Centineo tuż przed czwartą podniósł się z łóżka swojej dziewczyny, przez chwilę jeszcze gładząc jej policzek.
Uwielbiał patrzeć jak śpi, jak niczym się nie zadręcza, po prostu jest tuż obok niego. Jednak jak wszystko, wiązało się to też z minusami. Mianowicie, czasami dopadały go myśli, że ona może się już nigdy nie obudzić, że nie jest stabilna emocjonalnie i on nie ma szans na opanowanie tego. Dręczyło go to, ale nie zamierzał poruszać tematu, bo Nell i tak czuła się już winna za ich związek. Co tak naprawdę bawiło bruneta, bo o jej depresji dowiedział się, gdy poczuli między sobą chemie.
Dziewczyna nie chciała, by nieświadom jej największej wady wplątał się w związek z nią, albo co najgorsze zauroczył. Był dla niej tak dobry i wyrozumiały, że musiała go uświadomić. A gdy to zrobiła, on nie zareagował tak, jak się obawiała, tylko skinął głową i powiedział, że to nic nie zmienia, że tym bardziej ma prawo do szczęścia i że zrobi wszystko, by jej to umożliwić.
Starał się, każdego dnia starał się być tym, kogo ona potrzebowała i bywało różnie, ale w głębi duszy czuł, że się spisuje. Odwracał jej uwagę, unosił swoimi słowami kąciki jej ust, sprawiał, że jej ciało reagowało na jego w sposób dla niej przyjemny. Czuła się przy nim dobrze, lepiej.
Zerkając na godzinę, widniejącą na budziku, Noah dźwignął się z łóżka. Nie chciał zostawać do rana, bo sam czuł się zbyt zdołowany, winny. Nie potrzebował, by dziewczyna oglądała go takiego.
Ostatni raz jeszcze na nią zerkając, zatrzasnął najciszej jak potrafił drzwi na ogród i udał się w stronę furtki, do której dziewczyna podarowała mu klucz.
Generalnie rzecz biorąc, rodzina jego dziewczyny finansowo była naprawdę w dobrej sytuacji. Mieszkali na dobrym osiedlu, mieli piękny dom, którego podstawą były ogromne okna. A do tego byli ze sobą blisko, czego Noah niemiłosiernie im zazdrościł. Razem oglądali telewizję, jedli obiady, rozmawiali. Nell była oczkiem w głowie rodziców, którzy troszczyli się o nią jak tylko mogli.
Porównując ich rodziny, finansowo mimo wszystko w lepszej sytuacji byli Centineo, których posiadłości było parę na terenie Stanów Zjednoczonych, prowadzili firmę, mieli dobre, stabilne i znane nazwisko w świecie biznesu. Rodzice zarabiali ogromne sumy miesięcznie, żyli ze sobą w zgodzie, ale jednocześnie jakby separacji. Dlatego Noah najbardziej brakowało właśnie rodziców.
On nie potrzebował ich pieniędzy, tylko czasu, rozmowy czy troski. Całkiem banalne.
Wsiadając do samochodu, chłopak wziął ostatni, głęboki oddech, po czym odpalił silnik. Nie za bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić.
Włączył jeszcze radio, z którego natychmiastowo poleciał Drake, którego od pewnego czasu non stop słuchał i nucił jego piosenki pod nosem. Znał praktycznie wszystkie teksty i coraz częściej do nich wracał, sądząc, że raper jest jednym z niewielu, którzy trzymają poziom.
Dotarł do domu, będąc rozbitym. Nie wiedział co może ze sobą zrobić i tak było zawsze, gdy z Nell było coś nie tak. On też to czuł, nie wiedział jak dać temu upust.
To nie była ani złość, ani smutek. Raczej bezradność, zmartwienie, którego nie mógł opisać. Po prostu czuł, że coś ciąży mu na sercu. Ale sam nie wiedział co to jest, dlatego był tak sfrustrowany.
Usiadł na kanapie, kładąc głowę na poduszkach. Wyciągnął tylko rękę, żeby znaleźć pilota, włączyć byle jaki program i leżeć. Niby skupiając się na przyrodniczym serialu, dokładniej odcinku o niedźwiedziach w Europie, a jednocześnie tylko patrząc i myśląc o niczym. Bo był pomiędzy tym wszystkim.
- Noah?
Podniósł się, by spojrzeć na kobietę, która weszła do salonu.
Była ubrana w dresy i luźną koszulkę, a jej czekoladowe, falowane włosy były ułożone tak, jakby właśnie wyszła od fryzjera. Jej uroda olśniewała go każdego dnia, uważał ją za najpiękniejszą kobietę na świecie, nawet, jeśli miał mieszane uczucia co do samych zachowań. Ale prawda była taka, że nie wyobrażał sobie mieć inną rodzicielkę. Kellee miał w sobie coś, co zawsze go uspokajało, co go do niej przyciągało. Nie opierał się temu, zbyt spragniony był.
- Co jest nie tak? - matczyny zmysł przemówił, kobieta znała go na wylot, chociaż często w to wątpił.
Wzruszył ramionami beznamiętnie, unikając kontaktu wzrokowego. Miał złe przeczucie, że szklą mu się oczy, a cholernie lubił być twardy.
- Przytłacza mnie to, że ona wcale nie zdrowieje - odparł.
Już po jego głosie słychać było, że jest zmęczony. Ale psychicznie, jakby go to przygniatało, obezwładniało.
Dlatego brunetka położyła się obok niego, bawiąc się jego włosami jak za czasów, gdy miał trzy latka i nie chciał spać w swoim pokoju, więc wędrował do sypialni rodziców, wpychał się między nich i tulił do mamy. Oboje lubili być sentymentalni, a to wspomnienie było przyjemne, ciepłe, rodzinne.
- Wiesz, że jedyne co możesz zrobić, to czekać. Depresja to choroba jak każda inna, wymaga czasu, przecierpienia jej, optymizmu - odpowiedziała. - A my zawsze tu dla ciebie jesteśmy, synku.
Nie chciał na to odpowiadać, bo bał się, że załamie mu się głos. Więc tylko przymknął oczy i pozwolił matce na kręcenie jego pojedynczych loków.
I zasnął, czując się spokojniej, gdy rodzicielka była obok. Wreszcie mógł chwilę odpocząć od bycia odpowiedzialnym, przymknąć oczy. Zrzucił problemy świata dorosłych na kogoś kto naprawdę był dorosły i gotowy na takie rozterki.
CZYTASZ
self care _ centineo
Fanfictionnell: księżyc chyba właśnie mrugnął do mnie okiem nell: santa maria noah: ?/??/)????!&@!??????:/?????