CZĘŚĆ PIERWSZA

19 3 2
                                    

Nazywam się Evelyn Hatayes i mam 19 lat. I jeszcze parę godzin temu miałam wszystko co kochałam dom, szkołę,  przyjaciół i chłopaka.  Niestety pewne decyzje które podejmujemy trzeba za akceptować nawet gdy uważamy, że są złe czy debilne. Mimo moich nalegań o zastaniu, moja ciotka postanowiła, że się przeprowadzamy. Z tego co mi powiedziała jest to małe miasteczko leżącego gdzieś nieopodal lasu. I zresztą tak było gdyż za szybą samochodu widziałam jedynie wysokie mocne drzewa mijające nas z duża szybkością. Spoglądałam na zachodzące już powoli słońce i w tedy poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie. Ale ze znużenia wyrwał mnie cichy i spokojny głos Grace.

- Już dojeżdżamy więc nie zasypiaj bo zostaniesz na noc w samochodzie -  uśmiechnęła się do lusterka. Po paru minutach wjechaliśmy na podjazd małego drewnianego domku. Mogło mi się wydawać ale słyszałam jakby warczenie psa ale dlaczego miałby się w pobliżu włóczyć zwierzę, zignorowałam to, wysiadłam z samochodu i dokładnie przyjrzałam się budynku który górował nade mną. Był inny niż te które często widziałam, rzeczą rzucającą się w oko były śliczne  białe róże rosnące tuż przy domu, wspinały i wiły się do góry niczym winorośla.

-Masz zamiar tak stać cały czas, czy zechcesz mi pomóc z bagażami? - odwróciłam się w jej stronę, wzięłam od niej dwie walizki i poścignęłam je za sobą tuż przed frontowe drzwi. Były w kolorze ciemnego dębu i ozdabiane nie typowymi wzorami w kolorze srebrnym z drobinkami, przypominały jakieś słowa nakładające się bez sensu, wróciłam po dalsze części bagażu. Gdy ja wyciągałam kolejne torby, Grace otwierała nam frontowe drzwi i już wkrótce staliśmy w niedużym holu. Nie mogłam się napatrzyć w jakim miejscu się znalazłam, w porównaniu z byłymi mieszkaniami to przerosło moje oczekiwania. Ściany były w odcieniu beżu a liczne dodatki w kolorach białego i w części czarnego nabierały klimatu nowoczesności i luksusu. Zdjęłam moje tenisówki i już miałam zrobić krok naprzód kiedy przypomniałam sobie o bardzo istotnej rzeczy:

- Ciociu, czy ty nie mówiłaś mi kiedyś, że tu mieszkałaś?- odwróciłam się po walizki i napotkałam pełen zaskoczenia wyraz twarzy , ale w jej  mocno zielonych oczach  mogłam zobaczyć lekkie zdenerwowanie oraz podekscytowanie, co było trochę dziwne.

- Wiesz Eve, stare dzieje - już po jej głosie rozpoznałam, że próbuje coś przede mną ukryć ale mimo wszystko byłam ciekawa jakie tym razem kłamstwa mi poda.

- To było za czasów kiedy ja i twoja matka chodziłyśmy do szkoły, w latach młodzieńczych a nawet jako dziecko z podwórka - znów jedno i to samo, od najmłodszych lat wpaja mi to głowy jedną i ta samą historię o tym jak to było i jaka ona była. Nigdy nie poznałam swojej biologicznej matki, umarła wydając mnie na ten dziwny i pełen nienawiści świat, a ja nawet nie próbowałam przyjrzeć się jej fotografią, gdyż wywoływały u mnie pełen smutku, żalu i nienawiści uczucie które pożerało mnie od środka, że potrafiła przekonać mojego ojca aby oddał  mnie do ''okna życia'' gdyby coś jej się stało. Porzucili mnie, ale przetrwałam dzięki Grace która okazała się być daleką kuzynką mojej matki i wzięła w objęciach małe dzieciątko - mnie.

-Widzę, że i tak mnie nie słuchasz to może idź się rozejrzeć i wybierz sobie pokój na piętrze - wzięłam moje bagaże i zaczęłam oględziny mojego nowego mieszkania. Pomieszczenia na dole robiły takie samo wrażenie jak przy wejściu, kolory były stonowane a meble w odcieniu orzechu rozświetlały pokój tworząc przyjemną atmosferę. Po rozejrzeniu się jeszcze w łazience i kuchni co wywołało na mojej twarzy uśmiech zadowolenia, udałam się piętro wyżej. Wchodząc na klatce schodowej czułam spojrzenia obrazów które wisiały w starych czarnych ramach, były to zdjęcia najczęściej w szarości które przedstawiały postacie lub całe rodziny, domyślałam się, że to pewnie ludzie z którymi miała styczność Grace lub którzy mieszali tu przed nią a ona nie miała sumienia usuwać ich ze ścian w których mieszkali, spojrzałam na jeden z portretów który jako nieliczny był w kolorze, przedstawiał rozdroże, po prawej był soczyście zielony las a po drugiej pełen czerni i szarości miasto, ale na głównym planie tuż przed drogowskazem stała piękna, szczupła kobieta ubrana w długą białą suknię i  o oczach tak niebieskich jakby były pomalowane najjaśniejszą kredką, jej kości policzkowe były wyraziste,  a jej długie, proste  i blond włosy zdawały się powiewać na wietrze. Jeszcze przez chwilę stałam i przyglądałam się kobiecie ale uświadomiłam sobie po co tu jestem oraz, że jeszcze będę miała mnóstwo czasu na poznanie całego budynku i jego tajemnic, pokonałam jeszcze z parę stopni i znalazłam się w małym korytarzyku podobnym do holu , jedna różnica polegała na tym, iż lampa na suficie przedstawiała ciągnące i wijące się winorośla które wyglądały jak prawdziwe dzieło sztuki samego rzemieślnika. O niczym innym nie marzyłam jak ciepła kąpiel i pójście spać po ciężkiej wyprawie, więc na chybił trafił otworzyłam jedne z 3 drzwi po prawej stronie. Delikatnie uchyliłam drzwi i aż zaparło mi dech w piersi, pokój był jakby przygotowany na moje przybycie, na wprost rzucało się okno wraz z wyjściem na balkon z którego rozpościerał się widok na małą szklarnię za domem, po przeciwległej stronie, stało duże łóżko z kilkoma puchatymi poduszkami i oczywiście obok niego nieduża szafka nocna, pokój w kolorze ciepłego szarego który tak uwielbiam wraz z białymi meblami  toaletką i biblioteczką z kilkoma książkami sprawiło mi uczucie szczęścia zarazem żalu do samej siebie gdyż nie chciałam się wyprowadzać a mimo wszystko znalazłam się tu. Przypomniały mi się czasy gdy wraz z moim byłym chłopakiem -Samem, spędzaliśmy czas u mnie w małym i ciasnym pokoju, na sofie oglądając filmy, jedząc chipsy i pijąc piwo, to pomieszczenie niczym nie przypominało tamten pokój w którym prawie doszło między nami do czegoś poważniejszego gdyby nie zapowiedziane wtargnięcie do domu przez ciotkę. Moja historia z Samem trwała dość krótko, gdyż najwidoczniej znudziłam się mu po trzech tygodniach, a po naszym zerwaniu następnego dnia widziałam go już z inną. Zrozumiałam wtedy, że ja go nigdy nie kochałam a on mnie, nie wylewałam łez jak inne dziewczyny po rozstaniu, gdy widziałam jak zabawia się coraz to innymi dziewczynami. Doszłam do wniosku, że chciał mnie zaliczyć ale z marnym skutkiem i nie chciał już dłużej czekać gdyż już miał inna na oku, skupiłam się na nauce a nie na ulotnych uczuciach. Z mojego rozmyślania wyrwało mnie tuż za oknem śpiew ptaka o brązowym upierzeniu i żółtym dziobem, który na krótką chwilę przysiadł na drewnianej barierce balkonu, przyglądałam się zwierzęciu dopóki mnie zaważyło i odfrunęło a ja odwróciłam się i wzięłam się rozpakowywanie rzeczy gdyż stwierdziłam, iż ten pokój mi odpowiada.

***********************************************************************************************

WYBRANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz