Rozdział I

99 3 2
                                    

POCZĄTEK, POCZĄTEK
-nie będę wychowywać tego mutanta, mówiłem, żebyś nie rodziła tego dziecka!- słyszałam męski głos, lecz nic nie widziałam.
-Jak ty możesz tak mówić, to jest twoja córka!- powiedziała kobiecy głos
-To nie jest córka, lecz garbaty mutant, a poza tym wcale nie mój , lecz twój!- usłyszałam drzwi zamykane z impetem.

POCZĄTEK WŁAŚCIWEGO OPOWIADANIA
-Hej, Yennefer!- usłyszałam głos, byłam zdziwiona, bo jedynymi osobami zwracającymi się do mnie po imieniu były nauczycielki. Reszta(moje rówieśniczki) Nazywały mnie po prostu mutantem, albo garbusem. Odwróciłam się- wracaj do rynsztoku z którego tu trafiłaś, garbusie!
No tak, tego mogłam się spodziewać, mimo wszystko pobiegłam do pokoju, usiadłam w kącie i zaczęłam płakać, z jednej strony już do tego przywykłam, z drugiej nadal było mi przykro po takim wyzywaniu. Dopiero teraz skojarzyłam twarz dziewczyny, która mnie wyzwała, był to nikt inny jak sama Francesca Findabair, elfka wysokiego rodu, obok niej stały dwie jej przyjaciółki Sheala de Tancarville oraz Sabrina Glevissig i wszystkie bogate i wysoko urodzone.

pov.Margarita Laux-Antille
- Hej, dlaczego jej to zrobiłyście, ona nie zasługuje na coś takiego- stanęłam w obronie Yennefer, po raz pierwszy.
- Oooo, komuś tu się nie podoba - dogryzła mi Sabrina.
- Margarita ma rację, co ona wam takiego zrobiła?- poparła mnie Triss Merigold.
- Mała Merigold, nie wtrącaj się, a tobie Rita co się stało?- zapytała Sheala.
- Po prostu przejżałam na oczy. - odpowiedziałam.
- O jejku, może jeszcze idź ją przytul- dogryzła Francesca
- Żebyś wiedziała, że to zrobimy- zadarła nos Mała, pociągnęła mnie za rękę-Chodź, Rita, z nimi nie warto się zadawać.-dodała, po czym poszłyśmy korytarzem, Mała kierowała, bo wiedziała, gdzie Yen ma pokój, a oby dwie przeczówałyśmy, że tam właśnie będzie.

pov.Tissaia de Vries
- Witamy panią Tissaię de Vries w skromnych progach Aretuzy. Cieszymy się, że pani przyjechała- powitała mnie jedna z czarodziejek
- Oh, przecież wiecie, że to mój obowiązek, co parę lat brać jednego wybranka.
- Wiemy, ale i tak jesteśmy zaszczycone tym, że to właśnie dziewczęta z naszej szkoły są wybierane.
Czarodziejki w ciszy zaprowadziły mnie do sali, w której czekały na mnie przełożone Aretuzy.
- Witam panią de Vries, wyczekiwałyśmy pani przyjazdu, a teraz zwyczajem przedstawimy pani wszystkie adeptki naszej szkoły, zacznijmy od początku:
Francesca Findabair- wskazała zdjęcie
Sabrina Glevissig
Sheala de Tancarville
Assire van Anahid
Fillipa Eilhart
Keira Metz
Margarita Laux Antille
Fringilla Vigo
Triss Merigold
Astrid Lyttneyd Ásgeirfinnbjornsdottir
Felicja Cori
April Wenhaver
Ida Emean
Lydia van Bredevoort
Marti Sodergren
-To wszystkie?- spytałam z niedowierzaniem
-Nie, jest jeszcze jedna...
Nagle do pokoju wpadły dwie dziewczyny, ze zdjęć kojarzyłam, że były to Triss Merigold i Margarita Laux Antille.

Mam nadzieję, że rozdział choć strasznie krótki zdołał was zachęcić do dalszego czytania. Rozdziały będą co piątek, chyba, że chcecie częściej, wtedy piszcie w komentarzach, ale nie wykluczam, że moja wena po jakimś czasie się wyczerpie.😊

W burzy czarnych lokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz