《 13,5 》

4.4K 440 343
                                    

- Najgorszy dzień w moim życiu - powiedział do siebie Taehyung, kiedy po nałożeniu już prawdopodobnie tony żelu na włosy, ten jeden, pieprzony kosmyk wciąż odstawał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Najgorszy dzień w moim życiu - powiedział do siebie Taehyung, kiedy po nałożeniu już prawdopodobnie tony żelu na włosy, ten jeden, pieprzony kosmyk wciąż odstawał. - Jungkook! Nigdzie nie idę!

Brunet naprawdę był już bliski płaczu, mimo że była to największa głupota, przez którą mógłby odwołać ich wyjście, które Jungkook objął jednym wielkim znakiem zapytania. Chwilę później młodszy znalazł się w wejściu do łazienki i westchnął ciężko, poprawiając jeszcze swój krawat.

- Kochanie, wyglądasz naprawdę dobrze... - powiedział i stając tuż za swoim chłopakiem, oparł podbródek na jego barku. - Jak książę. Nawet bez tego całego makijażu i ułożonych włosów. Mówiłem przecież, że będziemy sami, prawda?

Taehyung spojrzał na swoje odbicie smutnym wzrokiem i pokiwał powoli głową, uśmiechając się zaraz leciutko. Przez cały czas zastanawiał się, gdzie Jungkook mógł chcieć go zabrać, jeśli mieli być sami. Przecież byli w Paryżu, czy istniało tu w ogóle miejsce, które nie było zatłoczone przez masę ludzi?

- Jestem gotowy.

Mam nadzieję, Taehyungie - pomyślał brunet, wychodząc razem ze starszym z łazienki.

- Słyszę, jak ludzie się ze mnie śmieją! - pisnął zawstydzony brunet, próbując za wszelką siłę ściągnąć ze swoich oczu opaskę, którą założył mu Jungkook już przy samym wyjściu. Jednak młodszy był silniejszy. Jego starania i tak szły na marne, ale przynajmniej nie martwił się o swoją godność. 

- Myślę, że to ze mnie, bo prowadzę idiotę! - odgryzł mu się, całując zaraz krótko jego policzek. Nie mógł patrzeć, jak ten złości się na niego. Zdecydowanie wolał podziwiać jego piękny uśmiech.

- Daleko jeszcze? - zapytał Taehyung po raz setny w ciągu ostatnich kilku minut.

Szli już tak dobre kilkanaście minut, a co lepsze ciągle słyszał wokół siebie szmer ludzi. To było to jego odosobnione miejsce? Na razie się takie nie wydawało.

- Nie bądź osłem - prychnął brunet, chowając pod tym zdaniem także drugie dno. Shrek był ich ulubioną bajką i gdy tylko mogli, znajdowali podteksty, by móc wykorzystać przeciwko sobie znajomość całego filmu.

Przez kolejne dwadzieścia minut szli ulicami zatłoczonego Paryża, wymieniając się tylko krótkimi, kąśliwymi uwagami i kuksańcami, które Taehyung wymierzał w ramiona Jungkooka, chcąc wyciągnąć od niego, gdzie dokładnie idą.

Ludzie patrzyli na nich jak na idiotów, ponieważ idąc w najbardziej eleganckich garniturach, powinni trzymać się za dłonie i posyłać sobie szczerze uśmiechy, lecz nie tak wyglądał ich świat. Nie żyli w filmie. Lubili się sprzeczać, żartować z siebie i dokuczać. Ich miłość nie była na pokaz, by inni mogli im zazdrościć, a gdy tylko cztery ściany zamykały ich przed światem, zamieniali się w kogoś całkiem innego. Byli sobą. Od początku do końca.

collide ❦ jjk · kthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz