- Zerwałem zaręczyny – powiedział na wstępie Magnus, bezceremonialnie rozsiadając się na wygodnej, białej kanapie na środku gabinetu. Przestronne, utrzymane w jasnych barwach pomieszczenie zawsze kojarzyło mu się ze szpitalem. Pedantyzm jego terapeuty powinien być leczony.
- Dzień dobry, Bane. Ciebie tez miło widzieć, Bane. A, nic ciekawego, mój brat wrócił z Oxfordu. A tobie jak minął weekend? – zapytał przesadnie słodkim głosem terapeuta.
Magnus spojrzał na niego jak na karalucha. Dwa lata wcześniej został zmuszony przez ojca do pójścia na terapię. Gabinet Herondale'a wybrał wyłącznie ze względu na to, że prowadził go młodziutki, świeżutko po studiach chłopaczek, będący śliczną mieszanką anioła i gwiazdy rugby, a pięciu poprzednich terapeutów nie potrafiło z nim rozmawiać.
- Niespecjalnie obchodzi mnie twój zapewne nieznośny braciszek, Jasnowłosa. Zerwałem zaręczyny z Camille – powtórzył dobitnie, ignorując potrzebę dodania czegoś bardziej złośliwego.
- Och. To ciekawe. Masz jakąś teorię na temat tego dlaczego to zrobiłeś? Akurat teraz?
Magnus spojrzał w stronę mężczyzny i westchnął.
Jonathan Herondale był pięknym człowiekiem, ale pod anielską powierzchownością, krył się paskudny charakter. I teraz stanowiło to jedyny powód, dla którego Magnus nie zaprzestał sesji. W pewnym sensie byli do siebie podobni, a to sprawiało, że Jasowłosa potrafiła bezbłędnie przejrzeć intencje i motywy Magnusa.
- Nie naciągaj, rocznica wypada za sześć tygodni – mruknął, zakładając nogę na nogę.
- Nie ja to powiedziałem.
- Ale zasugerowałeś. Naprowadziłeś mnie na tę myśl. Wałkujemy temat mojej młodzieńczej miłości od pół roku, nie znudziło ci się?
- Wałkowalibyśmy dłużej, ale pierwszy rok milczałeś jak zaklęty na temat swojej niebieskookiej królewny. A i tak przez ostatnie pół roku powiedziałeś niewiele przydatnych rzeczy.
- Dlaczego uważasz, ze to takie ważne?
- Dlaczego wypierasz to, że to takie ważne?
Ich spojrzenia starły się na chwilę. Złote oczy terapeuty i zielone Magnusa. Gdyby mogły zabijać, pewnie obaj padliby martwi na ziemię.
- Uciekasz przed czymś, prawda? Tak jak wtedy, kiedy go nie szukałeś. Uciekasz przed odpowiedzialnością, a historia niesłabnącej miłości niczym z komedii romantycznej ułatwia ci oszukiwanie samego siebie.
- Myślałem, że to urocze, kiedy milioner, filantrop i geniusz przed czterdziestką wzdycha przez prawie jedenaście lat do jednej i tej samej osoby.
- Byłoby, gdybyś nie pogodził się ze stratą. Ty to robisz z cynizmu, a nie miłości. Podoba ci się ściana z uczucia do tego chłopaka, która odgradzasz się od rzeczywistości.
Magnus nie odpowiedział. Obaj wiedzieli, że Jace miał racje. To był cynizm.
- Jak się poznaliście? – zapytał łagodnie Jace chwilę później. – O tym mi nigdy nie opowiedziałeś.
- W szpitalu. W Nowym Jorku, klinicznym szpitalu, na oddziale dziecięcym – odpowiedział Magnus. – Miałem wyrok za zniszczenie pod wpływem alkoholu mienia Uniwersytetu Columbia. Odrabiałem prace społeczne, jako wolontariusz. On też tam pracował. Kończył liceum i chciał iść na studia. Aplikował właśnie na Columbie, bardzo chciał tam iść. Trajkotał o tym całymi dniami... - Magnus uśmiechnął się do tego wspomnienia.
CZYTASZ
Flower crown
FanfictionMagnus Bane ma wszystko. Skończył dobre studia, ma firmę z patentem wartym blisko 300 milionów, jest bogaty i przystojny. Ale nie jest szczęśliwy. Wszystko za sprawą krótkiego epizodu ponad dziesięć lat wcześniej. Zmuszony przez ojca do pójścia na...