#2

39 2 1
                                    

- Otóż, kiedyś miałem marzenie. Chciałem zebrać i zbadać wszystkie pokemony jakie istnieją. I na początku swojej podróży udało mi się złapać kilka gatunków tych wspaniałych stworzeń. Jednakże czasy były ciężkie i trzeba było się ustatkować. Co prawda nie żałuję, że podoiłem się pracy w laboratorium, albo tego, że założyłem rodzinę. Wręcz przeciwnie. - Westchnął krótko. - Cóż lata mijają, a ja nie młodnieję. Dlatego pomyślałem o waszej dwójce. Wiem, że oboje od najmłodszych lat chcecie zostać poketrenerami. Postanowiłem więc dać wam szansę na spełnienie tego marzenia. - Oświadczył już lekko zachrypniętym głosem.

Nie docierało to do mnie na początku, że zostałam wybrana od tak, do tak ważnego zadania. Na zewnątrz starałam się nie pokazywać zbytnio emocji, ale za to w środku skakałam ze szczęścia. Staliśmy oboje prawie w bezruchu przez dłuższą chwile, aż w końcu profesor Oak podszedł do jakiejś dźwigni przy głównej konsolecie i pociągną za nią. Naszym oczom ukazały się podest, który wysunął się z podłogi. Po chwili jego górna część otworzyła się odsłaniając trzy najprawdziwsze pokebale

- To są ostatnie pokemony, które mi zostały. Mam nadzieje ze będziecie się nimi dobrze opiekować. - Oświadczył profesor wskazując dłonią na podest. - Wybierzcie sobie po jednym.

- Wiesz Green, w końcu dziewczyny mają pierwszeństwo. Wybieraj. - Odezwał się nagle Blue.

- Dziękuję, miło z twojej strony. - Odpowiedziałam i pewnym krokiem podeszłam do podestu. Wybór był trudny każdy był słodki oraz dobry na rozpoczęcie przygody. Wzięłam wiec oddech przymknęłam oczy i sięgnęłam ręką po nowego podopiecznego.

-Wybieram... - Uśmiechnęłam się i chwyciłam ręką pokebol, po czym odwróciłam się wypuszczając stworka ze środka. - Bulbasaura.

-Pff to ja biorę tego. - Prychnął pogardliwie Blue i chwycił swojego wybrańca. - Charmandera!

Charakterystyczny złowieszczy uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Wiedziałam, że coś kombinuje ale starałam się to ignorować skupiając się na swoim nowym, zielonym przyjacielu.

- A może tak stoczymy walkę? - Spytał nagle Blue. - Chyba, że się boisz?

W tym momencie mnie olśniło. Blue nie był dla mnie miły bez powodu. Chciał zobaczyć jakiego pokemona wybiorę, by wziąć tego, który przez swój typ zapewni mu przewagę. To było bardzo w jego stylu. Od małego zawsze rywalizowaliśmy miedzy sobą. Głupio mi tylko, że nie domyśliłam się tego wcześniej. Choć i tak wybrałabym Bulbasaura.

- W porządku. przyjmuje wyzwanie. - Odpowiedziałam.

Stanęliśmy wiec na przeciwko siebie, w centrum laboratorium. Jako, że Blue mógł mnie pokonać właściwie jednym dobrym ruchem starałam się zachować ostrożność. Na polecenie swojego trenera Charmander zaatakował drapaniem. Szybką komendą kazałam Bulbasauroiw zrobić unik.

Po kilku minutach walki Blue wyciągnął swojego asa, którego tak bardzo się obawiałam.

- Charmander, użyj żaru!

Przerażenie na chwilę odebrało mi władze nad ciałem gdy Bulbasaur dosłownie stanął w płomieniach. Po chwili przez łzy ze wszystkich sił zaczęłam krzyczeć na mojego rywala.

- Dosyć! Blue, przestań! Zrobisz mu krzywdę! Widzisz, że opada z sił!

Nie miałam pojęcia czy mnie posłucha. Czułam się taka bezradna. Po chwili Blue odesłał Charmandera z powrotem do pokebola. Zaś profesor Oak przy pomocy gaśnicy ugasił mojego pokemona. 

Zajęło mi chwilę nim się opanowałam. Blue wygrał, jednak nie czułam porażki ani gniewu. Można powiedzieć, że wyciągnęłam z tego lekcje.

- Widzisz nie nadajesz się do tego, ale miło było. - Stwierdził mój rywal. - Będę już spływał. Nara.

Blue już wyruszył na swoją przygodę. Nie chcą pozostać w tyle otworzyłam drzwi laboratorium wychodząc na zewnątrz. Zaszłam jeszcze do Pokecentrum, a później do domu żeby porozmawiać z mamą, która nie miała nic przeciwko mojej wyprawie. Omówiłam z nią trasę swojej podróży. Mama dała mi też pieniądze na drogę i kilka niezbędnych drobiazgów. Następnie udałam się na obrzeża miasta gdzie zaczynały się dzikie tereny. Odkąd pamiętam dorośli zabraniali nam wchodzić w gęstą, wysoka trawę ze względu na dzikie pokemony. Teraz jednak mając własnego stworka nie musiałam się ich bać.

Weszłam w gęstwiny i ruszyłam zakazaną dotąd drogą numer 1. Przejście jej okazało się prostsze niż mi się wydawało. Strasznymi i niebezpiecznymi pokemonami, przed którymi zawsze mnie ostrzegano okazały się być zwykłe Pidgeye oraz pospolite Rattaty. Nie byli to bardzo wymagający przeciwnicy dla mojego  Bulbasaura.

Po może niecałej godzinie dotarłam do Viridian City. Nie była to metropolia, ale na pewno było znacznie większe od Pallet Town. Na sam początek wstąpiłam do Centrum Pokemon żeby siostra Joy opatrzyła małego. Później wstąpiłam do pokemarktu na zakupy. Czekała mnie teraz cięższa przeprawa. Nie wiedziałam jakie dokładnie pokemony żyją w Lesie Viridian.

Od sprzedawcy dowiedziałam się, że w lesie żyją między innymi pokemony typu trującego oraz występuje tam też rzadko spotykany pokemon elektryczny, a te jak wiadomo umieją paraliżować. Kupiłam zatem trochę leków, odtrutkę i jeden środek na paraliż. Po zrobionych zakupach, na które wydałam dosłownie wszystkie pieniądze. Uznałam, że nadszedł czas, by ruszyć w dalszą podróż.

- Ej ty, mała. Poczekaj. - Odezwał się niespodziewanie sprzedawca gdy chciałam opuścić sklep. -Jesteś może z Pallet Town?

- Tak - Odpowiedziałam mu niechętnie.

-To świetnie. - Ucieszył się mężczyzna. - Znasz pewnie profesora Oak'a. Mam przesyłkę dla niego. Mogłabyś mu ją dostarczyć? 

Z wielką niechęcią zgodziłam się na robienie za kuriera. Nie jestem dziewczynką na posyłki, jednak jestem chyba winna profesorowi jakąś przysługę za podarowanie mi pokemona. Kolejna godzina upłynęła, tym razem na powrocie do Pallet Town.

- Panie profesorze! - Zawołałam wchodząc do laboratorium. - Mam pańską paczkę.

-Świetnie. - Odezwał się staruszek pojawiając się jakby znikąd w pomieszczeniu głównym. -Dziękuję ci. - Dodał odbierając ode mnie tajemniczą przesyłkę. 

-"W takim tempie nigdy nie prześcignę Blue. Pewnie już dawno przeszedł Las Viridian." - Pomyślałam.

- Dziadku!! O co znowu chodzi? - Krzyknął wyżej wspomnimy, gdy wszedł do laboratorium, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.

- Dobrze, że jesteście oboje. Chcę wam zaprezentować mój wynalazek, który na pewno wam się przyda. - Oświadczył wyjmując jakiś dziwny, czerwony prostokąt z wnętrza paczki. - To jest pokedex. Jest to urządzenie, które zbiera dane o szkolonych pokemonach. Wystarczy jedynie przeskanować waszych podopiecznych. Dane z tego urządzenia zostają automatycznie wysłane do mojego komputera przez co nie będziecie musieli mi zdawać codziennie raportów o waszych postępach. - Profesor wręczył nam urządzenia. po czym dodał. - Wpisałem do nich kilka podstawowych informacji o pokemonach jakie udało mi się napotkać jeszcze za czasów mojej podróży. Jednak, by uzyskać wszystkie dane na temat jakiegoś pokemona musicie go najpierw złapać.

Podziękowałam mu i ruszyłam do wyjścia. Blue coś tam jeszcze mówił do swojego dziadka, ale  nie obchodziło mnie to za bardzo. Gdy znów znalazłam się już w Viridian City przystanęłam tuż przy skraju lasu. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam między drzewa zaczynając wreszcie największą podroż swojego życia.

- Strzeż się Lesie Viridian, Green rusza na podbój!

Najlepszą zostać chceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz