~Magnus~
Przysypiam już na tym krześle, kiedy w końcu widzę Alexandra wychodzącego z sali, którego prowadzi pielęgniarka. Bo na lewe oko oczywiście nie widzi, a na prawym ma opatrunek. Szybko wstaję na nogi i podchodzę do nich, a kobieta oddaje mojego męża w moje ręce i odchodzi.- I jak? - pytam, kiedy prowadzę go pod rękę do wyjścia ze szpitala.
- Okey - wzdycha. - Na szczęście nie boli.
- Lekarz ci powiedział, że możesz odzyskać wzrok w tym oku?
- Tia. Ale skakać ze szczęścia po tobie będę za kilka dni, gdy będzie to już pewne.
- Ja też - śmieję się, ale za chwilę marszczę brwi, gdy sens jego słów dotarł do mojej pustej głowy. - Że co będziesz robił?
- Nic nic - mówi, a gdy spoglądam na niego, widzę niewinny uśmieszek.
Zrzednię ci on jak tylko wrócimy do domku, honey...
****
Wchodzimy do naszego mieszkania, a Alexander automatycznie kieruje się do kuchni. Hmm... Ciekawe. Podążam za nim, by sprawdzić, na co on ma ochotę na obiad. I czego ja się spodziewalem?Rozbawiony opieram się o framugę drzwi i patrzę na mojego męża, który siedzi przed szafką i grzebie w jej dolnych półkach.
- Górna półka, honey - mówię ze śmiechem, a jego ręce od razu pną się w górę. Wyciąga z nich pudełko czekoladek Mersi, które zaczyna otwierać. - To masz zamiar na obiad zjeść?
- Sam mi powiedziałeś, gdzie są! To się zatkaj i nie psuj romantycznej chwili - mruczy z przyjemnością, gdy bierze do ust pierwszą czekoladkę.
Chce oprzeć się plecami o szafki, ale nie daję mu tego zrobić.
Siadam za nim, wciskając go między swoje nogi. Plącze ręce wokół jego pasa, a brodę opieram na ramieniu. Alexander tylko cicho się śmieje i ponownie zajada słodyczami, których nie umiem mu odmówić. Bo po co?
Jest szczęśliwy. Więc ja też jestem.Siedzimy tak sobie, czekoladki się kończą, a mi zaczyna burczeć w brzuchu...
- Idź coś zjeść - mówi Alexander, ładując do ust ostatnią czekoladkę, a ja patrzę na to z szacunkiem i uznaniem.
Jak mógł wsunąć całe opakowanie Mersi za jednym razem..? I nie dostać od razu cukrzycy? Jezu...
- Tiaa... Nie chce mi się nic robić - wzdycham.
- To zamów.
- Mówię, że nie chce mi się nic robić.
- Telefon w kieszeni masz, gruby leniu.
- Do tego musiał bym wykonać hardkorowy ruch ręki...
- Powtarzam, że na stare lata jesteś coraz głupszy, kocha... - przerywa, gdyż moja dłoń zaciska się na jego kroczu.
- Mówiłeś coś? - uśmiecham się zadziornie, prowokując jego kolegę przez spodnie.
- Że czekoladki się skończyły - oświadcza i uderza mnie pudełkiem w głowę.
- Chcesz tym pudłem po dupie dostać?! - oburzam się, ale gdy tylko luzuje swój uścisk, Alexander wyrywa mi się i wstaje na nogi, rzucając pudełko gdzieś w kąt kuchni.
Zanim ja zdążę zebrać w sobie motywację do wstania, on już gdzieś spierdolił. Taki ślepy, a przed swoim mężem spieprza jak Prezes przed kąpielą... A, właśnie, muszę koty dziś wykąpać.
Kiedy w końcu wstaję na nogi i wychodzę z kuchni, postanawiam nie kłopotać się z szukaniem mojego Anioła. Użyję prostszej metody.
Wyciągam swój telefon i odnajduję numer Alexandra. Zaczynam dzwonić, i słyszę cichą muzyczkę z sypialni. Przerywam połączenie i udaję się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Wchodzę do pokoju i się rozglądam, ale nie dostrzegam mojego Anioła.
CZYTASZ
ℕ𝕚𝕖 𝕎𝕚𝕕𝕫𝕚𝕤𝕫 𝕄𝕟𝕚𝕖. 𝔸𝕝𝕖 𝔻𝕠 𝕋𝕖𝕘𝕠 𝕌𝕫𝕪𝕨𝕒 𝕊𝕚𝕖 𝕊𝕖𝕣𝕔𝕒
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Druga część książki "Pluszowy Ocelot". Mija dziesięć lat od ślubu Alexandra i Magnusa. Magnus pracuje jako projektant mody, a Alec w korporacji Asmodeusa. Życie jak bajka - przepełnione miłością. Aż do momentu wypadku, któ...