Rozdział 14 (Plan "B")

26 3 0
                                    

Szliśmy wzdłuż druszki na sam szczyt, była cisza, nic nikt nie mówił, chyba byli z byt przejęci tym, że zaraz będziemy walczyć, z czymś co jest okrutne, bez serca, złe i posiada moce, które są potężne i mogą nas pokonać.

Spuściłam głowę, wpatrywałam się w rytm moich poruszających się na przemian nóg. Moje myśli były zatłoczone i niespokojne, trochę obawiałam się tego,  że Kazuo może już nie żyć, ale ja nie chcę tak myśleć. Próbowałam jak najszybciej zająć tą myśl, inną, było to dosyć trude ponieważ naprawdę go kochałam i nie pozwoliła bym na to żeby nagle znikną. Oczy zaczęły napełniać mi się łzami, próbowałam to ukryć ale było to zbyt trudne w takiej sytuacji. Zaczęłam wycierać dłonią łze, która powoli, spływała, niczym kropla po deszczu na szybie, po moim policzku.
W końcu zauważył to mój wierny towarzysz.

- co się stało? Czemu płaczesz? - zapytał, a wtedy usłyszeli to inni i każdy się na mnie spojrzał, zatrzymaliśmy się. Ja ze spuszczoną głowa, z rękoma przy twarzy, łkałam i nie odpowiedziałam na pytanie.

- Yuki, coś nie tak? - podeszła do mnie Mizuko kładąc dłoń na moim ramieniu.

- bo ja... - przerwałam. - ja boję się, że już go nie zobaczę. - pękłam niczym bańka mydlana, która dusiła w sobie uczucie żalu i smutku.

- wszystko będzie dobrze. - oznajmiła spokojnie. - tylko musimy się pospieszyć. - mówiła obejmując mnie.

Uspokoiłam się i otarłam łzy. Kiwnęłam głowa i wymusiłam uśmiech.

- a teraz chodźmy. - dodała.

Znowu ruszyliśmy, próbowałam zgubić niezbędne myśli i po prostu iść przed siebie. Rozmowy po między każdym z nas nie kleiły się, znowu zapadła cisza.

***

W końcu dotarliśmy na samą górę, przed wejściem na teren zamku schowaliśmy  się za murem, ponieważ wejścia pilnowało dwóch strażników. Każdy z nas próbował wymyślić jakiś sensowny i bezpieczny plan, na to, by się dostać do środka.
W końcu do głowy przyszło mi coś naprawdę dobrego.

Oderwałam się od muru na, którym przed chwilą się opierała i odwróciłam się do każdego przodem. - a więc. - zaczęłam. - żeby nie robić im za dużej krzywdy, ty Neru wyjdziesz i będziesz udawał zwyczajnego, nie mówicącego wilka z lasu, który się zapodział, przy tym jak będziesz do nich podchodził musisz kuleć. I ty jako pierwszy się tam dostaniesz, gdy cię wpuszczą od razu szukaj Kazuo i go powiadom o nas... Jeżeli jeszcze będzie żywy. - przez chwilę posmutniałam, ale po krótkim czasie otrząsnełam się i zaczęłam znowu mówić. - ja pójdę i będę udawać kogoś kto został tu zaproszony, mnie nie rozpoznają, nie wiedzą kim jestem więc raczej się uda. Jeżeli to nie wyjdzie użyje siły. W końcu uczyliście mnie kungfu, więc sobie poradzę.- dokańczałam im jeszcze resztę plan i postanowiłam działać.

Neru ruszył, świetnie udało mu się wślizgnąć do środka, bez żadnego problemu, niestety prowadził go jakiś poddany, pewnie do Karei, ale Neru sobie z nim poradzi i mu ucieknie, a jak to się nie uda to.... Zagryzie go... Czy coś...
  Strasz nadal stała na swoich miejscach, mieli wielkie, ostre, szpadle i bałam się że moje kungfu tu się do niczego nie przyda.

Zaczęły zalewać mnie zimne poty, ale nie zamierzałam się teraz od tak poddać, trzeba działać. Ruszyłam. Strasz spojrzała na mnie nie pewnie, marszcząc brwi, a gdy byłam na tyle blisko by wejść, oni wystawili w moja strone szpadle, torując mi drogę i nastraszając mnie trochę.

- witam panów. - witając się zrobiłam głęboki ukłon.

Oni nie odpowiadalai i tylko marszczyli brwi.

- przybyłam tu do królowej... W...- zaczęłam szukać słów i na chwilę przerwałam. - Pewnych sprawach związanych z magią. - rzuciłam, była to pierwsza lepsze myśl jaka mi wpadła do głowy.

- o następna do magi. - odparł jeden, z nich poważnym i dosyć ponurym głosem.

Ale miałam szczęście!
Oni opuścili szable i wpuścili mnie do środka. Wielkie wrota otworzyły się, a ja, nie czekając, ani chwili dłużej od razu wpadł do zamczyska.
Byłam w jednym, z bardzo dużych pomieszczeń, były tam marmurowe, ciemne, półki na, których stały różne rzeczy, a na ścianach wisiały obrazy. Na wprost były wielkie schody, także wykonane z marmuru.

Teraz pytanie gdzie są lochy?...

Nagle moim oczom ukazał się Neru wychodzący akurat,  ze schodów prowadzacych na doł.
- Neru! - powiedziałam zachwycona przytulając go.

- Nie mamy czasu. - oznajmił. - on mnie szuka, tym czasowo jest na górze, a właśnie musimy tam pójść.

- Ale... Zaraz. Kto? I poco na górę? Na dole powinny być lochy. - powiedziałam odrywają się od niego.

- Tak. Są tam, ale Kazuo tam nie ma, musimy pójść jeszcze na górę i  zobaczyć, ale tym czasowo jest tam Kikuzo, który właśnie mnie prowadził do Kaeri, jednak uciekłem mu i znalazłem wejście do lochów. Więc musimy się narazie schować. - powiedział to tak szybko, że nie zdążyłam praktycznie nic zrozumieć. Kiwnęłam tylko głowa i ruszyłam za nim, bo gdy skończył mówić zaczął iść w stronę jednych znajdujących się tam drzwi.

***

Weszliśmy do pomieszczenia, nikogo tam nie było, były jedynie tam sterty książek i  półki.
  Przesiedzieliśmy tam pewien czas, a gdy czekaliśmy kiedy Kikuzo zejdzie na dół, znaleźliśmy mapę całego zamku. Świetnie! W końcu, przez mała szparę, w otwartych drzwiach ujrzałam fałna, który trzymał w ręce jakieś listy i kierował się do wyjścia. Kiedy zniknął za drzwiami Neru wyszedł pierwszy, a zaraz za nim ja. Szybko pobiegliśmy na górę.

  Chodziłam palcem po mapie, musieliśmy kierować się ciągle na górę. Mijaliśmy różne korytarze, pokoje, duże pomieszczenia i wiele schodów. W końcu znajdowaliśmy się na szczycie zamku. Staliśmy na dachu, a mój wzrok skierował się na stojącą na nim klatkę, a w nim siedział Kazuo. Stałam i nie wierzyłam własnym oczom.

- Kazuo! - krzyknęłam po czym zaczęłam do niego biec, ale ktoś mniem zatrzymał i popchnął. Ja upadłam, a gdy podniosłam wzrok, skamieniałam.

Dziewczyna pomiędzy dwoma światami [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz