Przybył na peron już o dziesiątej. Chciał zająć miejsce jeszcze zanim przybędą tłumy uczniaków. Nie chciał nikomu tłumaczyć się ze swojej obecności tutaj.
Spokojnym krokiem ruszył w stronę barierki oddzielającej peron dziewiąty i dziesiąty. Minęło wiele lat, od kiedy po raz ostatni wyruszył w podróż czerwonym pociągiem, ale dobrze pamiętał ten pierwszy raz, gdy rodzice zaprowadzili do na peron 9 i ¾. Był wtedy podekscytowany do granic możliwości. Nie mógł uwierzyć, że pójdzie do szkoły, że pozna dzieci w swoim wieku, że może znajdzie przyjaciół. Ale targały nim także obawy, przepełniające jego jedenastoletnie serce; co jeśli nikt go tam nie zaakceptuje? Kto chciałby wilkołaka za przyjaciela. Wiedział, że jest gorszy, że jest naznaczony, napiętnowany. Nie łudził się, że ktokolwiek przy nim zostanie, jeśli jego choroba wyjdzie na jaw. Jego rodzice też to wiedzieli, dlatego tak skwapliwie tłumaczyli mu, że nie powinien nikomu mówić, gdzie udaje się podczas pełni, przecież nie chciał by komuś stała się przez niego krzywda.
Rodzice długo w ogóle nie brali pod uwagę jego nauki w Hogwarcie. Od kiedy został ugryziony, nie pozwalali mu spędzać czasu z rówieśnikami. Remus dobrze wiedział, że do dla jego własnego dobra i nigdy nie miał tego za złe rodzicom, ale gdy próg ich domu przekroczył wysoki mężczyzna z siwą brodą, wszystko się zmieniło. W sercu jedenastoletniego chłopca rozpalił się maleńki ognik radości, bo oto on, sam Albus Dumbledore, zapewnił, że wilkołak może zostać uczniem Hogwartu.
I tak oto Remus pierwszy raz wszedł po metalowych stopniach wprost do czerwonego pociągu. Wciąż się uśmiechał, przechodząc między grupkami roześmianych uczniów. Tak bardzo chciał z kimś porozmawiać, podzielić się swoją radością, ale wszyscy byli tacy odlegli. Nie widział, jak zacząć rozmowę, nie chciał przeszkadzać żadnej z napotkanych osób, więc po prostu przemierzał powoli zapełniając się pociąg w poszukiwaniu pustego przedziału.
Stopnie skrzypnęły, gdy Lupin ostrożnie postawił na jednym z nich nogę odzianą w znoszony but. W odróżnieniu od tamtego momentu, teraz nie towarzyszyła mu radość czy podekscytowanie. Był zmęczony i podenerwowany. Czuł się nie na miejscu. Ekspres Londyn- Hogwart nie jest przeznaczony dla dorosłych. Nie sądził, że po ukończeniu siódmego roku jeszcze kiedyś tu zawita. Raczej myślał o szkole z niejaką melancholią, ale nie z tęsknotą, choć to tam spędził najlepsze lata swojego życia i chętnie wróciłby do szczęścia, jakie wtedy czuł.
Korytarz prowadzący przez cały pociąg był niemal pusty, nieliczni uczniowie przesuwali się po nim bardziej jak duchy, bez słowa ciągnąc ciężkie kufry, by zająć miejsce i wrócić do rodziców, stojących na peronie.
On sam czuł się jak duch.
Niemal widział oczyma wyobraźni ciemnowłosego chłopca, który szybko żegnając się z matką, wbiegł po metalowych stopniach, potrącając po drodze jakieś zarumienione dziewczynki, którym posłał zaraz czarujący uśmiech, przez co ich rumieńce przybrały na sile.
Kilka kroków dalej inny chłopiec targając jedną ręką kufer, w drugiej zaś dzierżąc klatkę z sową, przepychał się miedz uczniami. Policzki miał rumiane z emocji, a jego czarne włosy sterczały na wszystkie strony.
Remus westchnął, zaglądając do kolejnego przedziału, niestety i ten okazał się zajęty. Nie chciał być natrętny i po prostu wstydził się zaczepiać kogoś o wolne miejsce.
Teraz większość przedziałów była pusta. Ale on nie chciał wchodzić do żadnego. Szukał tego jednego, tego, w którym na ścianie pod oknem było wydrapane scyzorykiem serduszko. Koślawe, ale jedyne w swoim rodzaju. Tylko ich.

CZYTASZ
The lonely heart ~wolfstar~
FanfictionPodróż do Hogwartu jest pełna wspomnień, które bolą samotne serce