2. Zemsta

12 2 2
                                    

Siedział w swoim gabinecie.

Pewny był, iż tutaj nie dosięgnie go zło ludzkie.

Że zemsta nie zapuka do jego drzwi, jeśli będzie siedział w tym miejscu.

Nie wiedział, że ona pukać nie zamierza.

Bo ona wie, że jej nie wpuści.

Ona wejdzie spokojnie przez dziurkę od klucza, aby zacisnąć swe zimne dłonie na swojej ofiarze.

I razem ze Śmiercią zabierze tam, gdzie znaleźć się powinna.

Przeglądał spokojnie jakieś kartki.

A były to dziecinne rysunki.

Zawarte w nich były marzenia, nadzieje, smutki i radości, złości i miłości.

I choć wielu ludzi uznałoby je za mało znaczące bazgroły, on widział w nich cały swój świat.

Pojedyncza łza zmoczyła papier.

A potem wszystko zdarzyło się bardzo szybko.

Zbyt szybko.

Spust pociągnięty.

Strzał oddany.

Mały nabój przeszywa jego serce.

Rysunki lądują na podłodze. Ozdobione plamami świerzej posoki.

Zemsta opuściła pokój już nie sama ze Śmiercią, tak jak tu przybyła, a trzymając za rękę cienką duszę, poznaczoną bliznami, mającą zaznać spokoju.

A kiedy go chowali, do grobu włożyli dzieła Małolat, które patrzyły na to i dławiły się łzami.

Rysunki splamione krwią.

Krótkie napady wenyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz