[B]
Minął tydzień od końca trasy, a czuję się gorzej niż wtedy. Jeszcze do tego Sarah ciągle kłóci się ze mną o to, że teraz całe dnie siedzę przy komputerze lub telewizorze. A co ja mam, do jasnej cholery, robić?! Niech ona sama spróbuje być światową gwiazdą, która większość roku spędza grając koncerty, przeprowadzając wywiady oraz nagrywając piosenki w studiu! Jestem po prostu zmęczony!
Na szczęście dziś zajęła się swoimi sprawami. A jak na złość, nie ma nic w TV. Więc sobie skakałem po kanałach, jak zresztą co dzień. Nic ciekawego. Na NBC jakiś wywiad z politykiem... Nudy! Na ABC jakiś kiczowaty sitcom... Fuj! Na MTV Jersey Shore... Do kurwy nędzy, to gówno leci o każdej porze dnia i nocy! No i jak MTV ma być muzyczną telewizją! Na kolejnym kanale mówią coś o tym, że kogoś przejechali w Las Vegas... Czyli nic, co mnie powinno obchodzić. Na CBS Koło Fortuny... Wreszcie coś, co mogę oglądać!
Nagle rozległ się dźwięk powiadomienia w mojej komórce. "Co znowu, Zack?" - pomyślałem. Spojrzałem, jednak nie Zack. Był to Spencer.
"Słyszałeś, że Ryan miał wypadek?! Szybko przełącz na kanał szósty!!" - napisał. Myślałem, że żartuje, jak to miał w zwyczaju. Gdy włączyłem kanał szósty, był tam ten sam news, który kilka minut temu pominąłem. Nadal uważałem, że Spencer żartował, jednak dziennikarka powiedziała: "Poszkodowany został zidentyfikowany jako Ryan Ross, znany jako były członek zespołu Panic! At The Disco". Przepraszam, co?! Po pierwsze, co Ryan robi w Las Vegas?! Po drugie, jak?! Chociaż będąc jeszcze małym "szczylem", jak to rodzice mówili, zostałem prawie przejechany, kiedy szedłem do szkoły. Nie polecam.
Kurna, niby z Ryanem nie gadałem od kilku lat. Jednak wyszedłbym na gbura, gdybym go nie odwiedził. Kurwa, nie mam czasu na opierdalanie się. Szybko poleciałem do komputera. Patrzę na loty do Las Vegas. Nie ma lotów na teraz, tylko na za miesiąc. Cholera!
Kolejny pomysł: Zack. Dzwonię do niego. Jak na złość, nie odbiera.
Trudno, lecę na dworzec. Gdy wychodziłem, Sarah zdążyła jeszcze krzyknąć "Wreszcie się ruszyłeś! I co, umarłeś?!". Tak, kurwa! Właśnie biegnę na cmentarz wyprawić sobie pogrzeb. Dobrze, że byłem już dosyć daleko, bo nie powiem, co bym jej zrobił. Na szczęście okazało się, za kilka minut ma być pociąg do Las Vegas. Kupiłem bilet i poszedłem na peron. Nie minęło 10 minut i siedziałem już w pociągu. Niby odjechał z opóźnieniem, ale niewielkim. Mam nadzieję, że nic się nie spieprzy.
Siema! Po kilku miesiącach wreszcie coś napisałem. Witam w moim pierwszym Rydenie! Od razu mówię, że historia będzie się działa z dwóch punktów widzenia: Brendona i Ryana. Więc na początku każdego rozdziału, włącznie z tym, będę pisał [B] - jeśli będzie punkt widzienia Brendona oraz [R] - jeśli punkt widzenia Ryana. Przewiduję również występy gościnne. Mam nadzieję, że fanfic się wam spodoba. Jutro pojawi się kolejny rozdział.
CZYTASZ
This was no accident | Ryden
FanfictionGdy dawno zapomniany przyjaciel trafia do szpitala, Brendon nie zmarnuje żadnej chwili, by się do niego dostać. Choćby miał przebyć całe Stany, choćby miał umrzeć, musi wykorzystać okazję na odnowienie znajomości.