Zakład

4.7K 305 66
                                    


     Magnus ze znudzeniem spoglądał w ogromne lustro, obite w złotą ramę. Przeciągnął czerwonym błyszczykiem po ustach. Minęło kilka dni, a on dalej nie przeleciał tego niebieskookiego pączusia. Nagła chęć zaliczenia kogokolwiek, zmienia się w palącą potrzebę posiadania tego Nocnego Łowcy. Ta zachcianka była jeszcze gorsza od uścisku w spodniach, jaki się pojawił na wspomnienie o chłopaku.

     A on był tak ciężko dostępny, schowany niczym księżniczka w zamku w murach Instytutu. Magnus to wiedział, ponieważ kilka razy przechadzał się „niby przypadkiem" po ulicach wokół kościoła. Rodzeństwo mignęło mu parę razy, a Alec'a ani widu ani słychu. I może byłoby to romantyczne gdyby nie trwało ponad tydzień, a Magnusa zaczynały boleć nogi. I duma, a Alec w dalszym ciągu nie rzucił złotej drabiny ze swej wieży.

     Znudzony, obmyślając kolejny plan dobrania się do tego kształtnego tyłka, kiedy zadzwoniła Catarina. Poinformowała, że jest w Nowym Yorku i kazała przyjść do Pandemonium. Tak oto tym sposobem kończył właśnie swój makijaż.


     Dwadzieścia minut później, kiedy wszedł do klubu, razu ruszył w stronę kolorowych kanap, zarezerwowanych wyłącznie dla niego. Tłum tańczących rozstąpił się przed nim, niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, kiedy zmierzał do sekcji VIP.

     – Witaj! – rzuciła Catarina, gdy tylko opadł na kanapę obok niej.

     – Hej! – prychnął obrażony.

     – Och, och! Skąd ten podły nastrój? – zapytała Cat ironicznie, sącząc kolorowy napój przez słomkę.

     – Próbuję obmyślić taktykę, na dostanie się do wyjątkowo kuszącego tyłka, Nocnego Łowcy.

     – Oporny?

     – Strasznie!

     – Warty grzechu?

     – Zdecydowanie!

     Catarina pokręciła głową ze śmiechem i pozwoliła porwać się do tańca wampirowi, który kurtuazyjnie wyciągnął w jej stronę rękę. Magnus śledził ich wzrokiem dopóki nie zniknęli w tłumie tańczących, spoconych ciał. Smętnym wzrokiem przesuwał po parkiecie, kiedy w oczy, rzuciła mu się znajoma para Nocnych Łowców. Ta ruda głupia dziewczyna obejmowała w bardzo nie zmysłowym tańcu blondyna. A kilka par dalej, tańczyła czarnowłosa w bardzo skąpym stroju w towarzystwie jeszcze mniej zmysłowego chłopaka. Nadzieja wstąpiła w Magnusa, może ich brat też tu był! Z rosnącym szczęściem prześledził wzrokiem cały klub, wstając i podchodząc do barierki.

     Był! Przy barze, cały na czarno. Siedział na wysokim stołku barowym, a czarne spodnie rozkosznie opinały mu się na pośladkach. Magnus jęknął i pośpiesznie ruszył w stronę baru, poprawiając marynarkę i obsypując się większą ilością brokatu.

     – Cześć Nocny Łowco – powiedział zmysłowym tonem.

     Chłopak podskoczył na krześle i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.

     – To ty – jęknął przeciągle Alec i spróbował się od niego odsunąć.

     – Tak to ja, pączusiu – zaśmiał się Bane, widząc czerwone policzki chłopca.

     – Co tu robisz? Prześladujesz mnie czy jak? – zapytał żałośnie Łowca, patrząc przed siebie.

     – Jestem z przyjaciółką. – Magnus machnął ręką w stronę parkietu. – Lepszym pytaniem jest, co ty tu robisz? Myślałam, że nie przepadasz za takimi miejscami. W każdym razie nie wyglądasz na takiego.

Jak Alec Lightwood dał się przelecieć, a Magnus Bane się zakochał.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz