Rozdział VII

46 3 4
                                    

- Przede wszystkim nie kopie się leżącego rozumiem, że to było w obronie i chciałaś się odegrać, ale i tak posunęłaś się za daleko rzucając urok na Francesce, już i tak dała się położyć na matę po twojej celnej uwadze, jako elf została upokorzona przed całą szkołą. Natomiast jako małpa powinna zostać potraktowana słowem, a nie zmarnowaniem na niej siły magicznej. Rozumiesz?
- Tak, Arcymistrzyni- odpowiedziałam.
- Proszę zwracajcie się do mnie na ty.
- Tis, a co się konkretniej wydarzyło z Francescą? - spytała zaciekawiona Yenna
- O tym już opowie wam inicjatorka całego zajścia, prawda, pani Merigold?- kiwnęłam twierdząco głową- a teraz zostawie panie same jeśli pozwolicie, żegnam.- powiadziała, po czym wstała i wyszła. Potem nastała długa chwila milczenia.
- To jak to było Triss?- przerwała cieszę Yenna.
- No po prostu jak wychodziłam z sali z Ritą i się rozdzieliłyśmy, to zaczepiła mnie Francesca, no to ja jej powiedziałam, że jeżeli ma cię obrażać to niech się lepiej zamknie i żuciłam na nią urok odejmujący jej głos i jeszcze jej dogryzłam mówiąc, ze teraz już nas nie może obgadywać. I tyle.- powiedziałam, a dziewczyną szczenki opadły- Co tak patrzycie? Mam coś na twarzy?
- Nie, tylko w całej Aretuzie nie ma osoby, która śmiałaby się postawić Francesce i Idzie, a ty niedość, że się postawiłaś, to jeszcze rzuciłaś urok na nią, a ty mówisz o tym jakbyś tylko rzuciła poduszką.- powiedziała Rita. Pptem przez dłuższą chwilę obgadywałyśmy Francescę, a dziewczyny próbowały sobie wyobrazić jak wyglądała tamta sytuacja. Kiedy skońzyłyśmy Yennefer zabrała głos.
- Rita, przemyślałam wszystko- powiedziała - Wybaczam ci wszystko co mi kiedyś zrobiłaś,  bądź chciałaś zrobić, wybaczam ci nawet to czego jeszcze nie zrobiłaś, a zadziałało by na moją szkodę.
- Naprawdę?- zdziwiła się Rita
- Tak, na prawdę.
Rita podeszła do Yennefer i ją przytuliła.
- Hej, a ja to co?- powiedziałam
- Chodź do nas - odrzekła Yennefer
I byłyśmy wtulone w siebie nawzajem.
- Zostańmy najlepszymi przyjaciółkami- zaproponowałm po chwili.
-Okej- zgodziła się Yen.
-Potrzebujemy jakiejś przysięgi, czy czegoś- dodała Rita.
-Na mały paluszek- powiedziała Yen.po chwili w trójką zrobiłyśmy koło łapiąc się za małe palce.
- to tekst będzie brzmiał tak: Przysięgamy, że będziemy zawsze wspierały siebie nawzajem i służyły pomocą dopóki śmierć nas nie rozłączy.- zaproponowałam.
- To brzmi trochę jak przysięga małżeńska. Triss, za dużo romansideł się naczytałaś, ale niech będzie. Na trzy cztery.- powiedziała Yen.- Trzy.
- Czte - powiedziała Rita.
-ry- dokończyłam.
- Przysięgamy, że będziemy zawsze wspierały siebie nawzajem i służyły pomocą dopóki śmierć nas nie rozłączy.- powiedziałyśmy chórem.
- Załatwione, a teraz mam dla was dwie  wiadomości, oby dwie radosne.- powiedziała Yen.
-Słuchamy- odparłam bez namysłu, nie czekając na Ritę.
- Więc...Tis powiedziała, że pojutrze będę już mogła wrócic na wykłady, tylko czasami będzie mnie w ciągu dnia brała do siebie, tak to wszystkie lekcje u niej mam po wykładach. A to z takiej racji, że nie mogę mieć luk w wiedzy, a ona się przede wszystkim skupi na nauczeniu mnie czegoś więcej, a nie podstaw. I to jest pierwsza sprawa, a druga jest taka, że w tej właśnie chwili jest u dyrektorki i błaga o pokój dla naszej trójki.
- Mamy sie cieszyć, czy modlić o ty, aby jej się udało?- spytała Rita.
- Raczej możemy już świętować, ale nie jestem pewna, zależy od tego, jaki dyrektorka ma dziś humor.- powiedziała Yen.

Witojcie! Strasznie się bałam opublikować ten rozdział, ale cóż, stało się. Jestem bardzo ciekawa waszej reakcji. Do zobaczenia w następnym.

W burzy czarnych lokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz