17#

1K 85 85
                                    

~Magnus~
Przysypiam już na tym krześle, kiedy w końcu widzę Alexandra wychodzącego z sali, którego prowadzi pielęgniarka. Bo na lewe oko oczywiście nie widzi, a na prawym ma opatrunek. Szybko wstaję na nogi i podchodzę do nich, a kobieta oddaje mojego męża w moje ręce i odchodzi.

- I jak? - pytam, kiedy prowadzę go pod rękę do wyjścia ze szpitala.

- Okey - wzdycha. - Na szczęście nie boli.

- Lekarz ci powiedział, że możesz odzyskać wzrok w tym oku?

- Tia. Ale skakać ze szczęścia po tobie będę za kilka dni, gdy będzie to już pewne.

- Ja też - śmieję się, ale za chwilę marszczę brwi, gdy sens jego słów dotarł do mojej pustej głowy. - Że co będziesz robił?

- Nic nic - mówi, a gdy spoglądam na niego, widzę niewinny uśmieszek.

Zrzednię ci on jak tylko wrócimy do domku, honey...

****
Wchodzimy do naszego mieszkania, a Alexander automatycznie kieruje się do kuchni. Hmm... Ciekawe. Podążam za nim, by sprawdzić, na co on ma ochotę na obiad. I czego ja się spodziewalem?

Rozbawiony opieram się o framugę drzwi i patrzę na mojego męża, który siedzi przed szafką i grzebie w jej dolnych półkach.

- Górna półka, honey - mówię ze śmiechem, a jego ręce od razu pną się w górę. Wyciąga z nich pudełko czekoladek Mersi, które zaczyna otwierać. - To masz zamiar na obiad zjeść?

- Sam mi powiedziałeś, gdzie są! To się zatkaj i nie psuj romantycznej chwili - mruczy z przyjemnością, gdy bierze do ust pierwszą czekoladkę.

Chce oprzeć się plecami o szafki, ale nie daję mu tego zrobić.

Siadam za nim, wciskając go między swoje nogi. Plącze ręce wokół jego pasa, a brodę opieram na ramieniu. Alexander tylko cicho się śmieje i ponownie zajada słodyczami, których nie umiem mu odmówić.  Bo po co?
Jest szczęśliwy. Więc ja też jestem.

Siedzimy tak sobie, czekoladki się kończą, a mi zaczyna burczeć w brzuchu...

- Idź coś zjeść - mówi Alexander, ładując do ust ostatnią czekoladkę, a ja patrzę na to z szacunkiem i uznaniem.

Jak mógł wsunąć całe opakowanie Mersi za jednym razem..? I nie dostać od razu cukrzycy? Jezu...

- Tiaa... Nie chce mi się nic robić - wzdycham.

- To zamów.

- Mówię, że nie chce mi się nic robić.

- Telefon w kieszeni masz, gruby leniu.

- Do tego musiał bym wykonać hardkorowy ruch ręki...

- Powtarzam, że na stare lata jesteś coraz głupszy, kocha... - przerywa, gdyż moja dłoń zaciska się na jego kroczu.

- Mówiłeś coś? - uśmiecham się zadziornie, prowokując jego kolegę przez spodnie.

- Że czekoladki się skończyły - oświadcza i uderza mnie pudełkiem w głowę.

- Chcesz tym pudłem po dupie dostać?! - oburzam się, ale gdy tylko luzuje swój uścisk, Alexander wyrywa mi się i wstaje na nogi, rzucając pudełko gdzieś w kąt kuchni.

Zanim ja zdążę zebrać w sobie motywację do wstania, on już gdzieś spierdolił. Taki ślepy, a przed swoim mężem spieprza jak Prezes przed kąpielą... A, właśnie, muszę koty dziś wykąpać.

Kiedy w końcu wstaję na nogi i wychodzę z kuchni, postanawiam nie kłopotać się z szukaniem mojego Anioła. Użyję prostszej metody.

Wyciągam swój telefon i odnajduję numer Alexandra. Zaczynam dzwonić, i słyszę cichą muzyczkę z sypialni. Przerywam połączenie i udaję się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Wchodzę do pokoju i się rozglądam, ale nie dostrzegam mojego Anioła.

ℕ𝕚𝕖 𝕎𝕚𝕕𝕫𝕚𝕤𝕫 𝕄𝕟𝕚𝕖. 𝔸𝕝𝕖 𝔻𝕠 𝕋𝕖𝕘𝕠 𝕌𝕫𝕪𝕨𝕒 𝕊𝕚𝕖 𝕊𝕖𝕣𝕔𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz