Nieszczęścia

4 0 0
                                    


Kimi

~ 1969/ 1970 ~

Ludzie ciągle polują na to, czego się boją." Tahereh Mafi

–– Kto tam?!

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, kierując się w stronę wyjścia, byleby tylko zdążyć otworzyć drzwi. Drażniący odgłos dzwonka rozbrzmiał ponownie, dając znać, iż miałam niewiele czasu. Podłużny dywanik, mieszczący się na korytarzu zechciał pokrzyżować moje zamiary. Docierając do niego, poślizgnęłam się i runęłam, spadając na brzuch, którym przejechałam prawie do samego celu. Zniesmaczona zacisnęłam usta, aby zdławić narastający w gardle krzyk bólu. Z głębi domu dotarł do mnie zapalczymi głos mamy:

–– Kimi, wszystko w porządku?

Znajdowała się w łazience, w której kończyła myć jednego z braci.

–– Tak! –– odkrzyknęłam, przewracając oczami, gdy miałam w zwyczaju reagować na głupie pytania.

–– Otworzy ktoś w końcu?!

Zamarłam, słysząc nieprzyjemny ryk nieznajomego. Wiedziałam, że nie mogłam zwlekać. W przeciwnym wypadku znaleźlibyśmy się pod obserwacją. A nikt z nas tego nie chciał. Że też w tym momencie rodzicie musieli być czymś zajęci i całe zadanie leżało w moich rękach!

Gwałtownie pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazała się dwójka rosłych mężczyzn. Jeden z nich był rudy i trzymał niedopalonego papierosa w buzi, drugi zaś posiadał czarne włosy i gęstą brodę. Oboje ubrani byli w mundury policyjne. Nie wyglądali najgorzej, bywało, iż przyłaziły straszniejsze osobniki. Szybko skarciłam siebie za popędliwe myśli, gdyż zza ich nóg wyłonił się olbrzymi nowofundland. Pies patrzył na mnie antypatycznym wzrokiem, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że muszę mówić prawdę.

–– Dzieee... dzień dobry –– wydukałam.

Zauważyłam, jak rudy stróż prawa uniósł jedną brew do góry.

–– Są rodzice w domu?

–– Zajęci, dlatego ja podeszłam.

–– Pytam czy są!

–– Taaa... tak!

Poczułam jak po plecach spłynęły mi kropelki potu.

–– Robią coś ważnego? –– Tym razem odważył odezwać się ten drugi. –– Gotują, sprzątają, czy może próbują jakoś uciec?

Stałam nieruchomo, mrugając gwałtownie powiekami. W jednej chwili zrozumiałam, iż popełniłam błąd, decydując się podejść sama. Mężczyźni oraz pies powodowali, że mój umysł nie potrafił ukierunkować konwersacji na bezpieczna drogę. Z reguły rodzice pozbywali się funkcjonariuszy prawa, wiedzieli jak do nich zagadać oraz zachować się w najmniej podejrzany dla nich sposób. Więc trudno, aby dziesięcioletnie dziecko potrafiło pozytywnie wpłynąć na opinię policjantów, wezwanych przez Krajowego Komisarza do spraw Ochrony Życia i Szacunku Człowieka.

Wyżej wspomniany organ został powołany miesiąc temu przez władze państwa, w celu zachowania kontroli nad istotami zamieszkującymi tereny Japonii. Nakazał on od czasu do czasu kontrolować mieszkańców państwa, pod pretekstem odszukania ghouli rezydujących wśród ludzi. Wielu obywateli nie było przychylnych owemu przedsięwzięciu, ponieważ coraz częstsze najścia policji zmniejszały komfort życia i przede wszystkim naszą prywatność. Każdą wizytę trzeba było traktować jako nakaz, dlatego też zostałam zmuszona do nagłego podbiegnięcia do wyjścia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 18, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Tokyo Ghoul "A level of two existences"Where stories live. Discover now