księdza - spowiedzią. Tak! Wreszcie zawsze o tym marzyłem! W sumie nie, ale zawsze to lepsze niż czyszczenie obrzyganego kibla. Takie życie.
Spowiedź: 25. 05. 2019 r.
Po pierwszych minutach siedzenia w konfesjonale, okazało się, że spowiedź nie jest wcale taka fajna. Wiecie ile to trwa? Wieki. Siedziałem tu już z godzinę, a nikt jeszcze...
- Proszę Księdza?! - zawołał mnie głos, odwróciłem się do kratki... i nie, nie to nie mógł być Pan Stefan, nie!!!!
- T- tak?! - wyjąkałem nie dowierzając.
- Jakaś chrypka? Hm?? - zapytał ochoczo Pan Stefan, zerknąwszy do kratki. -Aaaaa! To Ksiądz Kawaler! Witam serdecznie proszę Księdza!
- Szczęść Boże. - odrzekłem oschle.
- Coś ksiądz dzisiaj nie w humorku nie? Coś panu powiem. - mrugnął okiem. - Się wie! Na rozweselenie! Wie pan czym różni się Rudy od pszczoły?
- Nie wiem. - zwęziłem usta w kreskę.
- Bo rudy nie bzyka!!! Hahahahahahahahaha! - śmiał się do rozpuku. - Rozumie ksiądz!!!! Pszczoła i rudy! Hahahaha!
Nie odpowiedziałem. Zwęziłem usta w jeszcze większą kreskę. Ja byłem rudy. Nie mówiłem? To już wiecie!
- To co pan robisz? Spowiadasz się pan? - spytałem.
- Się wie!
- To zaczynaj pan! - odparłem ponuro.
- Nu! Coś ksiądz nie w humorku! - roześmiał się. - To powiem panu coś jeszcze! Na rozweselenie... Czy wie pan... - zaczął. - Dlaczego blondynka liże klamkę jak chce wejść?
- Nie.
- Bo pisze ciągnąć! HAHAHAHAHAHAHAA!
- Aha. - odwróciłem głowę w drugą stronę. - Chce pan się wyspowiadać?
- Jasne, jasne. Po to tu chyba przyszedłem, tak!? - zaśmiał się głośno, po czym walnął mnie w ramię. Wyjebał przy tym kratkę. Wystraszyłem się, bo był taki silny, a przecież to mój wróg. Następnie uklęknął przede mną, a bez kratki widziałem go zbyt blisko i zbyt dobrze.
- Tak więc, powiem coś może na rozluźnienie? Tak na dobry humor? Szykuj się księżulku! - znów walnął mnie w ramie, wyjebując resztki kratki. Zrobił mi też dziurę w sutannie. Ale w sumie to ulga, bo jest za ciasna. - Co mówi nauczyciel islamista do dwóch uczniów, którzy ciągle rozmawiają?
- Nie...
- Bo was rozsadzę! Hhahahahahhahahahha!!!!!!
- Dobra, spowiadaj się. - kurde! Znów walnął mnie w ramię, a dziura powiększyła się do takich rozmiarów, że było mi widać całą klatkę piersiową. Trochę zmarzłem.
- Dobra, dobra... może kolejny żarcik...
- Spowiadaj się, już!!
- Dobra!!!!! Zluzuj majty!!! - znów wybuchnął śmiechem.- Rozumiesz Majty!!!!
- Ta... - mruknąłem.
- Majteczki, w kropeczki! - zaczął nucić. - Lubi pan ten kawałek.
Wyciągnął swoją nokię 360 i z głośników ryknęło:
"Gdy sześć lat skończyłem, do szkoły był czas
Maleńka Marzenka żegnała mnie tak
*Zostawiasz mnie samą, ach, czemu tak jest
*Me serce zranione do ciebie wciąż lgnie
I tuląc się do mnie mówiła mi tak:
*Nie przejmuj się miły, bo to pierwszy raz
Majteczki w kropeczki ło ho, ho, ho, }
*Niebieskie wstążeczki ło, ho, ho, ho }
Bielutki staniczek ło, ho, ho, ho }
*Maleńki guziczek ło, ho, ho, ho } / x 2
To cały mundurek tych naszych pań
Z koronek i tiulek, to ja mówię wam"Tak. Puścił to. W kościele.
- Hej! Panie Ksiądz! - krzyknął do mnie Pan Stefan, próbując przekrzyczeć dźwięki muzyki. - Nie lubi Pan tego kawałka? Mam inne!
Po minucie muzyka się zmieniła, na gorszą.
"Teraz już wszystko wiem
Bawiłem grubo się i w Ameryce (USA)
Gdzieś pod palmami raj, mówili jedź, bo tam, podobno życie (ooo)
To był przepiękny czas, życie tętniło w nas pamiętasz miła? (ściga nas, ściga nas)
Lecz to w Ojczyźnie właśnie nam się przydarzyła
Miłość, miłość w Zakopanem
Polewamy się szampanem
Rycerzem jestem ja, a ty królową nocy
Miłość żarzy twoje oczy
Rozpędzona jak motocykl
Hej wypijemy syćkie drinki aż do dna"- Brzmiało z głośników.
- Nie wierzę? - ryknął mi do uch Pan Stefan. - Nie jest pan już szczęśliwy? Niemożliwe! Może jakiś kawał? Hm??????
- Nie! - ryknąłem. - Wyłącz pan tą cholerną muzykę! - ryknąłem - chcesz się pan wyspowiadać to się wyspowiadaj, jak nie to wypierdalaj!!!!!
- Okej, okej... - zaczął. -Mam brudne myśli o pani Leokadii.
- Wreszcie. - westchnąłem i powiedziałem szybko formułkę spowiadającą. To był ciężki dzień.
YOU ARE READING
Z Dziennika Spowiednika
Non-FictionSzczęść Boże! Drodzy Bracia i Siostry witam was w Mojej najnowszej książce, która wiem (miałem objawienie) stanie bestsellerem na skalę światową i Niebną, Pieklną ewentualnie też. Cóż ja mogę wam powiedzieć moi drodzy, jeśli umiecie czytać to se tyt...