Prolog

3K 202 68
                                    

Kiedy zajmuje cię ogień, nie czujesz, że się palisz. Bardziej coś, jak powiew wiatru na twojej skórze, jakby zanurzenie dłoni w wodzie. Delikatne i ulotne uczucie, zupełnie jak przesuwanie palcami nad zgaszoną świecą, by poczuć dym. 

Ból przychodzi sekundę później. Ostry, nieokiełznany, i wtedy na prawdę nie czujesz już nic oprócz niego. I nawet kiedy już go zgaszą, nadal go czujesz. Od najmniejszego palca u stopy, po sam czubek głowy, ból i swąd palonego mięsa i włosów. A najgorsza w tym wszystkim jest ta świadomość, że to twoje ciało tak okropnie śmierdzi, to w końcu ty umierasz. Wcale nie przelatuje ci całe życie między oczami. Masz w głowie pustkę, działa tylko instynkt, chcesz przetrwać.

Potem pojawia się jedna, ulotna myśl. Idiotyczna myśl, zupełnie z innej rzeczywistości, ale to własnie ona definiuje to, że chcesz przeżyć. No bo przecież musisz zobaczyć kolejny odcinek tego serialu, w  sobotę jest impreza u kumpla, miałeś pogadać z dziewczyną, jutro znajomy ma urodziny. Cokolwiek. Ale dla tego cokolwiek, jesteś w stanie przetrwać wszystko.

Ludzie z natury chcą żyć.

Budzę się codziennie, czując swąd palonych włosów i odór zwęglonej skóry. Patrze w sufit, próbując uspokoić oddech i serce. Unoszę ręce do twarzy i zauważam, że moje dłonie są białe. Oglądam je ze wszystkich stron, zanim przypomnę sobie, kim jestem. Zasłaniam twarz, czuje cienką skórę i zniszczone, suche włosy. 

- Jeff - ledwo słychać jego kroki, po czym materac obok mnie ugina się pod ciężarem drugiego ciała. Przełykam z trudem, mam gardło wyschnięte na wiór.

- Go to sleep, Jack - warczę agresywnie, nie odsłaniając twarzy. Nie chce, żeby mnie dotykał. Nie chce nikogo, nie teraz. Niestety dobrze wiem, że sobie nie pójdzie. Jest uparty i głupi.

Chwila milczenia, po czym bezczelnie kładzie się obok mnie.

- Czy ty nie rozumiesz...?! - zaczynam, przekręcając się w jego stronę. Biorę zamach, żeby go uderzyć.

- Nie, nie rozumiem - odpowiada, łapiąc mnie za nadgarstek. - A teraz zamknij się i spróbuj spać, bo jest trzecia w nocy. - Jego ostry ton powoduje, że rzeczywiście, od razu się zamykam i odpuszczam. Odwracam wzrok i cofam rękę, odwracam się od niego plecami. 

Złość mija od razu, ale jestem zbyt dumny, by mu podziękować. Po prostu leże, patrząc przed siebie. Jack wzdycha ciężko, jakby musiał opiekować się nieznośnym dzieckiem. Czuję, jak opiera czoło o moją łopatkę i obejmuje mnie jedną ręką. 

- Dobranoc, Jeffrey - mówi spokojnie. Nie odpowiadam, czekam, aż zaśnie. Po kilkunastu minutach wsuwam ostrożnie swoją dłoń na jego. Nie reaguje, chociaż nie śpi.

- Dobranoc, Jack. Dziękuje - mówię w przestrzeń, splatając nasze palce. 

Nienawidzę tego uczucia. Nienawidzę być komuś wdzięczny.

Nóż i skalpel vol.2 (Jeff x EJ yaoi) [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now