Rozdzial pierwszy

9 2 2
                                    

RODZINA - to slowo zostalo napisane wielkimi drukowanymi niebieskimi literami na bialej tablicy i podkreslone trzy razy.

-Rodzina- odezwala sie na glos panna Webber, moja nauczycielka fotografii, obracajac w palcach marker. - Co to dla was znaczy? Z kogo sklada sie wasza rodzina? I jak byscie ja opisali? - Potoczyla wzrokiem po klasie. - Waszym nastepnym zadaniem bedzie przedstawienie wlasnej interpretacji rodziny.

Podnioslam sie na krzesle, ktore wydalo z siebie przerazliwie glosne skrzypniecie. Rozejrzalam sie wokol. Wszyscy kiwali glowami i notowali zawziecie w zeszytach. Tylko ja mialam przed soba pusta kartke. Nie bylam pewna, co tak naprawde znaczy "rodzina". 

Pani Webber ciagnela dalej. 

-Macie czas do grudnia, czyli dwa miesiace, ale to takze elemnt waszego finalnego portfolio, wiec bedziecie zajmowac sie tym razem z innymi biezacymi tematami. To wasz pierwszy powazny projekt i chce, zebyscie sie na nim naprawde skupili. - Obrocila sie i moglam przysiac, ze patrzy prosto na mnie. - Chce, zebyscie zrobili na mnie wrazenie. Wzielam gleboki oddech, zastanawiajac sie, czy pani Webber wie, jak wielkim przerazeniem mnie napawa. - Przypominam raz jeszcze. Na dzisiejszej lekcji zaczniecie planowac swoje zdjecia i to, w jaki sposob je zaprezentujecie - w formie wystawy, na stronie internetowej, w portfolio drukowanym, i tak dalej. Prosze bardzo mozecie skorzystac z komputerow albo poszukac inspiracji gdzie indziej - powiedziala. Gdy tylko skonczyla mowic, odsuwane krzesla zaczely szurac po podlodze, dalo sie slyszec gwar rozmow, a ja nadal siedzialam jak skamieniala na swom krzesle. Poniewaz nie mialam bladego pojecia, co robic ani na czym sie skupic. Trwalam tak przez kilka minut, az w koncu zaczelam odzyskiwac swiadomosc. Nie chcialam sprawiac wrazenia calkiem zagubionej, wiec podeszlam do "kacika edytorow" - tak nazywamy rzad komputerow, na ktorych obrabiamy nasze zdjecia- i spojrzalam na ostatnia fotografie, ktora zajmowalam sie na potrzeby innego projektu. Byl na niej rower porzucony na poboczu drogi.  Wygladal tak, jakby lezal tam juz jakis czas - mial zardzewialy lancuch i powoli stapial sie z otoczeniem. Teraz moglam sie podwiecic temu projektowi, a do zdjecia rodzinnego wrocic pozniej. Wlaczylam Photoshop i zabralam sie do pracy. Rozjasnilam troche zdjecie, majac nadzieje, ze to doda mu nieco bardziej magicznego kliamtu. -I co myslisz o nowym zadaniu? . spytala Celine, przysiadajac sie do mnie. Lsniace czarnw wlosy miala spiete nisko w kok, i nagle poszulam, ze lada moment strace gumke, ktora zjezdzala z mojego kucyka. - Jeszcze nie wiem - przyznalam, odwracajac wzrok z powrotem do komputera. Z Celine kumplowalam sie w szkole od trzech lat - odkad zapisalam sie na zajecia z fotografii w pierwszej klasie, ale dopiero teraz - kiedy moja najlepsza przyjaciolka  Treena wyjechala na studia - stalysmy sie sobie blizsze z Celine. Ona wiedziala, dlaczego temat nowego projektu byl dla mnie niewygodny- opowiedzialam jej wszystko, gdy siedzialysmy nad pizza, po tym jak uzgodnilysmy, ze nie bedziemy mialy przed soba zadnych tajemnic. Nie to, zeby moja adopcja byla jakims sekretem. Codziennie mowie o tym roznym ludziom.                                               - Zdjecie bedzie przestawiac twoich rodzicow, prawda?                                                                                      -Jasne, w koncu to moja rodzina, nie?                                                                                                                           - Wiem, wiem. - Celine potrzasnela glowa. - Zastanawialam sie tylko, czy ty.. no wiesz..czy zdarza ci sie myslec o twoich prawdziwych rodziach. "Prawdziwi rodzice". Te slowa ubodly mnie bardziej niz powinny. Ale prawda byla taka, ze oczywiscie - myslalam o nich. Jak moglabym nie zastanawiac sie, kim byli ludzie, po ktorych odziedziczylam te przypominajace sprezyny wlosy i perkaty nos. Czyja to zalsuga, ze mam sklonnosc do obgryzania paznokci i nie toleruje laktozy? Ale chyba nigdy nie myslalam o nich jako o moijej rodzinie. Raczej jako ludzicha, ktorzy byli czescia mojego zycia dawno temu, a ktorych nie znam albo nie pamietam. Ale nie podzielilam sie tymi przemysleniami z Celine. - Moze troche - skomentowalam tylko i zamilklam. Jak bowiem mialabym opisac te niekonczace sie godziny spedzone w wyszukiwarce Google? Przeciez wyszlabym na idiotke. Treena by zrozumiala, poniewaz nigdy przed nia nie ukrywalam i przechodzilymsy z Trenna razem przez wszystko. Ale nie chcialam juz do tego wracac. - A ty?- spytalam, zmieniajac temat. -  Jak zmiescisz na jednym zdjeciu siedmiuset czlonkow swojej rodziny?- zazartowalam. W przeciwienstwie do mnie, Celine miala ogromna rodzine: czworo rodzenstwa i cale mnostwo cioc, wujkow oraz kuzynow i kuzynek. -No wlasnie - westchnela Celien, owierajac wlasne zdjecie do edycji. Zerknelam jej przez ramie i zobaczylam fotografie psa. Chociaz wydawala sie zupelnie zwyczajna, byla perfekcyjnie doswietlona, tak ze widac bylo blask w oczach zwierzecia. - Skupie sie chyba na moich rodzicach, braciach i siostrach. To wystarczy w zupelnosci, jelsi chodzi o rodzine. Mowilam ci, ze moj maly braciszek probowal zjzesc moje portfolio? Wyrwalam mu je.. z ust.  
-Rany! Trudno mi sobie wyobrazic jak smakuje portfolio.
-Jak papier fotograficzny! - Celine zakrztusila sie ze smiechu i poprawila jeszcze troche swiatlo na zdjeciu. Byla duzo lepsza fotografka ode mnie; znala sie tez duzo lepiej na Photoshopie. Czasami zazdroscilam jej talentu. 
- Sluchaj, po szkole ide do Starbucksa. Chcesz sie przylaczyc?
-tak.. moze.. - odpowiedzialam nieobecnym glosem. Wrocilam do swojego komputera i popracowalam jeszcze troche nad zdjeciem. Nie wiedzialam, czy poprawiam je, czy wrecz przeciwnie - psuje. Przesuwalam suwaki w programie z jednej strony na druga, zeby w ogole czyms sie zajac. Kiedy w koncu zadzwonil dzwonek, szybko spakowalam plecak i zaczelam sie zbierac do wyjscia.
- Maude. - Podnioslam glowe i zobaczylam pania Webber, ktora stala przy swoim biurku i usmiechala sie. -Mozesz do mnie podejsc na chwile?
Serce zabilo mi mocniej, kiedy zastanawialam sie goraczkowo, czy nie oddalam zbyt pozno ktoregos z zadan. Celine usmiechnela sie do mnie diabelsko i wskazala ukradkiem na nasza nauczycielke. Ona byla przyzwyczajona do bycia wzywana na dywanik.
Ale ja.. nie bardzo.
Kiedy podeszlam do biurka, pani Webber potoczyla wzrokiem po klasie, a potem spojrzala z powrotem na mnie. Rozejrzalam sie i zobaczylam, ze wiekszosc ucziow wyszla  juz z sali - przy komputerach zostalo juz tylko kilka osob. Wiekszosc z nas ma sklonnosc do przesiadywania w pracowni komputerowej. Kiedy pani Webber uznaje to za uzasadnione, pozwala nam zostac.
- Chcialam cie zapytac, czy myslalas juz o zadaniu ze zdjeciem rodzinnym.
- Troche -Nienawidze klamac. bo pani Webber jest mila i zawsze sluzy dobra rada. Pani Webber jest mlodsza od wiekszosci naczych nauczycieli. Ma ogniscie rude wlosy, okulary w brazowych oprawkach i spojrzenie, ktorym przeszywa sie na wylot, dopoki nie wyznasz jej wszystkich swoich sekretow. 

Nauczycielka skinela glowa.
- Sluchaj, wiem ze to nie bedzie dla ciebie latwe zadanie, ale mysle, ze potraktujesz je jako wyzwanie - w taki sposob, ktorego inni uczniowie nie zrozumieja. I uwazam, ze dzieki temu staniesz sie lepszym fotografem.
-Tak pani sadzi? - spytalam, nieco sceptycznie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To pierwszy rozdzial tej ksiazki, przypominam ze to nie mojego autorstwa <3


&quot;Autofocus&quot;Where stories live. Discover now